Z różnym skutkiem radziły sobie w europejskiej kampanii polskie drużyny. Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa dość gładko rozprawiły się ze swoimi rywalami. Śląsk okrutnie męczył się z łotewskim kopciuszkiem, ale awansował dalej. Z kolei krakowska Wisła poległa z kretesem w starciu z Rapidem Wiedeń. Szczęściem krakusów jest dalsza rywalizacja w Lidze Konferencji. Poznajmy kolejnych rywali naszych reprezentantów, wśród których mamy „starych znajomych”.
Białostoczanie nie mieli żadnych problemów z pokonaniem litewskiego FK Panevėžys. Mistrzowie Litwy przyjęli od „Jagi” siedem „sztuk”, ratując się jedynie honorowym golem w rewanżowym meczu w Białymstoku. Teraz na drodze zespołu ze stolicy Podlasia staje dużo mocniejszy rywal, ale już dość dobrze znany kibicom znad Wisły. Przeciwnikiem Jagiellonii będzie bowiem mistrz Norwegii FK Bodø/Glimt. Norwegowie niemal 1,5 roku temu potykali się z Lechem Poznań w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Poznaniacy dali wówczas znakomity przykład drużynie trenera Adriana Siemieńca, remisując na Półwyspie Skandynawskim i wygrywając 1:0 w Poznaniu. Nie mielibyśmy nic przeciwko podobnemu scenariuszowi w wykonaniu „Jagi”.
Bodø to 50-tysięczne, portowe miasto, malowniczo położone nad fiordami w północno-zachodniej Norwegii. W 2024 roku, obok estońskiego Tartu i austriackiego Bad Ischl, jest jedną z trzech Europejskich Stolic Kultury. Od 1916 roku jest również siedzibą Fotballklubben Bodø/Glimt. W latach 30. jako jeden z pierwszych klubów rozpoczął treningi na hali, co było sposobem na ostry, arktyczny klimat okolic. Nowatorskie podejście przyniosło wymierne efekty. Do początku lat 70. Glimt był czołowym klubem północnej Norwegii. Drużyny z północy nie były jednak dopuszczone do ogólnokrajowych rozgrywek aż do 1963 roku, kiedy zdecydowano się je włączyć do krajowego pucharu. Wynikało to z przesądu, że prezentują niewystarczający poziom. Możliwość rywalizowania w lidze otrzymały dopiero dekadę później.
Dziś Bodø/Glimt jest trzykrotnym mistrzem i dwukrotnym zdobywcą Pucharu Norwegii. Od pięciu lat jest także regularnym uczestnikiem europejskich pucharów. Na koncie norweskiej drużyny jest m.in. ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy przeciwko AS Romie w sezonie 2021/2022, w którym z kwalifikacji do Ligi Mistrzów Bodø zostało wyrzucone przez Legię Warszawa. Norwegowie na co dzień rozgrywają swoje mecze na stadionie Aspmyra, posiadającym nieco ponad 8 tysięcy miejsc. W trwającym sezonie 2024 (norweska Elitserien gra systemem wiosna-jesień) obrońcy tytułu są liderem tabeli, będąc jednocześnie najskuteczniejszą i najlepiej broniącą drużyną rozgrywek.
Do najskuteczniejszych zawodników zespołu należą napastnicy Kasper Høgh (7 goli), August Mikkelsen i wypożyczony z Eintrachtu Frankfurt Jens Peter Hauge (po 4 goli), a także pomocnicy – Patrik Berg i kapitan drużyny Ulrik Sandnes (po 6 trafień). Na uwagę zasługuje również Hakon Evjen, autor 8 asyst. W poprzedniej rundzie Norwegowie ograli mistrza Łotwy w identycznym stosunku jak „Jaga”, Liczymy, że białostoczanie będą w stanie powtórzyć wyniki Legii i Lecha, a w efekcie awansować do kolejnej, ostatniej już rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów.
Zdobywca Pucharu Polski, Wisła Kraków, nie podołała zadaniu. Pierwszoligowiec był wyraźnie słabszy od wiedeńskiego Rapidu, przegrywając oba spotkania. Na szczęście dla podopiecznych trenera Kazimierza Moskala porażka nie oznacza końca przygody w Europie. „Wiślacy” spadli bowiem do kwalifikacji do Ligi Konferencji, w której ich rywalem będzie słowacki Spartak Trnava. Drużyna ze Słowacji również nie jest w naszym kraju anonimowa. W ostatniej dekadzie Słowacy trzykrotnie mierzyli się z reprezentantami polskiej ligi w europejskich pucharach i dwukrotnie wychodzili z tych rywalizacji zwycięsko. Krakusów czeka zatem niełatwa przeprawa.
