Wsteczne odliczanie do Mundialu w Katarze rozpoczęte, a my kontynuujemy naszą serię o rywalach Biało-Czerwonych w grupie C. Dziś poznamy przedstawiciela azjatyckiej federacji piłkarskiej – Arabię Saudyjską, która będzie przeciwnikiem podopiecznych trenera Czesława Michniewicza w meczu numer 2.
Nie trudno znaleźć na mapie świata Arabię Saudyjską. Terytorium tego kraju zajmuje 2/3 powierzchni Półwyspu Arabskiego. Istnieją dowody na to, że zamieszkiwanie ludzi na Półwyspie Arabskim sięga około 63 tysięcy lat wstecz. Jednak pierwsze organizmy państwowe powstały na przełomie VIII i VII wieku przed naszą erą. Sama historia Arabii Saudyjskiej sięga XVIII wieku, gdy Nadżdu-Muhammad ibn Saud po raz pierwszy zjednoczył plemiona arabskie. Oficjalne zjednoczenie nastąpiło dopiero w XX wieku. 23 września 1932 roku powstało Królestwo Arabii Saudyjskiej istniejące do dziś, które jest jedną z nielicznych obecnie na świecie monarchii absolutnych. I choć kraj jest niemal 7 razy większy od Polski, z uwagi na pustynie zajmujące niemal połowę terytorium, mieszka w nim około 4 miliony mniej ludzi niż nad Wisłą.
Życie w Arabii Saudyjskiej ma swoje blaski i cienie. Państwo Saudów leży w strefie klimatu zwrotnikowego suchego i należy do najbardziej suchych i najgorętszych regionów świata. Niczym niezwykłym są temperatury sięgające 45 stopni w miastach z dala od wybrzeża. Dyskomfort związany z klimatem to jeden z minusów. Gospodarka Arabii opiera się na wydobyciu i przetwórstwie ropy naftowej. Szacuje się, że Saudyjczycy posiadają 25-30% światowych zasobów tego surowca. Oprócz ropy kraj posiada również piąte co do wielkości potwierdzone złoża gazu ziemnego, co czyni Arabię Saudyjską „energetycznym supermocarstwem”. Dzięki handlowi surowcami państwo może skutecznie inwestować we wszystkie gałęzie gospodarki.
Najtrudniejszą sprawą w Arabii Saudyjskiej jest kwestia praw człowieka. Obowiązujące przepisy prawne oparte o ustawę zasadniczą z 1992 roku oraz kodeksy na podstawie sunnickiego prawa szariatu są – delikatnie mówiąc – dosyć restrykcyjne. W Arabii Saudyjskiej istnieje kara śmierci, chłosty oraz tortur. Kara śmierci grozi nie tylko za najgorsze przestępstwa, ale również za udział w proteście politycznym, apostazję, przestępstwa narkotykowe oraz… czary. Organizacje zajmujące się prawami człowieka oskarżają Saudyjczyków m.in. o brak wolności religijnej, dyskryminację mniejszości seksualnych, łamanie wolności słowa i nieprzestrzeganie praw kobiet (Saudyjki nie mogą prowadzić samochodów w miastach oraz podróżować zagranicę bez oficjalnej zgody męża – red.). Prawo saudyjskie zakazuje także antykoncepcji. Restrykcje religijne przewidują z kolei pełną prohibicję – w Arabii nie można ani sprzedawać, ani spożywać alkoholu.
