Skip to main content

Miał być happy end, spotkanie z drużyną, która o nic już nie walczyła. Skończyło się ogromnym rozczarowaniem, głębokimi ranami i słonymi łzami. Dortmund miał zapamiętać ten sezon na długo i rzeczywiście zapamięta, ale z zupełnie innych powodów.

Sezon 2022/23 zostanie przez fanów Bundesligi zapamiętany na długie lata. Ba, nie tylko przez fanów ligi niemieckiej, ale także tych neutralnych, których zaciekawiły wydarzenia w dwóch ostatnich kolejkach. W końcu to niecodzienna sytuacja, że Bayern kończy rok z pustą gablotą, a na to się zapowiadało. Wszyscy czekali więc z ekscytacją na multiligę. Sytuacja zmieniała się kilka razy, Bawarczycy wypuszczali z rąk prowadzenie w tabeli, żeby za chwilę Dortmund gościnnie im to pierwsze miejsce oddał, ale w 33. kolejce Bayern wypadł na ostatnim zakręcie. Przegrał u siebie z RB Lipsk i nic już nie zależało od nich. Mogli spisać sezon na straty. Borussia w ostatniej kolejce miała wymarzonego przeciwnika – FSV Mainz. Klub, który o nic już nie grał i był w przeciętnej formie, bo przegrywał nawet z tymi z czerwonej strefy – VfB Stuttgart oraz Schalke 04.

Wszystko układało się pod scenariusz filmowy. Sebastian Haller wraca po walce z rakiem jąder, chemioterapiach, a w 33. kolejce jego dublet pozwala na objęcie prowadzenia w tabeli. Jeśli przełamywać hegemonię Bayernu, to właśnie tak. Tym bardziej, że Bawarczycy wcale nie byli monolitem, zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym. To był sezon, w którym można ich było ugryźć. Aż 13-krotnie tracili punkty. Notowali wstydliwe serie, które nie przystoją takiemu potentatowi – a to cztery kolejne spotkania bez zwycięstwa, a to innym razem trzy takie mecze. To poskutkowało zwolnieniem Juliana Nagelsmanna. Oliver Kahn przestraszył się tego, że Bayern skończy z niczym, dlatego sięgnął po zadaniowca – Tuchela. Jednym z obrazków tego mistrzostwa jest sytuacja, w której piłkarze cieszą się z mistrza, wiwatują, świętują, a w tle Hasan Salimamidzić kłóci się z szefem klubu, Herbertem Heinerem. Wie, że został zwolniony.

Bo refleksja w Bayernie przyszła błyskawicznie. Nie było czegoś takiego, że mistrzostwo wygrane, więc wszystko jest w porządku i jedziemy dalej. Jedenasty tytuł z rzędu nie zamazał tego, że coś w tym klubie nie gra, że to już nie jest ten hegemon i postrach. Dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić oraz prezes klubu Oliver Kahn zostali, mówiąc brutalnie, wyrzuceni na zbity pysk. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że informacja w “Bildzie” o ich zwolnieniach pojawiła się chwilę po zdobyciu mistrzostwa? Gazeta czekała, żeby przywalić w tamtej chwili gorącym newsem. Decyzja ta została podjęta wcześniej. Wywalczone w niesamowity sposób mistrzostwo, które tak naprawdę zostało przegrane przez dortmundczyków, nie stało się żadną taryfą ulgową. Borussia “sfrajerzyła” sprawę bardzo boleśnie. Nie było żadnego happy endu. Przeciętne Mainz zagrało im na nosie, a Sebastian Haller nie dopełnił tej pięknej historii, bo przestrzelił w pierwszej połowie karnego.

Multiliga była szalona. Dortmund do przerwy sensacyjnie przegrywał 0:2, ale Bayern w 81. minucie stracił bramkę z FC Koeln na 1:1. Borussia wtedy potrzebowała dwóch bramek, bo przegrywała już “tylko” 1:2. Bardziej obchodziło ją to, by w Kolonii utrzymał się wynik, ale Jamal Musiala w 89. minucie trafił na 2:1. Borussia odpowiedziała tylko golem Nicklasa Suele na 2:2, ale to było za mało. Nie starczyło czasu. Potem płakali wszyscy. Dziesiątki tysięcy fanów na trybunach, płakał Bellingham, który mógł się godnie pożegnać, bo odchodzi przecież do Realu Madryt. Płakał też oczywiście Haller, płakał trener Edin Terzić, który za Borussię Dortmund dałby się pokroić, bo to kibic w dresie klubowym. Marco Reus również płakał. On nie ma ani jednego mistrzostwa. Kiedy Juergen Klopp sięgał po dwa tytuły, wówczas Reus był piłkarzem Borussii, ale Moenchengladbach. Dopiero po trzech sezonach wrócił do klubu, który go wychował. Teraz miał okazję największą w życiu.

Ten sezon będzie długo pamiętany w Niemczech. Borussia Dortmund jest nowym Bayerem Leverkusen z 2000 roku, który miał wszystko w swoich rękach, ale sensacyjnie przegrał w ostatniej kolejce z Unterhaching, a więc też z drużyną, która o nic wtedy nie grała. Wtedy mistrzostwo w niesamowitych okolicznościach również zgarnął Bayern, wygrywając tylko i wyłącznie różnicą bramek. 2023 to powtórka z rozrywki. Porażka BVB będzie przy takich okazjach wspominana już zawsze.

Related Articles