Arkadiusz Milik zdobył bramkę z Salernitaną w 95. minucie i oszalał z radości. Zapomniał o tym, że miał już żółtą kartkę i zdjął koszulkę, żeby celebrować trafienie na 3:2. Nie miało to jednak znaczenia, bo został bohaterem. Przynajmniej na chwilę… Jego gol został anulowany, a wszystko skończyło się olbrzymim błędem, jakiego jeszcze futbol w erze VAR-u nie widział.
94. minuta meczu Juventus – Salernitana: Juan Cuadrado wrzuca piłkę z rzutu rożnego, Arkadiusz Milik wyskakuje do główki i trafia do siatki Luigiego Sepe. Polak zostaje bohaterem, przynajmniej na minutę albo dwie. Cały problem zrobił w tej sytuacji jednak Leonardo Bonucci. To jego ruch do piłki jest za chwilę analizowany przez VAR. I właśnie w tym momencie dochodzi do szarpaniny. Czerwoną kartkę dostają: Federico Fazio, Juan Cuadrado i nawet Massimiliano Allegri. Po całym zamieszaniu i kartkach arbiter Marcenaro ogląda sytuację na monitorze i widzi tam wyraźny ruch głową Leo Bonucciego. Stoper Juve nie dotknął piłki, ale wyraźnie chciał to zrobić, a znajdował się na pozycji spalonej. 98. minuta – zostaje odgwizdany ofsajd, a bramka Milika anulowana.
Napięta atmosfera końcówki spotkania, skomplikowana i bardzo detaliczna sytuacja do oceny, którą można nazwać “bezduszną”, bo przecież Bonucci piłki nie dotknął, a bramkarz i tak by tego nie obronił. Niestety dla Milika, sędzia w tym przypadku musiał podjąć taką decyzję, która jest zgodna z przepisami. Każdy ewidentny ruch do piłki (nawet, gdy nie uda się jej dotknąć) musi zostać odgwizdany. ALE UWAGA, bo skandal wywołało zupełnie coś innego. Otóż nie byłoby z tym tak ogromnej, gigantycznej afery, gdyby nie pewien istotny fakt. Przy odmierzaniu linii spalonego zupełnie pominięty został zawodnik znajdujący się poza polem karnym – Antonio Candreva. To od niego powinna zostać wyznaczona linia, a wtedy Bonucci może sobie zrobić nawet fikołka i nie jest na pozycji spalonej. Po prostu odmierzono NIE OD TEGO ZAWODNIKA.
Ręka czy nie ręka? Faul przed polem karnym czy na linii pola karnego? Wejście na czerwoną kartkę czy jednak na żółtą? Zaznaczać linię spalonego od barku czy jednak od nogi? Podobne sytuacje zawsze będą budziły kontrowersje, ponieważ opierają się nie tylko na przepisach, ale także indywidualnej opinii i ocenie arbitrów, tym, jak oni widzą konkretną akcję. Ktoś może sobie uważać, że faul jest na czerwoną kartkę, ale sędzia uznaje, że jednak na żółtą. Podejmuje w tym momencie własną, indywidualną decyzję, często niełatwą, bo 50% uważa tak, a 50% uważa inaczej. Jakąś jednak podjąć trzeba. Tyle, że są to de-cy-zje. Tu błąd jest o tyle skandaliczny, że nie chodzi o kontrowersyjnego karnego, rękę, brutalny faul… w analizie po prostu nie zauważono zawodnika, który znajdował się poza polem karnym.
Arkadiusz Milik został okradziony z trzeciej bramki dla Juve, tytułu bohatera meczu i to nie przez indywidualną decyzję arbitra w jakiejś dwuznacznej sytuacji. To błąd porównywalny z trzema żółtymi kartkami Grahama Polla na mundialu w 2006 roku, czy wyrzuceniem z boiska Kierana Gibbsa zamiast Alexa Oxlade’a-Chamberlaina przez Andre Marrinera. Czegoś takiego w erze VAR jeszcze nie było. Na nagraniu, które analizował sędzia Marcenaro, pokazano mu tylko zbliżenie pola karnego, na którym nie widać znajdującego się bliżej chorągiewki Antonio Candrevy. Milik na Instagramie wstawił stopklatkę i podpisał to: “brak słów”. Podczas transmisji meczu pozycji Candrevy w ogóle nie pokazano, komentatorzy nawet nie brali czegoś takiego pod uwagę. Cały smród wypłynął dopiero w pomeczowych analizach. Technologia ma w założeniu pomagać, ale i tak używa jej człowiek, który może jej użyć w zły sposób.