Skip to main content

Trzeci grupowy rywal biało-czerwonych jest nam doskonale znany. Ostatni raz mierzyliśmy się z nimi podczas mundialu w Katarze, gdzie przegraliśmy 1:3. Francuzi, bo o nich mowa, to aktualni wicemistrzowie świata. Podrażnieni przez Argentyńczyków i pomni porażki w 1/8 finału na poprzednim EURO, tym razem celują w pełną pulę. I mają ku temu argumenty.

Reprezentacji Francji nie trzeba specjalnie przedstawiać. To jedna z najbardziej utytułowanych nacji nie tylko ostatnich lat, ale całej historii piłki nożnej na świecie. Dwukrotni mistrzowie świata, dwukrotni i aktualni wicemistrzowie świata, dwukrotni brązowi medaliści mundialu, dwukrotni mistrzowie Europy, wicemistrzowie i brązowi medaliści czempionatu Starego Kontynentu oraz zwycięzcy Ligi Narodów 2021. W XXI wieku wygrali najwięcej ze wszystkich reprezentacji świata. I wciąż są nienasyceni, a francuskie akademie regularnie dostarczają nowy, świeży „materiał” do drużyny narodowej.

„Trójkolorowi” po prostu zmiażdżyli swoją grupę eliminacyjną w drodze na mistrzostwa. Gdyby nie skuteczność, prześcignęliby Portugalczyków w ilości goli zdobytych w zmaganiach grupowych. Francuzi strzelili ich 29, Portugalia aż 36, lecz w sześciozespołowej grupie, mając do dyspozycji dwa mecze więcej. Francuską ekipę dopiero w ostatniej kolejce kwalifikacji zatrzymali Grecy, remisując w Atenach 2:2. Była to jedyna strata punktów przez „Les Bleus” w grupie B. Kibice nad Lazurowym Wybrzeżem zobaczyli w trakcie eliminacji prawdziwy pokaz siły „Trójkolorowych”. Francja „przejechała” się w Nicei po reprezentacji Gibraltaru aplikując jej 14 goli!

Francuzów podczas EURO w Niemczech czeka swoiste deja vu – ponownie zmierzą się w grupie z Holandią, z którą rywalizowali w kwalifikacjach do turnieju. Psychologiczna przewaga jest po stronie „Les Bleus”, bowiem w podparyskim Saint-Denis na inaugurację eliminacyjnych zmagań rozbili Holendrów 4:0. W rewanżu również triumfowali „Trójkolorowi”, dzięki genialnemu Kylianowi Mbappe. Selekcjoner Didier Deschamps ma kłopot bogactwa niemal na każdej pozycji, a z listy nazwisk, które na Mistrzostwa Europy nie pojadą spokojnie złożylibyśmy drugą, kompletną jedenastkę, niewiele słabszą od tej powołanej na niemiecki turniej. Do Niemiec nie pojadą m.in. Mousa Diaby (Aston Villa), Lucas Hernandez (Paris Saint-Germain), Matteo Guendouzi (Lazio) czy Christopher Nkunku (Chelsea).

Patrząc na dwudziestopięcioosobową kadrę Francji naprawdę trudno znaleźć w niej słabszy punkt. Bramkarz? Hugo Llorisa, etatowego golkipera ekipy znad Sekwany, zastąpił równie dobry Mike Maignan (AC Milan), który przez długi czas stał w cieniu doświadczonego kolegi z Tottenhamu. W obronie Deschamps ma po dwóch równorzędnych graczy na pozycję. Lewa obrona – Theo Hernandez (AC Milan) czy Ferland Mendy (Real Madryt)? Prawa – Jules Kounde (Barcelona) czy Jonathan Clauss (Olympique Marsylia)? Na środku można przebierać jak w warzywach na targu – Banjamin Pavard (Inter Mediolan), Dayot Upamecano (Bayern Monachium) czy William Saliba (Arsenal).

W drugiej linii znajdziemy przekrój ekspertów od serwowania znakomitych podań do napastników. Mamy zatem wóch zdobywców ostatniej Ligi Mistrzów, czyli Aureliena Tchouameniego i Eduardo Camavingę, wciąż nie do końca spełniony Ousmane Dembele (PSG), weterana N’Golo Kante (Al.-Ittihad), Adriena Rabiota (Juventus), a także nastoletni talent z Paryża, Warrena Zaire-Emery’ego.
Nieprawdopodobna siła tkwi jednak w najwyżej wysuniętej formacji. Oliver Giroud (Milan, 57 goli w kadrze, rekord), Antoine Griezmann (Atletico Madryt, 44 gole), ale przede wszystkim on. Kylian Mbappe. Ze średnią 0,6 gola na mecz w reprezentacji, nowy nabytek Realu powoli zmierza do zdetronizowania Girouda. Brakuje mu zaledwie 10 goli, a przecież ma dopiero 25 lat! Na takim poziomie w barwach „Les Bleus” grali jedynie Michel Platini i Jean-Pierre Papin.

Obecne pokolenie francuskich piłkarzy z pewnością chciałoby nawiązać do ekipy Zinedine’a Zidane’a, która wygrała zarówno mundial, jak i turniej na Starym Kontynencie. Mbappe i spółka mają wszystko, aby wyrównać osiągnięcie „Trójkolorowych” sprzed ponad dwóch dekad. Kto może ich zatrzymać? Tak naprawdę chyba jedynie oni sami. Deschamps nie miał tęgiej miny w niedzielny wieczór, gdy „Trójkolorowi” na stadionie Matmut Atlantique w Bordeaux podejmowali reprezentację Kanady. Trzynaście sytuacji bramkowych, ale tylko cztery celne strzały. Efekt? Bezbramkowy remis z drużyną, która kilka dni wcześniej przyjęła cztery „sztuki” od Holendrów i dziękowała za najniższy wymiar kary. Co prawda Mbappe zaczął mecz na ławce i wszedł dopiero na ostatni kwadrans, ale wynik poszedł w świat. Czyżby Francuzów dopadała presja?

O tym przekonamy się już za kilka dni. Francja w pierwszej kolejce zmierzy się z Austriakami, którzy według zapewnień ich selekcjonera nie zamierzają kalkulować. Na papierze „Les Bleus” powinni spokojnie wygrać ten mecz, ale to samo mówiono przed towarzyskim starciem z Kanadą. Wielcy faworyci nadchodzących Mistrzostw Europy mają wiele do wygrania, ale jeszcze więcej do stracenia.

Related Articles