Włoska Serie A już dawno nie była tak ciekawa. Na czele tabeli po 12 kolejkach znajduje się Milan, wyprzedzający sąsiada z San Siro o ledwie punkt. Inter jest ostatnio "w sztosie" i niepowodzenie w Champions League odbija sobie na krajowym podwórku. Podium uzupełnia aktualny mistrz. Juventus choć nie zanotował jeszcze porażki, to aż sześć razy dzielił się punktami z rywalami. Za plecami tej trójki także bardzo ciekawie, a dwa niedzielne mecze można określić mianem hitów.
O 18:00 Atalanta, która w środę zremisowała z Juventusem, zagra u siebie z 4. w tabeli Romą. Rzymianie mieli chwilową zapaść, bo tak należy określić chyba 0:4 z Napoli i 0:0 z Sassuolo. Wrócili już jednak na zwycięski szlak, strzelając osiem bramek w dwóch meczach. Gdy po marnym sezonie (5. miejsce na koniec) nowy zaczynasz od walkowera, masz prawo być pełny najgorszych myśli. Tymczasem Roma wzięła się w garść i na dziś traci tylko trzy punkty do Interu i ma tyle samo co Juve.
Atalanta jest w nieco gorszej sytuacji, tracąc do niedzielnego rywala sześć punktów. Zespół z Lombardii ma jednak mecz w zapasie, a – co najważniejsze – w zeszłym tygodniu piłkarze z Bergamo zapewnili sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdzie czekają ich boje przeciwko Królewskim z Madrytu. Nawet więc nieco gorsze wyniki w lidze nie zmieniają faktu, że piękny rozdział historii tego małego klubu wciąż trwa. Choć ostatnio jakby nieco stępiło się ostrze ofensywy, a zyskała na tym wcześniej dziurawa defensywa. W bieżącej kampanii Serie A podopieczni Gian Piero Gasperiniego strzelają średnio dwie bramki na mecz. Na finiszu sezonu 19/20 średnia ta wynosiła grubo ponad 2,5.
Znamienne jest zresztą to, że Atalanta nie ma żadnego zawodnika w czołówce ligowych strzelców. Po cztery gole strzelili Alejandro Gomez i Luis Muriel. Gdzie im jednak do Lukaku, Ronaldo czy Zlatana (po 10 goli), a nawet do Henrikha Mkhitaryana z Romy. Armeńczyk ma siedem goli i do tego pięć asyst! Przyćmił nawet nieco "zardzewiałego" Edina Dżeko.
W zeszłym sezonie Atalanta dwa razy pokonała Romę.
O 20:45 współlokatorzy Romy ze Stadio Olimpico – Lazio – zmierzą się z Napoli. Dla neapolitańczyków to drugi kolejny trudny mecz. W tygodniu mierzyli się z Interem. Po słabym spotkaniu z obu stron finalnie triumfowali Nerazzurri, strzelając zwycięską bramkę z rzutu karnego. Napoli z bilansem 8-0-4 wylądowało na 4. pozycji w tabeli. To mniej niż wysokie oczekiwania fanów z Neapolu, ale i tak więcej niż to, czym obecnie pochwalić się może Lazio. Drużyna ze stolicy na pewno nie powtórzy fenomenalnego sezonu (szczególnie przed pandemią) 19/20. Teraz Lazio jest na 9. miejscu, ma tyle samo punktów co Atalanta, przy czym team z Bergamo ma jeszcze zaległość, o czym już zresztą pisaliśmy. Na pocieszenie – tak jak w przypadku drużyny Gasperiniego, Biancocelesti także są jeszcze na pokładzie Ligi Mistrzów. W 1/8 zagrają jednak z Bayernem, co nie wróży im niczego dobrego…
O tym jak bardzo Lazio boryka się z samym sobą w tej kampanii Serie A niech świadczą dwa ostatnie mecze zespołu Simone Inzaghiego. W zeszłą sobotę porażka u siebie 1:2 z Veroną, a we wtorek remis 1:1 z beniaminkiem – Benevento. Na pewno pewnej części ciała to nie urywa. Wiele wskazuje na to, że powrót do Champions League będzie dla Lazio tylko rocznym epizodem. Strata punktowa nie jest jeszcze duża, ale kolejka chętnych obejmuje przynajmniej siedem ekip, jeśli potraktujemy Sassuolo czy Veronę jak przypadkowe zespoły.
To już czwarty mecz Lazio z Napoli w tym roku. W styczniu Lazio wygrało 1:0 na Stadio Olimpico w lidze. Napoli zrewanżowało się tym samym 10 dni później w ćwierćfinale Pucharu Włoch. 1 sierpnia w meczu ligowym ostatniej kolejki sezonu Napoli wygrało zaś 3:1.