Skip to main content

W ostatniej części naszej serii stanęliśmy przed zadaniem najtrudniejszym. Wszyscy bowiem znamy reprezentantów Argentyny, a ich poczynania na wielkich imprezach śledziliśmy wielokrotnie. W dzisiejszym tekście postaramy znaleźć te informacje, których o argentyńskiej kadrze mogliście nie wiedzieć lub zapomnieć.

Nawet bez wielkiej znajomości geografii bez problemów odnajdziecie Argentynę na mapie. Obok Chile i Urugwaju jest jednym z trzech krajów znajdujących się na południu Ameryki Południowej. Nazwa „Argentyna” pochodzi od łacińskiego słowa „argentum”, co oznacza srebro i jest związana z legendą o górach pełnych srebra, która była powszechna wśród pierwszych europejskich odkrywców Niziny La Platy. Legenda jak zawsze okazała się nieprawdą, bowiem najbliższa kopalnia złóż srebra znajduje się w Boliwii, będącej północnym sąsiadem Argentyny. Ślady pierwszych osadników na południowych krańcach Patagonii sięgają późnego paleolitu. Hiszpańska konkwista na argentyńskich ziemiach rozpoczęła się w 1502 roku wraz z przybyciem statku Amerigo Vespucciego. W 1536 roku Pedro de Mendoza założył Port Matki Boskiej Dobrych Wiatrów (hiszp. Puerto de Santa Maria del Buen Ayre), znany dzisiaj jako Buenos Aires, będące od ponad 400 lat stolicą Argentyny. W wyniku ataków ludności tubylczej miasto zostało opuszczone dwa lata później, a potem założone ponownie w 1580 roku przez Juana de Garaya.

Przez ponad 200 lat dzisiejsza Argentyna była hiszpańską kolonią. Niepodległość została uzyskana na początku XIX wieku, dzięki powstaniu południowych narodów Ameryki Południowej przeciwko hiszpańskiemu panowaniu. Jego przywódcą był Jose de San Martin, który jest bohaterem narodowym Argentyńczyków, nazywanym „Ojcem Ojczyzny”. Jego imieniem jest nazwane bardzo wysokie odznaczenie państwowe – Order Wyzwoliciela San Martina. Proklamacja niepodległości nastąpiła 9 lipca 1816 roku. Liczne wojny domowe i wielka fala emigracji z Europy w XIX wieku na zawsze zmieniły argentyńską kulturę i demografię. Kolejny wiek przyniósł Argentynie liczne zamachy stanu oraz permanentny kryzys polityczny i gospodarczy. Poważny kryzys finansowy z końca lat 90. ubiegłego stulecia sprawił, że teraz znajduje się ona w gronie krajów rozwijających się. Argentyńczycy to jednak silna nacja. W XXI wieku kraj przeszedł znaczną zmianę, zmniejszono poziom ubóstwa, zwiększając jednocześnie liczbę ludzi budujących klasę średnią, która stanowi obecnie 45% populacji.

Argentyna jest ósmym największym krajem świata. Na jej terenie znajduje się najwyższy szczyt Ameryki Południowej, Aconcagua (6962 m n.p.m.) oraz ósma najniższa depresja świata – tafla jeziora Laguna del Carbon znajduje się 105 metrów pod poziomem morza. Ciekawostką geograficzną Argentyny jest trójstyk granic z Paragwajem i Brazylią, który znajduje się na… środku dwóch rzek, w miejscu w którym rzeka Iguaçu wpada do Parany. Dziewiętnastowieczna emigracja sprawiła, że struktura etniczna Argentyńczyków jest dość skomplikowana. Niemal 80% stanowią biali pochodzenia europejskiego (w tym ok. 200-tysięczna Polonia). Wkład Polaków w budowę argentyńskiego państwa został doceniony w 1995 roku świętem narodowym na ich cześć. Argentyna jest jedynym krajem, w którym co roku 8 czerwca obchodzony jest Dzień Polskiego Osadnika (hiszp. Dia del Colono Polaco). Dzień ten upamiętnia przybycie pierwszych Polaków do Argentyny w czerwcu 1897 roku. Znaczna część emigrantów z naszego kraju oraz ich potomków uległa całkowitej asymilacji w argentyńskim społeczeństwie.