Jeżeli myśleliście kiedyś o wizycie w Arabii Saudyjskiej to od kilkunastu miesięcy jest to już możliwe. Do 2020 roku jeśli nie byłeś pielgrzymem zmierzającym do Mekki, w zasadzie nie miałeś szans na przyjazd do Arabii. Zmiany przepisów sprzed 2 lat wprowadziły elektroniczne wizy turystyczne dla Amerykanów, Brytyjczyków i obywateli krajów ze strefy Schengen. Wiza obejmuje m.in. koncerty oraz imprezy sportowe. Inwestycja Saudyjczyków w sport rozpędza się i ma za zadanie wybielić kraj w związku z oskarżeniami o łamanie praw człowieka. W Arabii Saudyjskiej mamy do czynienia z zainteresowaniami w sportach tradycyjnych takich jak polowanie z sokołem czy wyścigi koni oraz wielbłądów oglądane przez dziesiątki tysięcy widzów oraz typowo plebejskie dla naszej zachodniej cywilizacji rozrywki, wśród których oprócz koszykówki i najświeższej perełki, czyli rozgrywanego od 2021 roku Grand Prix Formuły 1 na torze Jeddah Corniche CIrcuit w Dżuddzie, prym wiedzie piłka nożna.
Futbol jest w Arabii sportem narodowym, choć w porównaniu z Europą stosunkowo młodym. Aż do końcówki lat 50., gdy reprezentacja została powołana do życia, piłka nożna była organizowana jedynie na poziomie regionalnym. Równocześnie z powstaniem drużyny narodowej w 1957 roku rozpoczęto cykliczną organizację ogólnokrajowych rozgrywek o Puchar Króla. Liga powstała dopiero w 1976 roku, a po wielu latach zmian i reorganizacji przyjęła profesjonalny charakter w 2007 roku. Trzy najlepsze drużyny Saudi Pro League oraz zdobywca pucharu kwalifikują się do Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Najbardziej utytułowanym klubem Arabii Saudyjskiej jest Al-Hilal ze stolicy panstwa, Rijadu – 18-krotny mistrz kraju, 13-krotny zdobywca Pucharu Króla oraz 4-krotny zwycięzca i 4-krotny finalista AFC Champions League. Arabia Saudyjska mocno otwiera się na futbol. Dysponując potężnymi środkami finansowymi zaczyna rozpychać się na rynku piłkarskim. Do 2029 roku na Półwyspie Arabskim będzie rozgrywany Superpuchar Hiszpanii. Saudyjski fundusz inwestycyjny PIF w 2021 zakończył proces przejęcia 80% udziałów w klubie Premier League, Newcastle United. Aby zobrazować skalę tego przedsięwzięcia należy podkreślić, że zasoby funduszu są kilkanaście razy większe niż majątek właściciela Manchesteru City, szejka Mansoura oraz kilkadziesiąt razy wyższe od aktywów Nassera Al-Khelaifiego, właściciela Paris Saint-Germain. Sama liga saudyjska, z resztą świetnie opłacana, jest pełna obcokrajowców. Grają tam m.in. Odion Ighalo, Luiz Gustavo, Anderson Talisca, Moussa Marega, Santi Mina, Robin Quaison czy nasz „szpieg” z talii trenera Michniewicza, czyli Grzegorz Krychowiak.
Reprezentacja Arabii Saudyjskiej od początku jej istnienia opiera się na zawodnikach grających w rodzimej lidze. Przez wiele lat wynikało to z faktu, że gracze saudyjscy nie mogli opuszczać arabskich klubów. Dopiero w 2018 w ramach promocji futbolu dziewięciu zawodników trafiło do hiszpańskich lig. Trzech z nich wylądowało w La Liga, najwyższej hiszpańskiej klasie rozgrywkowej. Yahya Al-Shehri (CD Leganes), Fahad Al-Muwallad (Levante) i Salem Al-Dawsari (Villarreal) delikatnie mówiąc nie zawojowali Europy. Łącznie uzbierali 3 występy w Primera Division, z czego Al-Shehri nawet nie dostał szansy debiutu. Dwaj pozostali nadal są czynnymi członkami reprezentacji i znaleźli się w szerokiej kadrze trenera Herve’a Renarda na katarski turniej. Wróćmy jednak do historii saudyjskiej kadry, która zadebiutowała dopiero w 1957 roku na turnieju piłkarskim podczas drugich Igrzysk Panarabskich rozgrywanych w libańskim Bejrucie. W trzech grupowych meczach poznali wówczas wszystkie smaki międzynarodowej rywalizacji. W debiucie przeciwko Libanowi padł remis 1:1, a pierwszego historycznego gola zdobył w 30. minucie Abdulmajeed Kayal. Porażka z Jordanią 0:1 oraz wygrana nad Syrią 3:1 dały łącznie 3 punkty w tabeli grupy B (wówczas za zwycięstwo przyznawano 2 punkty – red.), ale gorszy bilans bramkowy Arabii premiował awansem z 2. miejsca właśnie Syryjczyków.
