Zdobył dla Juventusu ostatnie mistrzostwo Włoch. Odkąd zakończył pracę w Turynie, jeszcze nie wygrał ze swoim byłym klubem. Czy teraz Maurizio Sarri po raz pierwszy tego dokona? Jest ku temu dobra okazja, bowiem ponownie jego Lazio zagra z Juventusem w Turynie.
Gdy przyszedł do Juventusu miał być lekiem na nudny styl Bianconerich. Juventus seryjnie zdobywał mistrzostwa Włoch, ale z roku na rok coraz mniej dało się to oglądać. Jednak przyszedł Sarri i mieliśmy powtórkę z rozrywki. Tytuł zdobyty, drużyny dalej nie dało się oglądać. Odszedł bez żalu, chociaż od tamtej pory Juve nie może zgarnąć trofeów, co w drugiej dekadzie XXI wieku byłoby nie do pomyślenia.
Po raz drugi wraca do Turynu. Przed rokiem zremisował na koniec sezonu. Teraz przyjeżdża w innym nastroju. Zresztą oba kluby są w dość szczególnym momencie sezonu. Lada moment przerwa, a wydaje się, że za oboma ekipami… największe pożary.
Przetrwali trudny okres
Prawie suchą stopą Lazio przeszło przez największy dotychczasowy test w obecnych rozgrywkach. Kontuzja Ciro Immobile to nie były przelewki. Brak jakiejkolwiek alternatywy dla swojego capo cannoniere to była tragedia dla Maurizio Sarriego. Na “9” występowali Felipe Anderson czy Pedro Rodriguez. Umówmy się ani to nie ich pozycja, ani poziom Immobile. Jednak w lidze udało się niemal bez strat przetrwać ten okres. Remis z Udinese można przeboleć. Udało się jednak wygrać trzy mecze bez straty gola! Mowa o spotkania z Atalantą w Bergamo, derbach z Romą oraz z Monzą. Jedyna wpadka – Salernitana. Zresztą porażka w Salerno miała swoje inne konsekwencje. Tuż przed derbami za kartki wypadł Siergiej Milinković-Savić. Zatem wygranie derbów bez dwóch największych gwiazd, to wielki sukces Sarriego i spółki. Felipe Anderson wykorzystał “wielbłąda” Rogera Ibaneza i Biancoceleste zgarnęli komplet punktów. Co więcej, w ostatnią środę Ciro już zdążył wrócić na kilka minut przeciwko Monzy. Wydaje się, że w niedzielnym meczu dostanie znacznie więcej minut, nawet jeśli mówimy o wejściu z ławki.
W lidze drugie miejsce, ale jakieś straty musiały być. Za takową należy uznać odpadnięcie z Ligi Europy. Będzie jednak okazja na pójście w ślady lokalnego rywala z ubiegłego sezonu. “Spadek” do Ligi Konferencji oznacza szansę na wygranie innych rozgrywek. Tutaj Lazio może wziąć to ambicjonalnie, bowiem każde ich potknięcie, będzie porównywane do występu lokalnego rywala!
Spotkanie dwóch najlepszych defensyw
Maurizio Sarri raczej nie jest kojarzony ze szczelną do bólu defensywą. Zresztą w poprzednich tygodniach czarno na białym wykładaliśmy, jakie liczy goli Lazio “przyjmowało” jeszcze kilka miesięcy temu a jakie obecnie. Przepaść ogromna i widać efekty w tabeli – drugie miejsce oraz osiem straconych goli w czternastu meczach. Jeszcze lepiej pod tym względem spisuje się Juventus. Wojciech Szczęsny i Mattia Perrin puścili ledwie siedem goli. Odkąd przegrali prestiżowe spotkanie z Milanem na początku października (0:2), żaden zespół nie znalazł sposobu na strzelenie gola turyńskiej ekipie. 1:0 z Torino, 4:0 z Empoli, 1:0 z Lecce, 2:0 z Interem i 1:0 z Hellas. Wynik z Interem był kapitalny, bowiem zespół był mocno osłabiony. Dodatkowo rywal w pierwszej połowie miał sporo okazji, by zamknąć spotkanie. Empoli zatem jest tutaj wyjątkiem. Pozostałe mecze wygrane w typowo “juventusowym stylu” Allegriego. Raczej nie ogląda się tego z przyjemnością. W tabeli jednak czwarte miejsce i szansa na zakończenie roku na podium.
Liga na ratunek
Vlahović, Pogba, De Sciglio, Chiesa, a wcześniej chociażby Di Maria. Liczba kontuzji i absencji poraża. Jednak wypadnięcie jednych, jest szansą dla drugich. Coraz trudniej sobie wyobrazić skład Juventusu bez Fabio Mirettiego i Nicolo Fagiolego. 19-letni i 21-letni pomocnicy weszli do składu i nie widać utraty jakości. Ten drugi już zapewnił wygraną w Lecce, a potem dobijał Inter przed tygodniem na Allianz Stadium.
Teraz dobra forma ligowa dla Juve jest kluczem. Pierwsza część sezonu została bowiem w Lidze Mistrzów koncertowo zepsuta. Jedna wygrana na sześć meczów to po prostu kompromitacja. Porażki w Hajfie czy dwie przegrane z Benfiką należy traktować jako kompletną klapę. Wiosne zatem Juventus spędzi w Lidze Europy. Ostatni raz tak było w sezonie 2013/2014, gdy poległ w półfinale z Benfiką, tracąc szansę na finał… u siebie. Notabene poprzednia okazja do oglądania Juve w tyh rozgrywkach była w sezonie 2010/2011, gdy odpadli w fazie grupowej m.in. kosztem Lecha Poznań. Wtedy włoska ekipa dokonała żadnej sztuki, gdyż zakończyła fazę grupową z… sześcioma remisami na koncie!
***
Początek meczu Juventus – Lazio w niedzielę o godzinie 20:45. Transmisje ze wszystkich spotkań Serie A można znaleźć w Unibet TV.