Z czym możecie kojarzyć Argentynę? Południowoamerykański kraj jest ojczyzną tanga. Początkowo tańca uczyli się przedstawiciele niższych warstw społecznych, bowiem tango było uznawane za niemoralny taniec. Za sprawą włoskiego aktora Rudolpha Valentino w latach 20. tango trafiło na salony. Argentyna słynie również z produkcji wysokiej klasy wołowiny przeznaczanej na steki. Z obszaru tego kraju wywodzi się popularna w ostatnich latach yerba mate. To również ojczyzna wielu znanych ludzi w popkulturze. To tu urodzili się m.in. kubański rewolucjonista Ernesto „Che” Guevara oraz Jorge Maria Bergoglio, bardziej znany jako Papież Franciszek. Kultura argentyńska jest nierozerwalnie związana z europejską imigracją. Wpływy Starego Kontynentu odnajdziemy nie tylko w rzemiośle, muzyce czy literaturze, ale także w popularności niektórych sportów np. polo i piłki nożnej. Ta ostatnia urasta w Argentynie do rangi religii, a kibice czczą kultem swoje kluby, reprezentację oraz jej legendy.

Początki futbolu w Argentynie sięgają drugiej połowy XIX wieku. Dwaj angielscy imigranci, Thomas i James Hogg zorganizowali 9 maja 1867 roku spotkanie, podczas którego został założony Buenos Aires Football Club – pierwszy w historii Argentyny klub piłki nożnej. Niewiele ponad miesiąc później na stadionie należącym do klubu krykieta w Buenos Aires rozegrano pierwszy udokumentowany mecz piłkarski, w którym zagrały dwie drużyny angielskich kupców, każda po 8 zawodników, jedna w czerwonych czapkach, druga w białych. Pod koniec XIX wieku kluby piłkarskie zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Najstarszym, wciąż aktywnym zespołem jest założony w 1887 roku Quilmes Atletico Club, obecnie zespół drugiej ligi argentyńskiej. Cztery lata później zorganizowano pierwsze w historii rozgrywki ligowe. Najwyższa liga Argentyny to czwarte najstarsze rozgrywki piłkarskie świata po mistrzostwach Anglii, Szkocji oraz Irlandii. To jednak argentyńska liga należy do najbardziej pokręconych lig na świecie. Latami rozgrywano dwa odrębne turnieje, które w ciągu jednego sezonu wyłaniały dwóch równorzędnych mistrzów. Najbardziej utytułowanym klubem w Argentynie jest stołeczne River Plate Buenos Aires – 37-krotny mistrz kraju, biorący udział w rozgrywkach nieprzerwanie od 114 sezonów! Niewiele gorzej radził sobie lokalny rywal „Los Milionarios” (bo taki przydomek nosi River Plate), czyli Boca Juniors, mający na koncie 35 tytułów mistrzowskich. Derby Buenos Aires pomiędzy River i Boca nazywane są Superclasico i zostały rozegrane już 258 razy! W 2004 roku brytyjski tygodnik The Observer umieścił derbowe starcie na liście „50 sportowych rzeczy, które musisz zrobić nim umrzesz”.

Dekadę po utworzeniu ligi powołano do życia reprezentację Argentyny. Jej pierwszy mecz przeciwko Urugwajowi z 16 maja 1901 roku nie jest jednak uznawany jako oficjalny, ponieważ nie został zorganizowany przez Urugwajski Związek Piłkarski (UFA), lecz przez urugwajski klub Albion F.C. z Montevideo. W kolejnym roku, 20 lipca 1902, rozegrano z tym samym rywalem na tym samym boisku. Argentyńczycy wygrali z Urugwajem 6:0, a strzelcem historycznej, pierwszej bramki był Carlos Edgar Dickinson. Co ciekawe, w tym spotkaniu Urugwajczycy strzelili dwie bramki samobójcze. Spotkania obu drużyn są najczęściej rozgrywanymi międzynarodowymi derbami w historii piłki nożnej. Ubiegłoroczna, listopadowa wygrana Argentyny w Montevideo 1:0 była 197 starciem z Urugwajem. Argentyńczycy wygrali po raz 92, Urugwajczycy mają na koncie 57 zwycięstw, padło także 48 remisów.