Leżąca w zachodniej Słowacji, ok. 50 km od graniczącej z Austrią Bratysławy, 60-tysięczna Trnava od wieków była tyglem kulturowym, w którym mieszały się nacje słowacka, węgierska czy niemiecka. Ze względu na dużą liczbę kościołów w obrębie murów miejskich, miasto nazywane jest „Małym Rzymem” lub „Słowackim Rzymem”. Trnava jest ważnym ośrodkiem słowackiego przemysłu w branży inżynierii mechanicznej (zakłady produkcyjne dla grupy PSA – producenta marek Peugeot i Citroen). Miasto jest domem miejscowego Spartaka, który w ostatnich latach przeżywa futbolowy rozkwit.
Założony 30 maja 1923 roku w wyniku fuzji dwóch lokalnych klubów Spartak (wówczas ŠK Rapid Trnava) swoje największe tryumfy świętował na przełomie lat 60. i 70., gdy zdobył pięć tytułów mistrza Czechosłowacji i z powodzeniem rywalizował z czołowymi europejskimi klubami w Pucharze Europy (ćwierćfinał i półfinał), a także wygrał Puchar Mitropa – europejskie rozgrywki dla drużyn z Europy Środkowej (spadkobierców po Austro-Węgrach), rozwiązane po sezonie 1991/1992. Dopiero w 2018 roku Spartak wrócił na szczyt, zdobywając tytuł mistrzowski pierwszy raz od 45 lat. Obecnie klub należy do czołówki słowackiej Niké Ligi obok Slovana Bratysława, DAC 1904 Dunajska Streda i Žiliny.
Spartak, podobnie jak polskie drużyny, rozpoczął europejską kampanię od II rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji. W starciu z FK Sarajewo zanotował bezbramkowy remis na wyjeździe, natomiast w rewanżu wygrał dość pewnie 3:0. W zespole trenera Michala Gašparika (kiedyś Górnik Zabrze) mamy kilku ciekawych graczy. Najlepszym strzelcem jest 35-letni weteran, w przeszłości wielokrotny reprezentant Słowacji, Michal Ďuriš (14 goli w ubiegłym sezonie). Za nim całe grono graczy z przeszłością w polskiej lidze – kapitan drużyny Roman Prochazka i Filip Bainović (Gornik), Martin Mikovič (Bruk-Bet Termalica Nieciecza), Milan Corryn (Warta Poznań) czy Robert Pich (Śląsk Wrocław i Legia Warszawa). No i faktycznie można pośmiać się z ekipy starych Słowaków, ale za żadne skarby świata nie można ich lekceważyć. Szczególnie w przypadku pierwszoligowej Wisły.
Bliski kompromitacji był wrocławski Śląsk. W starciu z łotewskim Riga FC podopieczni trenera Jacka Magiery musieli odrabiać straty z przegranego 0:1 meczu w stolicy Łotwy. Udało się, ale trudno o optymizm, skoro już piłkarski kopciuszek sprawił wrocławianom nie lada kłopoty. Teraz na drodze Śląska stanie drużyna FC Sankt Gallen. Szwajcarzy byli 5. zespołem ubiegłych rozgrywek szwajcarskiej Super League. Dzięki dobrym wynikom notowanym przez FC Basel i Young Boys Berno popularni „Espen” (taki przydomek nosi zespół z Sankt Gallen), mimo przeciętnej lokaty w zestawieniu na koniec sezonu, uzyskali przywilej gry w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. Śląsk ostatni raz grał ze szwajcarskim klubem przeszło 40 lat temu (z Servette Genewa w sezonie 1982/1983). Ostatnim polskim klubem, który mierzył się z „Helwetami” był Lech Poznań (z Bazyleą w sezonie 2015/2016)
Sankt Gallen to 75-tysięczne miasto w północnej-wschodniej Szwajcarii, malowniczo położone w alpejskiej dolinie zbiegającej do znajdującego się nieopodal Jeziora Bodeńskiego. Miasto swą nazwę zawdzięcza irlandzkiemu misjonarzowi św. Gallowi, który w 612 roku założył w tym miejscu swoją pustelnię, przekształconą później w klasztor. Ponieważ Gall wybrał miejsce na niestabilnym gruncie, wszystkie budynki w Sankt Gallen, jak jeden mąż, stawiane są na palach. Jest to jedno z najwyżej położonych miast w całej Szwajcarii, a zimą pada tam mnóstwo śniegu.
Historia piłki nożnej w Sankt Gallen sięga XIX wieku. Fussballclub Sankt Gallen został założony 19 kwietnia 1879 roku i w tym roku świętuje swoje 145 urodziny. Udział w europejskich pucharach byłby wspaniałym prezentem urodzinowym. Mimo tak długiego istnienia lista sukcesów klubu jest dość krótka – dwa mistrzostwa Szwajcarii (sezony 1903/1904 i 1999/2000) oraz jeden krajowy puchar (1968/1969). W zmaganiach kontynentalnych najlepszym wynikiem „Espen” był udział w fazie grupowej Ligi Europy w sezonie 2013/2014 (ostatnie miejsce w grupie A z Valencią, Swansea i Kubanią Krasnodar). Zespół rozgrywa swoje mecze na niemal 20-tysięcznym stadionie Kybunpark, oddanym do użytku w 2005 roku.
