Ach co to był za sierpień! Kibice warszawskiej Legii z pewnością utracili kilka dni z życia, zyskując również nieco dodatkowych siwych włosów w trakcie śledzenia drogi swoich pupili do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. „Wojskowi” zostali dolosowani do grupy E, w której zagrają z Aston Villą, AZ Alkmaar i Zrinjskim Mostar. Dowiedzmy się więcej o przeciwnikach zespołu z Warszawy.
„Boją się nas kibice angielscy” – to fragment z jednej przyśpiewek, regularnie intonowanej na „Żylecie”, sektorze najbardziej zagorzałych kibiców Legii. Wątpimy, aby założona w 1874 roku Aston Villa bała się warszawiaków, ponieważ statystyka gier przeciwko angielskim drużynom nie należy do przyjemnych. Z 39 spotkań polskie zespoły wygrały tylko 9 meczów, osiągając ponadto 11 remisów. W XXI wieku te wygrane są zaledwie trzy. Drużyna z Birmingham, drugiego największego miasta w Wielkiej Brytanii, jest siedmiokrotnym mistrzem Anglii, choć trzeba przyznać, że sześć z tych tytułów zostało zdobyte jeszcze przed I wojną światową. Również siedem razy „The Villans” sięgali po Puchar Anglii, zaś pięciokrotnie po Puchar Ligi Angielskiej – ostatni sukces klubu, jeszcze z połowy lat 90-tych. Największym osiągnięciem Aston Villi było jednak wygranie Pucharu Europy Mistrzów Krajowych w sezonie 1981/1982. W finale „Lwy”, jak brzmi drugi z przydomków drużyny, pokonały słynny Bayern Monachium 1:0.
Trenerem Aston Villi jest Hiszpan Unai Emery, specjalista od wygrywania europejskich trofeów. Na swoim koncie 51-letni szkoleniowiec ma cztery zwycięstwa w Lidze Europy – trzy z Sevillą, jeden z Villarreal. Ponadto w sezonie 2018/2019 jako trener Arsenalu dotarł z „Kanonierami” do finału tych rozgrywek. Czy z „The Villans” jest w stanie powtórzyć poprzednie sukcesy? Ma ku temu odpowiednich wykonawców. Bramki w Birmingham broni aktualny mistrz świata, Emiliano Martinez. Solidna linia obrony z Pau Torresem i Polakiem-rodakiem Matty’m Cashem została w ostatnich dniach wzmocniona Clementem Lengletem, wypożyczonym z FC Barcelony. W drugiej linii podstawowym wyborem trenera Emery’ego są przede wszystkim Brazylijczyk Douglas Luiz i Szkot John McGinn. Za strzelanie goli odpowiadają Ollie Watkins, Leon Bailey oraz pozyskany z Bayeru Leverkusen, przebojowy skrzydłowy Moussa Diaby. W ostatnich tygodniach coraz więcej szans z ławki dostaje również 19-letni Kolumbijczyk Jhon Duran, który na przestrzeni 139 minut w tym sezonie trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. W kadrze zespołu znajduje się jeszcze inny Polak, Filip Marschall, posiadający także brytyjskie obywatelstwo. Do niedawna był także Oliwier Zych, którego wypożyczyła jednak Puszcza Niepołomice.
Ponad 40-tysięczny stadion Villa Park ugości piłkarzy Legii dopiero w 5. kolejce, 30 listopada. Obiekt jednego z najstarszych klubów w Anglii gościł mecze Mistrzostw Świata w 1966 roku oraz spotkania Euro ’96. W 2005 roku był zwykle domowym obiektem seniorskiej reprezentacji Anglii. Na trybunach stadionu w Birmingham można spotkać wiele sław. Zadeklarowanymi fanami „The Villans” są m.in. dwukrotny laureat Oscara, aktor Tom Hanks, Simon Le Bon i Roger Taylor, czyli zespół Duran Duran, były premier Wielkiej Brytanii David Cameron, Tonny Iommi, Geezer Butler i Ozzy Osbourne, czyli członkowie zespołu Black Sabbath oraz członek rodziny królewskiej, następca brytyjskiego tronu, książę Walii William z dynastii Windsorów. Dotychczas polski klub tylko raz mierzył się z zespołem z Birmingham. W sezonie 1977/1978 Górnik Zabrze przegrał dwumecz z Aston Villą w 1/16 Pucharu UEFA (0:2, 1:1). Legia nie będzie faworytem rywalizacji, ale życzylibyśmy sobie, aby warszawiacy popsuli nastroje trybun w Birmingham.
