Od piątku niemal cała Polska żyje tylko tym. Robert Lewandowski zmieni barwy klubowe. Po raz kolejny okazało się, że w dzisiejszej piłce z niewolnika nie ma pracownika i jeśli zawodnik chce odejść to po prostu odejdzie. Szczególnie zawodnik tego formatu.
Zgodnie z tym, o czym pisało się i mówiło od paru miesięcy, Lewandowski zapragnął grać w Barcelonie i wreszcie dopiął swego. W sobotę na stronie wicemistrza Hiszpanii pojawił się komunikat o osiągnięciu porozumienia w negocjacjach z Bayernem Monachium. Oznacza to, że podpisanie kontraktu i prezentacja Lewandowskiego w nowych barwach jest tylko kwestią czasu. Sprawę utrudnia fakt, że Barcelona jest właśnie w podróży na obóz przygotowawczy w USA. Spekuluje się jednak, że prezentacja kapitana reprezentacji Polski może odbyć się nawet w najbliższy poniedziałek.
Nie ma to większego znaczenia, bo na 99,99% już nic się nie wysypie, a Lewego można już traktować jako nowy nabytek katalońskiego klubu. Po ośmiu latach pełnych sukcesów polski napastnik opuszcza Bawarię w poszukiwaniu nowych wyzwań w swojej karierze. Właśnie to nie jest główna determinanta działania wielokrotnego króla strzelców Bundesligi. Czy Barcelona jest dziś mocniejsza piłkarsko niż Bayern? Nie. Czy stabilniejsza finansowo? Z całą pewnością nie! Ale Barcelona z Xavim w roli trenera to obietnica budowy ciekawego, być może nawet ekscytującego projektu. Projektu, którego twarzą będzie Lewandowski. To wokół niego będzie budowany zespół, który mimo kłopotów finansowych klubu, chce rzucić wyzwanie najlepszym. A o tym, że jest to możliwe, najmocniej niech świadczy ostatnie El Clasico, wygrane przez Blaugranę 4:0!
Lewandowski nie ukrywał, że czuł się już nieco wypalony w Monachium. Od ośmiu lat wygrywał mistrzostwo Niemiec, bo i nie bardzo miał z kim przegrać. Do tego tytuł na ogół okraszony był zdobyciem korony najlepszego strzelca w Bundeslidze. Rutyną stało się bicie kolejnych rekordów, z tym najbardziej prestiżowym w postaci zdobycia 41 bramek w sezonie ligowym! Właściwie do pobicia został tylko jeden rekord – 365 bramek w Bundeslidze zdobyte przez Gerda Mullera. Ten rekord pozostanie w rękach legendarnego, nieżyjącego już Niemca, bo Lewy potrzebował co najmniej dwóch kolejnych sezonów, a najprawdopodobniej jednak trzech. Teraz zacznie pisać swoją historię na Półwyspie Iberyjskim. Rekordy Leo Messiego w większości są niezagrożone, ale biorąc pod uwagę fakt, że Lewandowski zdecydował się na podpisanie czteroletniej umowy, przekroczenie bariery 100 goli wydaje się całkiem prawdopodobne.
Jakim zespołem będzie Barca w sezonie 22/23? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Kadra dopiero się klaruje. Mimo wielomilionowego zadłużenia prezes Joan Laporta znalazł sposób, by dokonywać spektakularnych, dużych transferów. Kilka dni temu sfinalizowano transakcję z Leeds i potwierdzono przyjście Brazylijczyka Raphinhi. Oprócz tego za darmo ściągnięto Francka Kessiego z Milanu oraz Andreasa Christensena z Chelsea. W kolejce czekają podobno dwaj kolejni obrońcy The Blues – Cesar Azpilicueta oraz Marcos Alonso. Xaviego czekają jednak również porządki w kadrze. Gołym okiem widać, że szczególnie w ofensywie można mówić o zjawisku zbyt wielu grzybów w barszczu.
Lewandowski, Fati, Dembele, Depay, Torres, Aubameyang, Raphinha, Braithwaite plus kilku wychowanków, którzy pojawiali się w składzie w ubiegłym sezonie. Wydaje się, że los Depaya i Braithwaite’a jest przesądzony.
Na transferze Lewandowskiego zyskają polskie kluby – Varsovia, Delta, Znicz, Legia czy Lech – wszystkie dostaną ekwiwalent za wyszkolenie. Dla takiej Varsovii ponad 3 mln złotych to wielka sprawa.