Mimo krótkiej historii „Synowie pustyni” są jedną z najbardziej utytułowanych drużyn na azjatyckim kontynencie, choć do 1976 roku nie brali udziału ani w eliminacjach do Mistrzostw Azji, ani w kwalifikacjach do światowego czempionatu. O mundial walczyli bezskutecznie do początku lat 90-tych. Wówczas przeszli azjatyckie eliminacje bez porażki, awansując razem z Koreą Południową do turnieju rozgrywanego w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych. Tam Arabia Saudyjska trafiła do wymagającej grupy F z Holendrami, Belgami i reprezentacją Maroko. Inauguracja z „Oranje” na Robert F. Kennedy Memorial Stadium w Waszyngtonie była nerwowa w wykonaniu „Zielonych Sokołów”. W 19. minucie meczu stadion w połowie zamarł, bowiem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w polu karnym Holendrów najwyżej wyskoczył Fuad Anwar Amin zdobywając historycznego gola dla Arabii podczas turnieju o Puchar Świata. Szok i euforia Saudyjczyków mieszały się z niekłamaną wściekłością Dicka Advocaata na swoich zawodników. Holendrzy otrząsnęli się i w drugiej połowie zdobyli dwa gole zapewniając sobie zwycięstwo. Bramek mogło być więcej, ale świetnie spisywał się golkiper Saudyjczyków, długi i chudy jak tyczka Mohamed Al-Deayea, który do dziś pozostaje rekordzistą pod względem występów w drużynie narodowej w liczbie 178 meczów. Ale to właśnie pomyłka Al-Deayea sprawiła, że arabski zespół przegrał z „Oranje”.
Spotkanie z Maroko było szansą na przełamanie i tak też się stało. Najpierw faulowany w polu karnym Sami Al-Jaber sam wymierzył sprawiedliwość z rzutu karnego. Marokańczycy wyrównali po akcji wzdłuż linii końcowej, po której Mohammed Chaouch dostawił tylko nogę do piłki trafiając do pustej bramki. Tuż przed przerwą prowadzenie dla Arabii uzyskał Amin, który odebrał piłkę na środku boiska i huknął z dystansu. Piłka zmieniła tor lotu kompletnie zaskakując Khalila Azmiego. Saudyjczycy dowieźli zwycięstwo i stanęli przed nieprawdopodobną okazją na wyjście z grupy. Należało jednak nie przegrać z Belgami i liczyć na korzystne wyniki innych spotkań. Spotkanie przeszło do historii nie tylko z powodu wygranej Arabii Saudyjskiej, ale także dzięki zdobytej w tym meczu zwycięskiej bramki. Już na początku spotkania, po stracie Frankiego Van der Elsta z własnej połowy ruszył Said Al-Owairan. Przebiegł z piłką niemal 70 metrów, mijając po drodze sześciu rywali i w polu karnym posłał piłkę tuż nad rzucającym się mu pod nogi legendarnym Michelem Preud’hommem.