„Boją się nas także holenderscy” – kolejny wers zasłyszany przy Łazienkowskiej również był proroczy w losowaniu fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Los bowiem skrzyżował drogi „Wojskowych” z przeciwnikiem z Holandii. Bilans starć z Holendrami jest dla nas wielce niekorzystny – z 41 spotkań polskie kluby wygrały 8, a zremisowały raptem 6. Rywalem warszawskiego zespołu będzie założony w 1967 roku, a więc stosunkowo młody klub, AZ Alkmaar. Dwukrotni mistrzowie Holandii oraz czterokrotni triumfatorzy krajowego pucharu mają także na swoim koncie występ w finale Pucharu UEFA. W sezonie 1980/1981 ulegli w dwumeczu angielskiemu Ipswich Town (0:3, 4:2). W XXI wieku zespół „Kaaskoppen” (hol. Serogłowi) trzynastokrotnie uczestniczył w fazie grupowej europejskich rozgrywek. Szczególnie udany był poprzedni sezon. AZ dotarł do półfinału Ligi Konferencji Europy, w którym przegrał oba spotkania z londyńskim West Hamem, późniejszym triumfatorem rozgrywek. Na osłodę młodzież zespołu z Alkmaar triumfowała w Młodzieżowej Lidze Mistrzów, pokonując w finale chorwacki Hajduk Split aż 5:0, „gniotąc” po drodze tak uznane akademie jak Real Madryt (4:0) i FC Barcelona (3:0). W Alkmaar umieją szkolić piłkarzy.
Szkoleniowcem AZ od 3 lat jest Pascal Jansen. W składzie „Kaaskoppen” mamy kilka uznanych nazwisk na rynku piłkarskim. Pewniakiem w bramce jest doświadczony reprezentant Australii Matthew Ryan. Kapitanem zespołu jest reprezentant Holandii Jordy Clasie, a oprócz niego regularne występy w barwach „Oranje” ma jeszcze Bruno Martins Indi, obecnie kontuzjowany. Kluczowymi postaciami w zespole z Alkmaar są ofensywny pomocnik Dani de Wit, środkowy napastnik i najlepszy strzelec zespołu Vangelis Pavlidis oraz młodzi skrzydłowi Mayckel Lahdo i Ruben van Bommel, syn Marka, byłej gwiazdy reprezentacji Holandii oraz wnuk trenera Berta van Marwijka, wicemistrzów świata z drużyną Oranje z 2010 roku. Próżno szukać w składzie AZ gwiazd wielkiej piłki, czy choćby bardziej rozpoznawalnych nazwisk. Eredivise jest wciąż ligą, która dostarcza bogatszym klubom Europy zawodników. W lecie holenderską drużynę opuściło pięciu podstawowych graczy, sprzedanych za łączną kwotę ok. 60 milionów Euro. Znakomita akademia pozwala jednak łatać braki personalne bez większego uszczerbku w jakości gry zespołu.
Dotychczas tylko raz w europejskich pucharach AZ mierzył się z polską drużyną. W sezonie 2004/2005 w ramach Pucharu UEFA brązowy medalista rozgrywek Ekstraklasy, Amica Wronki, przegrał na własnym boisku z Holendrami 1:3. Legia będzie pierwszym polskim zespołem, który zagości na niespełna 20-tysięcznym AFAS Stadion. Pojemność stadionu stanowi niemal 1/5 populacji miasta. Obiekt dał się poznać mediom w 2019 roku, gdy z powodu szalejących w Holandii wichur zawaliła się część dachu. Rekonstrukcja zadaszenia zajęła cztery miesiące. Z kolei w ubiegłym roku z najgorszej strony dali się poznać fani AZ, którzy po zakończeniu spotkania przeciwko West Hamowi zaatakowali sympatyków „Młotów”, wśród których znajdowały się rodziny i znajomi piłkarzy z Londynu. Można mieć zatem wątpliwości czy fani holenderscy przestraszą się Legii, która, tak jak w przypadku Aston Villi, również nie będzie faworytem dwumeczu z Alkmaar.
