Arsenal sezon 2021/22 rozpoczął od dwóch ligowych porażek 0:2. Najpierw z beniaminkiem z Brentford, następnie z Chelsea. Wszystko wskazuje na to, że po trzeciej kolejce dorobek Kanonierów się nie poprawi, bo w sobotnie wczesne popołudnie czeka ich batalia na Etihad Stadium.
Mikel Arteta przez angielskich bukmacherów typowany jest jako pierwszy kandydat do utraty pracy wśród trenerów Premier League. Czy rzeczywiście władze Arsenalu mają już bardzo niewielkie pokłady cierpliwości? Czy faktycznie zatrudnienie Antonio Conte jest realne? To tylko spekulacje. W środę Arsenal nieco poprawił sobie nastroje, gromiąc 6:0 West Bromwich w meczu mało istotnego Pucharu Ligi. Co jednak ważne, w grze są już Alexandre Lacazette i Pierre-Emerick Aubameyang, czyli czołowe żądła The Gunners. Obaj mieli problemy zdrowotne, przez co ofensywa zespołu z północnego Londynu w dwóch pierwszych kolejkach wyglądała, najdelikatniej mówiąc, niezbyt przekonująco.
Mimo wszystko trudno o optymizm, gdy trzeba stanąć naprzeciw Manchesterowi City. Niech w tym miejscu przemówi statystyka. Na 11 ostatnich starć pomiędzy Obywatelami i Kanonierami, 10 zakończyło się zwycięstwami tych pierwszych! Tylko raz Arsenal był w stanie pokonać The Citizens. W lipcu zeszłego roku Arteta ograł swojego trenerskiego mentora, Pepa Guardiolę, w półfinale Pucharu Anglii. Później wygrał także finał z Chelsea i sięgnął po trofeum. To w zasadzie jedyny istotny sukces hiszpańskiego menadżera w Arsenalu. Ubiegły sezon zakończył nie tylko bez trofeum, ale także poza czołową szóstką Premier League. Ósme miejsce na finiszu ligi oznaczało, że w tym sezonie Arsenal ma wolne czwartki. Po raz pierwszy od prawie trzech dekad Kanonierzy nie zagrają w europejskich pucharach.
W Manchesterze City inauguracyjna porażka z Tottenhamem nie wywołała zbytniej paniki. W zeszłym sezonie start rozgrywek też nie był imponujący, za to późniejsza seria ponad 20 kolejnych zwycięstw już i owszem. Teraz w 2. kolejce ekipa Guardioli ograła Norwich 5:0, pokazując, że nie straciła nic ze swojej ofensywnej jakości. Ba, być może zyskała, bo przecież za ponad 100 mln do klubu trafił Jack Grealish.
A to prawdopodobnie nie koniec. Wprawdzie transfer Harry’ego Kane’a prawdopodobnie się wysypał, jednak wiele wskazuje na to, że na Etihad Stadium wyląduje Cristiano Ronaldo. Ten sensacyjny plot twist transferowej sagi z Manchesterem City i napastnikiem wydaje się bardzo bliski realizacji. A Ronaldo mimo 36 lat na karku to wciąż jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Wydaje się gwarantem kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu goli w sezonie. Na szczęście dla Arsenalu, w sobotę Ronaldo na pewno jeszcze nie zagra. Choć marne to pocieszenie, gdy trzeba przypilnować wspomnianego Grealisha, Sterlinga, Torresa, De Bruyne i paru innych. A odpowiedzialna za ich pilnowanie defensywa na pewno nie jest synonimem solidności. Przypomina raczej ten płot wybudowany na polsko-białoruskiej granicy, z krzywo wbitymi słupami.
Pojedynek Manchesteru City i Arsenalu to w ujęciu nomenklatury ligowej starcie ekip z Big Six, ale coraz częściej padania pytanie o zasadność traktowania The Gunners jako członka tej elitarnej szóstki. Jeśli w tym sezonie zawodnicy z północnego Londynu dadzą kolejne powody, by podważać ich wielkość, niebawem staną się po prostu ligowym średniakiem. Zgodnie z poziomem sportowym. Tylko wielkie zwycięstwa, z wielkimi rywalami, mogą przywrócić dawny blask z czasów epoki Arsene’a Wengera.