Bundesliga ma nową gwiazdę i to wykreowaną niespodziewanie, żeby nie powiedzieć sensacyjnie. Serhou Guirassy strzela, jak na zawołanie. 14 goli w ośmiu meczach to wynik kosmiczny, zwłaszcza, że w barwach przeciętnego Vfb Stuttgart.
Niestety imponujący wynik Guirassy’ego przynajmniej na miesiąc zostanie “zamrożony”. Wszystko przez kontuzję ścięgna udowego. Gwinejczyk musiał zejść z boiska w minionej kolejce już po 29 minutach. I tak zdążył się wpisać na listę strzelców, już po raz 14. w tym sezonie Bundesligi. Kogo spodziewalibyście się na czele klasyfikacji strzelców? Odpowiedź jest jasna, że Harry’ego Kane’a, czy może Loisa Opendy z RB Lipsk. Belg dopiero niedawno zaczął regularniej trafiać. A Kane? Najlepszy zespół, transfer za 100 milionów, ma rzuty karne, to w pełni ukształtowany zawodnik, który goni za rekordem Lewandowskiego i chce być nowym bohaterem w Bawarii. Anglik oczywiście świetnie się wkomponował i także strzela gola za golem. Nie mówi się jednak aż tak bardzo o Harrym, bo to Serhou skrada show w Bundeslidze.
Jasne, że koledzy pracują dla Guirassy’ego, bo często uderza na bramkę (31). To drugi wynik w lidze. Nawet Kane tak często nie próbuje. Tylko Victor Boniface oddaje więcej strzałów (48). On w ogóle w tej statystyce absolutnie się wyróżnia. Warto jednak zaznaczyć podstawową różnicę między tymi dwoma afrykańskimi napastnikami. Młodszy z nich, czyli Boniface, dochodzi do dużo lepszych i bardziej klarownych okazji. Nigeryjczyk marnuje wiele świetnych szans, co pokazuje statystyka expected goals, którą ma na minusie. Powinien bowiem mieć dziewięć bramek w Bundeslidze, a ma ich tylko siedem. U Guirassy’ego wygląda to zupełnie inaczej. Strzela gole z gorszych miejsc z dużo niższym współczynnikiem. Jego xG na poziomie 7,5 oznacza, że powinien mieć chociaż siedem lub osiem trafień, a ma ich 14. To fenomenalne statystyki. Ten ogromny zapas (+6,5) pokazuje, że potrafi wyczarować coś z absolutnie niczego.
Jeżeli Guirassy trafia w bramkę, to prawie na pewno jest z tego gol. Z 31 strzałów celnych było 17, czyli prosta matematyka – bramkarze odbili jego strzał tylko trzy razy! Z tego miejsca gratulacje dla Koena Casteelsa, który obronił aż dwa strzały Gwinejczyka, co sprawiło, że nie wpuścił mu pięciu goli, tylko trzy. Robin Zentner z Mainz nie miał już takiego szczęścia i wpuścił wszystkie trzy, podobnie Noah Atubolu z Freiburga. Tu również piłka po dwóch strzałach celnych Guirassy’ego wylądowała w siatce. Wystarczy zresztą prześledzić sobie wszystkie trafienia piłkarza Stuttgartu i widać często, że nie jest to dołożenie nogi do pustej bramki, tylko coś, co wymaga od niego naprawdę dużego kunsztu. W zasadzie to wszystko mu wychodzi. Magic touch. Czego nie dotknie, to zamienia w złoto.
Weźmy taki mecz z Bochum. Piłka na szesnastym metrze, Guirassy wyhamował, odwrócił się dookoła i nie za bardzo miał co zrobić. Przy nim dwóch zawodników, trzeci i czwarty trochę dalej, a on decyduje się na strzał i zaskakuje Noaha Atubolu w bramce. Wyczarował gola z niczego. Oczywiście były też klasyczne akcje, pokazywanie się do prostopadłych piłek, wykańczanie sam na sam, uderzenia w dalszy róg, dobre ustawianie się przy dośrodkowaniach, ale i strzały z daleka ze stosunkowo niskim współczynnikiem. Jak ten opisany z Bochum czy inny z Darmstadt, gdzie z kolei przyładował bombę z 16 metrów w samo okno. Piłka szuka go w polu karnym, jakoś tak się do niego klei, a on potrafi z tego zrobić użytek. Strzały podcinką, jak drugie trafienie z Darmstadt pokazują, że czuje się bardzo pewny siebie i każdego swojego ruchu. Wie, że prawie wszystko mu wpada.
Ta bajka ma swój smutny rozdział. Guirassy żył jak we śnie. Walczy o koronę króla strzelców nie tylko Bundesligi, ale i o Złotego Buta w Europie. Doznał kontuzji mięśnia lewego ścięgna podkolanowego. To oznacza pauzę na około miesiąc, czyli ominą go jakieś cztery kolejki ligowe. A może i więcej… Warto dodać, że takiego początku w lidze nie miał nawet Robert Lewandowski w legendarnym sezonie 2020/21, gdy pobił rekord Mullera! Niestety, ale w najbliższych kolejkach Guirassy nie postrzela. Szkoda, że taka passa zostaje przerwana przez kontuzję, ale można było się tego spodziewać, bo zawsze miał problemy z urazami. To święto, jeżeli zagra cały sezon i nic mu się nie przydarzy. Fani Bundesligi znali go z FC Koeln i to raczej jako wtopę. Swoją drogą, tam też miał kłopoty z kontuzjami. Dlatego w Niemczech tym bardziej dziwią się na tak niesamowity skok jakościowy w wykonaniu tego piłkarza. To już nie ten chłopaczek, który nie strzela na pustą bramkę z dwóch metrów. Guirassy ośmieszył się tak kiedyś w meczu z Werderem… Dziś nie do pomyślenia.