Kolejną serię gier Premier League rozpocznie sobotni mecz Leicester z Arsenalem. Będzie to starcie 9. i 10. drużyny ligowej tabeli. Na pewno fani obu ekip liczą na dużo więcej, ale po marnym początku, Lisy i Kanonierzy dopiero wydostają się do z dołu. Komuś w sobotę marsz w górę tabeli może zostać brutalnie przerwany.
Leicester w ostatnich czterech meczach zgromadziło 8 punktów. W pierwszych pięciu zaledwie 6. Pokonanie 4:2 Manchesteru United mogło być momentem przełomowym. W następnej serii gier Lisy rozprawiły się 2:1 z Brentford, a w międzyczasie ograły w Lidze Europy Spartak Moskwa 4:3. Wygląda więc na to, że Brendan Rodgers opanował sytuację i być może za kilka tygodni znów będziemy oglądać ekipę z King Power Stadium walczącą o czołową czwórkę. Zresztą już dziś strata The Foxes do 4. lokaty to raptem trzy punkty.
14 punktów na koncie ma także Arsenal. Tutaj dysproporcja pomiędzy startem rozgrywek, a kolejną częścią jest jeszcze wyraźniejsza, bowiem Kanonierzy przegrali wszystkie trzy pierwsze mecze, a potem nie przegrali już ani razu. Gdyby nie remisy z Brighton i Crystal Palace, to już teraz ekipa Mikela Artety byłaby w tabeli w TOP 4. W miniony piątek Kanonierzy odnieśli ważne zwycięstwo z Aston Villą. W środku tygodnia awansowali zaś do ćwierćfinału EFL Cup, pokonując 2:0 Leeds. W ćwierćfinale nie zabraknie też Leicester, które po rzutach karnych wyeliminowało Brighton.
W tabeli Premier League jest więc póki co bardzo ciasno i trudno wyciągać daleko idące wnioski. Widać jednak, że sobotni rywale są na fali wznoszącej. Jeśli mecz zakończy się wynikiem rozstrzygniętym, to dla jednych może to być winda do dalszej jazdy w górę, a dla drugich kolejna zapaść. Arsenal jest w o tyle korzystniejszym położeniu w perspektywie całego sezonu, że nie gra w europejskich pucharach. Przed zespołem Artety wolny czwartek, podczas gdy podopieczni Rodgersa gościć będą u siebie Spartak. Przed Arsenalem 12. mecz w tym sezonie, a przed Leicester 16. Ta dysproporcja przed jakiś czas na pewno będzie się powiększać.
Fanów z King Power Stadium niepokoić może stan zdrowia Jamiego Vardy’ego. Snajper Lisów zszedł w przerwie meczu z Brentford, uskarżając się na ból kolana. W pucharowym meczu z Brighton pauzował. Czy wyleczy się na starcie przeciwko Kanonierom? W przeszłości bardzo często trafiał do siatki w meczach z ekipą z północnego Londynu. Zresztą, w tym sezonie Premier League więcej goli od niego zdobył tylko niesamowity Mohamed Salah. Jednak nawet bez Vardy’ego gospodarze mają kim straszyć. Sprowadzony latem z Salzburga Patson Daka najwyraźniej zaaklimatyzował się już w nowym otoczeniu. W meczu ze Spartakiem strzelił wszystkie cztery gole. Trafił do siatki także w spotkaniu z Man Utd, a przed tygodniem z Brentford zaliczył asystę przy zwycięskiej bramce Jamesa Maddisona. Zambijczyk to materiał na nową gwiazdę Premier League.
Oczywiście swoje atuty w tym starciu ma również Arsenal. Pierre-Emerick Aubameyang, Alexandre Lacazette, Martin Odegaard czy Emile Smith Rowe. Każdy z nich w tym sezonie dawał się już we znaki defensywom i bramkarzom drużyn przeciwnych. Arteta ma do dyspozycji niezły potencjał ludzki, ale najważniejsze to stworzyć z tych piłkarzy stabilny, regularny zespół. Kluczem jest silna obrona. Wydaje się, że tak wyśmiewane, bo bardzo drogie transfery Bena White’a i Aarona Ramsdale’a mogą okazać się bardzo dobrymi posunięciami. Z nimi w składzie The Gunners wyraźnie obrali właściwy kurs.
Trzeba zatem przyznać, że początek tej serii gier w Premier League zapowiada się bardzo smakowicie, a to nie jedyny tak interesujący mecz w sobotę!