Skip to main content

Jarosław Królewski jest człowiekiem, za którym trudno nadążyć i trudno go zrozumieć. W wywiadzie z “TVP Sport”po meczu z Odrą Opole (5:0) nie cieszył się z wygranej, tylko ze łzami w oczach przeprosił Kazimierza Moskala za zwolnienie oraz swój sposób komunikacji. Przyznał łamiącym głosem, że jest autystykiem i ma z relacjami społecznymi problem.

Dla Jarosława Królewskiego Kazimierz Moskal jest idolem z boiska. Tak zapamiętał go jako kibic, w końcu to legenda klubowa, a obecny właściciel od małego sympatyzował z “Białą Gwiazdą”. Z jakiegoś powodu dał się przekonać, że powrót tak zasłużonej postaci na ławkę trenerską to dobry pomysł. Z jednej strony słynący z informatycznego podejścia, analiz, baz danych i dopasowywania trenera pod koncepcję, a z drugiej Kazimierz Moskal, którego raczej o podobne praktyki byśmy nie podejrzewali i o fascynację nowinkami. To raczej chłopski trener w starym stylu. Pewnie, że stawia na ofensywę, ale żaden to rewolucjonista futbolu. Zwykły ligowiec, który dopiero co zleciał z ligi z ŁKS-em Łódź. Wcześniej oczywiście awansował, ale łodzianie prezentowali wręcz żenujący poziom i odstawali od wszystkich w elicie.

W poniedziałek 23 września wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. W mediach społecznościowych Wisły pojawiały się kolejne niespodziewane zwolnienia – najpierw Kazimierza Moskala, potem jego asystenta Marcina Pogorzały. Trzecim “odstrzelonym” został wieloletni kierownik Jarosław Krzoska, któremu jeszcze trzy dni wcześniej klub składał życzenia z okazji dnia kierownika. To zwolnienie wywołało najwięcej dyskusji. Po co bowiem wywalać człowieka-legendę? Kogoś, kto był oddany Wiśle przez wiele lat, człowieka klubu, ikonę. Czwartym zwolnionym został główny fizjoterapeuta – Marcin Bisztyga, a piątym dyrektor Akademii Wisły Kraków – Krzysztof Kołaczyk. Kibice śmiali się, że grafik nie nadąża z grafikami albo, że człowiek od social mediów za chwilę będzie musiał ogłosić zwolnienie jego samego.

O co chodziło akurat w zwolnieniach tych osób? Tego nie wiadomo do dziś. Jarosław Królewski chciałby, żeby wszyscy patrzyli w wyznaczonym przez niego kierunku, dlatego tak bardzo cenił współpracę z Albertem Rude. On chciał właśnie w nowoczesnym stylu i w oparciu o sztuczną inteligencję ulepszać zespół. Nie był na to zamknięty. Kazimierz Moskal zdaje się przeciwnie – bardziej cenił warsztat, psychologię i po prostu dobrych zawodników niż cyferki. Te wizje wyraźnie się rozjeżdżały. Zatem jeszcze niedawno witano go pięknym utworem “Lubię wracać tam, gdzie byłem już”, a po trzech i pół miesiąca już szkoleniowca w klubie nie ma. Został wzięty trener, który tak naprawdę od początku Królewskiemu nie pasował do koncepcji. Po co? Celem chwilowego zadowolenia fanów? Zdołał rozegrać raptem 15 meczów. W kulturalny sposób wytłumaczył zderzenie dwóch rzeczywistości w rozmowie z “TVP Sport”:

Dla mnie ważne to, co widzę na boisku, a nie to co jest w tych rubryczkach. Oczywiście, nie neguję tego, że niektóre rzeczy są potrzebne i można je wykorzystać, ale niektóre analizy naprawdę nic nie wnoszą. Jest tam np. liczba kontaktów, ale jak one wyglądały, w którą stronę – to już nie jest brane pod uwagę. W tej kwestii mieliśmy z prezesem inne zdanie. On ma taki umysł, ja inny, ale myślę, że podobnie podchodzimy do tematu Wisły. Jednego czego nie można odmówić prezesowi to, że chce dla Wisły dobrze. Ja też zrobiłbym dla tego klubu wiele, ale widocznie… za mało.

Wisła znalazła się w strefie spadkowej. Królewski przeprowadził konkretną rewolucję. Na razie głównym trenerem do końca sezonu jest Mariusz Jop. Zarzucano właścicielowi hipokryzję. Dopiero co po meczu z Wartą Poznań stanął przed trybuną zagorzałych kibiców i tłumaczył się z porażek. To nie jego rola, ale stanął do konfrontacji i poprosił o czas dla piłkarzy i sztabu, bo on wierzy w nich w 100%. A tymczasem wystarczyła kolejna porażka z ŁKS-em Łódź i… już nie wierzy? Trochę jak rozdwojenie jaźni, zupełny brak konsekwencji, puste słowa. Przecież Królewski sam krytykował podejście właścicieli, którzy raz za razem kompletnie nie myśląc zwalniają kolejnego trenera. Wisła w minionej kolejce pierwszej ligi mierzyła się z Odrą Opole i zmiażdżyła ją aż 5:0. Wreszcie przyszła jakaś dobra chwila dla tego klubu. Wydostał się też z czerwonej strefy, a Królewski postanowił wytłumaczyć się z podjętych decyzji o radykalnych zwolnieniach. Bardzo dużo go to kosztowało.

W emocjonalnej przemowie przede wszystkim przeprosił Kazimierza Moskala. Przyznał, że to wszystko bardzo mu ciąży i źle się z tym czuje, bo nie lubi krzywdzić ludzi, a poczuł, że tym razem to zrobił. Wytłumaczył się spektrum autyzmu i tym, że ma problem z interakcjami społecznymi. Jest to też widoczne często, gdy bywa nieuprzejmy, przepycha się z jakimiś kibicami na Twitterze, choć wielokrotnie powinien odpuścić. W wywiadzie łamał mu się głos i przyznał, że istnieją na świecie osoby, które mają zdecydowanie większą empatię niż on, ale wynika to nie z tego, że ma po prostu pewne osobowościowe ograniczenia. Wcale po zwycięstwie 5:0 się nie cieszył, tylko… płakał. Kilkukrotnie z jego ust padło słowo przepraszam, przyznał się do błędu i tego, że mógł to wszystko rozegrać dużo lepiej. Królewski żałuje, że w ogóle Moskala – niezgodnego ze swoją wizją – zatrudnił, ulegając podszeptom wewnątrz klubu.

Related Articles