W porównaniu z Polską działacze Sankt Gallen są niezwykle cierpliwi. Trener Peter Zeidler, mimo braku spektakularnych sukcesów, pracuje z drużyną nieprzerwanie od 2018 roku. „Zielono-biali” są stosunkowo młodym zespołem, a żaden z graczy nie przekroczył jeszcze 30 roku życia. Najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny jest reprezentant Demokratycznej Republiki Konga Chadrac Akolo (w minionym sezonie 15 goli). Obok niego wyróżniającymi się postaciami są: drugi z napastników Francuz William Guebbels (8 goli/5 asyst) oraz lewy pomocnik Christian Witzig (5 goli/9 asyst). W poprzedniej rundzie Szwajcarzy uporali się w dwumeczu z kazachskim Tobołem Kustanaj, wygrywając oba spotkania. Nie liczymy na cud w wykonaniu Śląska, natomiast życzylibyśmy sobie, żeby przygoda wrocławian wniosła cokolwiek do dorobku Polski w rankingu krajowym UEFA.
Najłatwiejszą drogę do fazy grupowej, z uwagi na wciąż dość okazałe punkty rankingowe, miała mieć Legia Warszawa. Miała, bowiem los figlarz połączył „Wojskowych” w parę z kolejnym dobrym „znajomym” z pucharowych zmagań na europejskiej scenie, duńskim Brøndby IF. Na rozgrzewkę podopieczni trenera Gonçalo Feio gładko uporali się z walijskim Cearnarfon Town, aplikując rywalom w dwumeczu aż 11 goli, nie tracąc przy tym żadnego. Cytując klasyka: „Mają rozmach.”. Teraz jednak poprzeczka wędruje w górę.
Brøndbyvester, miasto-siedziba duńskiego klubu, mylnie lokalizowanego w Kopenhadze, to 20-tysięczna miejscowość znajdująca się na przedmieściach stolicy Danii, ale należąca do jej ogromnej aglomeracji. Charakterystycznym obrazkiem miasta jest niska zabudowa z przewagą domów jednorodzinnych i szeregowych. W samym sercu miejscowości znajduje się Brøndbyvester Landsby, czyli wieś w środku miasta, z wąskimi uliczkami i chatami krytymi strzechą. Miejsce znalazł tu także stadion drużyny „Drengene fra Vestegnen” (dun. Chłopcy z zachodnich peryferii; przydomek klubu) – 30-tysięczny Vilfort Park.
Brøndbyernes Idrætsforening, bo tak brzmi pełna nazwa klubu, jest stosunkowo młodą drużyną. Założony 3 grudnia 1964 roku zespół jest 11-krotnym mistrzem Danii i 7-krotnym zdobywcą pucharu kraju. W starciu z Duńczykami Legia ma do wyrównania rachunki krzywd. Brøndby w swojej historii pokonało w europejskich pucharach Zagłębie Lubin, Amicę Wronki, Lechię Gdańsk, Pogoń Szczecin i właśnie drużynę ze stolicy Polski (gorszy bilans goli zdobytych na wyjeździe w dwumeczu kwalifikacji do Ligi Europy 2009/2010). Jedynie łódzki Widzew w eliminacjach do Ligi Mistrzów 1996/1997 zdołał wygrać dwumecz z aktualnym wicemistrzem Danii.
W drodze do III rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji Brøndby mierzyło się z „ofiarą” Wisły Kraków, czyli kosowskim Llapi Podujevë. Po zwycięstwie 6:0 u siebie, Duńczycy zaledwie zremisowali 2:2 w Kosowie. Od stycznia 2023 roku zespół prowadzony jest przez trenera Jespera Sørensena. W składzie duńskiej ekipy mamy reprezentanta Austrii, Patricka Pentza, który był pierwszym wyborem selekcjonera Austriaków podczas ostatniego EURO, a także byłego wielokrotnego reprezentanta Danii, Daniela Wassa. Tercet ofensywny Mathias Kvisgtgaarden – Yuito Suzuki – Ohi Omoijuanfo zdobył w minionym sezonie łącznie 31 goli, dokładając do tego 18 asyst. Kontuzja kolana wykluczyła z gry Nicolaia Vallysa, który przed urazem legitymował się zdobyczą 13 goli i 9 asyst.
Żaden z naszych przedstawicieli nie jest faworytem swojego dwumeczu. Jagiellonia jest w uprzywilejowanej sytuacji, bowiem na pewno zagra przynajmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji. Jej awans byłby miłym zaskoczeniem, podobnie jak ewentualny sukces Legii. Przed Śląskiem i Wisłą trudne wyzwania, ale liczymy, że obie drużyny tanio skóry nie sprzedadzą.