W przeciwieństwie do Rakowa „Wojskowi” trafili w swojej grupie na przeciwnika, z którym powinni sobie poradzić. Hrvatski športski klub Zrinjski Mostar, bo tak nazywa się rywal warszawiaków, to aktualny mistrz Bośni i Hercegowiny oraz zdobywca krajowego pucharu. Założony w 1905 roku klub jest ośmiokrotnym mistrzem swojego kraju. Długa historia Zrinjskiego nie jest związana zbyt mocno z jugosłowiańskim futbolem. Zespół grał głównie w mistrzostwach Mostaru, a przed II wojną światową sporadycznie mierzył się z drużynami z Zagrzebia, Sarajewa czy Banja Luki. Podczas działań wojennych drużyna z Mostaru brała udział w rozgrywkach marionetkowej, faszystowskiej Chorwacji, za co po zakończeniu wojny Zrinjski został wykluczony z rozgrywek w Jugosławii. W 1945 roku znalazł się na liście zakazanych klubów za „bycie narzędziem nacjonalistycznej propagandy”. Po uzyskaniu niepodległości przez Bośnię i Hercegowinę w 1992 roku drużyna wróciła do „życia”. Popularni „Plemići” (boś. Szlachta) to starzy znajomi Legii. Oba zespoły mierzyły się w II rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów w sezonie 2016/2017, a katem Zrinjskiego był Nemanja Nikolić. Wówczas warszawski zespół awansował do fazy grupowej Champions League.
Od listopada ubiegłego roku zespół prowadzi 50-letni trener Krunoslav Rendulić. W składzie drużyny z Mostaru nie znajdziemy ani obecnych gwiazd piłki, ani nawet poważnych reprezentantów swoich krajów. W szeregach drużyny są jednak interesujący zawodnicy. Ligową przeszłość w polskiej Ekstraklasie mają bramkarz Marko Marić (Lechia Gdańsk), Ivan Jukić (Korona Kielce) oraz Zvonimir Kožulj (Pogoń Szczecin, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Sandecja Nowy Sącz). Marić jest podstawowym zawodnikiem zespołu. Niekwestionowanym liderem Zrinjskiego jest kapitan drużyny, napastnik Nemanja Bilbija, niezwykle skuteczny zawodnik, który w barwach klubu z Mostaru w 222 meczach strzelił 141 goli. Ciekawą przeszłość piłkarską ma drugi z napastników, Tomislav Kiš, za którym występy w silniejszych od bośniackiej ligach – chorwackiej i belgijskiej. Zagraniczną przygodę ma za sobą również skrzydłowy, Mario Tičinović, który spędził kilka lat w Danii, Belgii i Chorwacji. Do rozgrywek Ligi Konferencji Europy został zgłoszony także… wicemistrz świata z 2018 roku, Filip Bradarić. Pozyskany latem defensywny pomocnik, który w ubiegłym sezonie pozostawał bez klubu, wciąż nie zadebiutował w zespole „Plemićich”, a jego ewentualna dyspozycja będzie olbrzymią niewiadomą.
Wyjazd do Mostaru, który jest prawdziwym bałkańskim kotłem kulturowym, to nie tylko wyzwanie sportowe. Oprócz niezaprzeczalnych walorów turystycznych, m.in. słynnego, XVI-wiecznego, kamiennego Starego Mostu, to także powrót do czasów słusznie minionych jeśli chodzi o infrastrukturę sportową. Stadion pod Bijelim Brijegom to prawdziwy relikt socjalistycznej architektury. Stan niegdyś 25-tysięcznego obiektu jest daleki od standardów UEFA, ale Bośniacy robią wszystko, aby dostępne dla kibiców ok. 9 tysięcy krzesełek pozwoliły osiągnąć minimum przyzwoitości. Latem „Biały Brzeg” otrzymał nową, hybrydową murawę. Artur Jędrzejczyk z pewnością będzie miał fleszbeki z czasów juniorskich, kiedy obiekty, takie jak w Mostarze, były w Polsce na porządku dziennym.
Obowiązkiem Legii powinien być komplet punktów z mistrzem Bośni i Hercegowiny. Każdy zdobyty punkt ponad to będzie traktowany jako niespodzianka, a jednocześnie piękny dodatek do europejskiej przygody. Pełna kontrastów grupa zapewni sporo emocji, jeżeli tylko rywale z Europy Zachodniej poważnie potraktują rozgrywki Ligi Konferencji Europy. Legii życzymy jak najlepszej postawy w grupie E.