Bramka-ikona, którą po latach wciąż można obejrzeć na oficjalnym kanale YouTube światowej federacji piłkarskiej, była jedną z najpiękniejszych akcji tego turnieju. Turnieju, podczas którego przygoda Arabii zakończyła się w 1/8 finału. Saudyjczycy trafili na późniejszych brązowych medalistów imprezy, Szwedów. Główka Martina Dahlina i dublet Kenneta Anderssona wyleczyły „Zielone Sokoły” z utopijnych marzeń o dalszych sukcesach. Honorowe trafienie dla Arabii Saudyjskiej zanotował rezerwowy Fahad Al-Ghesheyan, posyłając mocny strzał lewą nogą pod poprzeczkę bramki Thomasa Ravelliego. Zespół argentyńskiego trenera Jorge Solariego żegnał się z imprezą schodząc z boiska z podniesionym czołem. Żaden z ekspertów nie spodziewał się tak znakomitego wyniku skazywanych na pożarcie piłkarskich kopciuszków z Bliskiego Wschodu.
Kolejne mundiale ekipy z Półwyspu Arabskiego nie były już tak udane. Do RPA i Brazylii nie udało się w ogóle pojechać, natomiast w pozostałych czterech turniejach na 12 możliwych meczów udało się wyszarpać dwa remisy oraz jedno zwycięstwo. Wygrana z Egiptem na mistrzostwach w Rosji smakowała jednak wybornie. Gol Salema Al-Dawsariego w 95 minucie meczu sprawił, że to „Faraonowie” z Mohammedem Salahem w składzie zajęli ostatnie miejsce w grupie, nie zdobywając choćby punktu. Nadchodzący turniej w Katarze będzie więc szansą dla Saudyjczyków na kontynuowanie zwycięskiej passy. Przed Hervem Renardem, który od trzech lat prowadzi kadrę Arabii Saudyjskiej trudne zadanie. Paradoksalnie to właśnie zespół „Synów pustyni” będzie w Zatoce Perskiej w uprzywilejowanej pozycji. Zawodnicy przyjadą na światowy czempionat prosto z ligi rozgrywanej w tym samym klimacie, co po prostu może ułatwić im sprawę w starciu z grupowymi rywalami. Sam Renard jest języczkiem u wagi polskich mediów, ponieważ dziadkowie selekcjonera pochodzili z Polski.
Zespół Arabii Saudyjskie przeszedł eliminacje strefy azjatyckiej niemal suchą stopą. W drugiej rundzie „Zielone Sokoły” nie znalazły pogromcy, zaś w decydującej fazie zagwarantowały sobie awans z pierwszego miejsca w grupie, wyprzedzając Japonię i Australię. Kluczowymi zawodnikami zespołu Renarda byli wspomniany wcześniej Al-Dawsari oraz Saleh Al-Shehri. Obaj zdobyli w kwalifikacjach po 7 goli. Saudyjska drużyna nie należy jednak do bramkostrzelnych. Taktyka proponowana przez selekcjonera opierała się głównie na twardej obronie i kontratakach. Solidna defensywa pozwoliła im stracić zaledwie 6 goli w 10 meczach decydującej fazy eliminacji. Jedynym problemem zespołu są obecnie bramkarze. Z czterech powołanych trzech nie zagrało w tym sezonie ani minuty, zaś czwarty gra jedynie na zapleczu saudyjskiej ekstraklasy. Reprezentacja Polski mierzyła się dotychczas trzykrotnie z Saudyjczykami. Każde z trzech towarzyskich spotkań kończyło się sukcesem Biało-Czerwonych. W Katarze po raz pierwszy obie drużyny zmierzą się w meczu o punkty.
Arabia Saudyjska mocno stawia na futbol, więc z ciekawością będziemy spoglądać na ich występy w nadchodzącej wielkimi krokami największej imprezie piłkarskiej świata. Czy grający w saudyjskiej lidze obcokrajowcy podnieśli jakość piłkarską lokalnych zawodników przekonamy się w trzeciej dekadzie listopada. Lekceważyć „Synów pustyni” niemal na ich terenie zwyczajnie nie wypada.