Argentyna to jedna z najlepszych reprezentacji w historii futbolu. „Albicelestes”, jak nazywana jest drużyna narodowa, to 15-krotni mistrzowie Copa America, dwukrotni mistrzowie świata oraz dwukrotni triumfatorzy turnieju olimpijskiego w piłce nożnej. Argentyńczycy byli uczestnikami 18 turniejów o Puchar Świata. W latach 1938-1954 zostali wycofani z udziału w trzech kolejnych mundialach z powodu błędów i kaprysów Argentyńskiej Federacji Piłkarskiej (AFA) lub rządu Peronistów, którzy nie byli pewni sukcesu reprezentacji, kreowanej przez władzę jako najlepszą na świecie. Tylko raz kadra Argentyny nie zdołała zakwalifikować się do światowego czempionatu. W eliminacjach do mundialu rozgrywanego w 1970 roku w Meksyku „Albicelestes” w grupie 1 uplasowali się za plecami Peru i Boliwii, wygrywając zaledwie jedno spotkanie z czterech.

Dwa tytuły mistrzowskie Argentyny dzieli zaledwie 8 lat. W 1978 roku Argentyńczycy triumfowali na własnym terenie, w 1986 w… Meksyku, który po raz drugi organizował mundial. Swoisty chichot losu po nieudanych kwalifikacjach do pierwszej meksykańskiej imprezy. Kadra z mundialu ’78 pamiętana jest głównie dzięki genialnemu Mario Kempesowi, który z 7 golami został królem strzelców tamtej imprezy, mając na rozkładzie również reprezentację Polski. Kadra prowadzona przez Cesara Luisa Menottiego świętowała na Estadio Monumental w Buenos Aires zwycięski finał, wygrany 3:1 po dogrywce z Holendrami. Menotti nie zabrał na turniej 17-letniego Diego Armando Maradony, któremu rok wcześniej dał zadebiutować w reprezentacyjnych barwach. Głodny sukcesu po nieudanym mundialu w Hiszpanii, który zakończył z czerwoną kartką, „Boski” Diego, już jako kapitan drużyny, zagrał w 1986 roku turniej życia. Skonfliktowany z kapitanem mistrzowskiej drużyny z 1978 roku Danielem Passarellą potrafił na czas imprezy schować animozje do kieszeni. Argentyńczycy rozpędzali się z meczu na mecz, a koncert Maradony rozpoczął się w fazie pucharowej. Mecz z Anglikami przeszedł do historii jednocześnie jako największe oszustwo w dziejach oraz jako jedna z najlepszych akcji. W ciągu 4 minut „El Pibe de Oro” (hiszp. Złoty Chłopiec) najpierw strzelił gola ręką, mówiąc w późniejszych wywiadach, że była to „ręka Boga”, zaś kilka chwil później popisał się fenomenalnym rajdem.

Maradona otrzymał piłkę na własnej połowie, sprytnym zwodem „związał” dwóch Anglików i ruszył prawą flanką w kierunku bramki Petera Shiltona. Podczas niemal 70-metrowego sprintu oszukał kolejnych dwóch rywali, zamarkował strzał kładąc Shiltona na murawie i strzelił do pustej bramki. Jedenaście dotknięć piłki w ciągu 11 sekund. FIFA okrzyknęła tę akcję „golem stulecia”. Te dwie bramki definiowały cały kunszt Diego – wirtuoza, który nie cofnął się przed niczym, aby wygrać. Napastnik Jorge Valdano wspominał po latach: „Z początku usiłowałem dotrzymać mu kroku, żeby nie zostawiać go sam na sam z przeciwnikami, ale potem zrozumiałem, że po prostu jestem jednym z widzów. Do niczego nie mogłem się przydać, to był jego gol, bez związku z resztą drużyny, własny wyczyn Diego, który można było tylko podziwiać.”. Maradona w „pojedynkę” ograł w półfinale Belgów, aby w finale wznieść się na wyżyny altruizmu. Niemcy podwajali lub potrajali krycie genialnej „dziesiątki” „Albicelestes”, dzięki czemu tworzyły się przestrzenie dla Valdano i Jorge Burruchagi. Mimo ograniczonego miejsca geniusz Maradony potrafił wykreować przewagi dla reszty drużyny. To właśnie Diego wypuścił na wolne pole Burruchagę, który pięć minut przed końcem finału ustali wynik meczu na 3:2. Argentyna po raz drugi podniosła Puchar Świata.

W Katarze w buty po Maradonie z pewnością będzie chciał wejść Lionel Messi, dla którego może być to ostatni mundial w karierze. Sam to zresztą zapowiedział. Filigranowy geniusz, który jest liderem w historii reprezentacji Argentyny w ilości występów (164) i strzelonych goli (90) wciąż znajduje się na długiej liście argentyńskich gwiazd, którym w kolekcji trofeów brakuje złotego medalu mistrzostw świata. Gabriel Batistuta, Diego Simeone, Juan Sebastian Veron, Hernan Crespo, Javier Zanetti, Claudio Caniggia czy Carlos Teves na światowych czempionatach oglądali ceremonie medalowe już w telewizji. Messi ma już srebro zdobyte 8 lat temu w Brazylii. Złoto byłoby pięknym zamknięciem nieprawdopodobnej kariery napastnika z Rosario. Czy to najlepszy moment na taki sukces? Wiele wskazuje, że tak.

Reprezentacja Argentyny dawno nie była w równie komfortowej sytuacji. Kwalifikacje do mundialu przeszli jak burza, ustępując jedynie Brazylijczykom. Na katarski turniej „Albicelestes” jadą z passą 35 meczów bez porażki, choć tę statystykę należy brać nieco z przymrużeniem oka. Argentyńczycy bowiem nie mierzyli się przez ten czas z mocnymi rywalami z Europy, co nieco rzutuje na, bądź co bądź, rewelacyjny wynik zespołu prowadzonego przez Lionela Scaloniego. Siłą sztabu argentyńskiego selekcjonera są byli reprezentanci – Pablo Aimar, Roberto Ayala i Walter Samuel. W Argentynie mówi się, że to właśnie sztab szkoleniowy, a nie sam Scaloni, odpowiada za dobre wyniki reprezentacji, która w ostatnich 28 meczach straciła raptem 11 goli. Eksperci z Ameryki Południowej nieśmiało sugerują, że „Albicelestes” wreszcie mają drużynę przed mundialem, czego nie można było powiedzieć o poprzednich kadrach na światowe czempionaty. Scaloni przedstawił listę 48 nazwisk branych pod uwagę przy ustalaniu ostatecznej kadry na turniej. Trudno jednak oczekiwać wielkich niespodzianek. Poprzedni medal na mundialu pamiętają jedynie Messi i Angel di Maria. Wsparci Lautaro Martinezem, wracającym do formy Paulo Dybalą (o ile ten się wyleczy), młodym-gniewnym Julianem Alvarezem czy doświadczonym Nicolasem Otamendim, Argentyńczycy mogą otwarcie mówić o swoich medalowych aspiracjach.

Historia spotkań reprezentacji Polski z kadrą Argentyny nie jest korzystna dla Biało-Czerwonych. Trzy wygrane, dwa remisy i 6 porażek składają się na smutny bilans. Na turniejach o Puchar Świata spotykaliśmy się z Argentyńczykami dwukrotnie – w 1974 wygraliśmy 3:2 po dwóch golach Grzegorza Laty i trafieniu Andrzeja Szarmacha, ale już 4 lata później wspomniany wcześniej Kempes rozwiał marzenia kadry Jacka Gmocha o powtórzeniu wyniku Kazimierza Górskiego. Ostatni raz mierzyliśmy się z „Albicelestes” w 2011 roku, wygrywając na stadionie Legii 2:1 po bramkach Adriana Mierzejewskiego i Pawła Brożka. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, iż w tamtym meczu zaserwowano nam „trzeci garnitur” reprezentacji Argentyny.

Argentyńczycy są obok Brazylii, Francji i Anglii jednymi z faworytów do końcowego triumfu w katarskim turnieju. Po raz kolejny na wielki turniej jadą z wielkimi nazwiskami, głodnymi narodowego sukcesu. Na papierze losowanie sprzyjało podopiecznym Scaloniego, a my z ogromną ciekawością będziemy przyglądać się poczynaniom kadry w biało-błękitnych strojach. To może być przepiękne tango wśród piasków pustyni, choć spektakularne potknięcie podczas tego tańca nie będzie wielką niespodzianką, zwłaszcza że już w 1/8 finału Argentyńczycy mogą trafić na Danię lub Francję.

Related Articles