Do startu Mistrzostw Europy niecałe dwa tygodnie, dlatego na naszym blogu zaczynamy intensywną pracę przy turnieju. Na pierwszy ogień ruszamy z przedstawieniem grupowych przeciwników biało-czerwonych podczas imprezy w Niemczech. Rozpoczynamy 16 czerwca meczem z Holendrami, którzy otwarcie mówią o chęci końcowego sukcesu.
Nasi pierwsi rywale są doskonale znaną reprezentacją nawet dla niedzielnego kibica w kapciach przed telewizorem. Trzykrotni wicemistrzowie świata (ostatnie srebro w 2010 roku) oraz brązowi medaliści mundialu z 2014 roku w Brazylii, a także mistrzowie Europy z 1988 roku, znów mają chrapkę na końcowy tryumf. Ostatnia dekada dla kadry „Oranje” była swoistym rollercoasterem. Ogromny kryzys i brak awansu do EURO 2016 i mistrzostw świata w 2018 roku odbił się sporą czkawką w Niderlandach. Zadaniu nie podołali wielcy holenderskiej szkoły trenerów – Guus Hiddink oraz Dick Advocaat. Reprezentacja odrodziła się podczas dwóch kolejnych turniejów. Szczególnie udany był katarski mundial, gdzie „Oranje” dopiero w ćwierćfinale zatrzymali się na późniejszych tryumfatorach, Argentyńczykach, przegrywając serię rzutów karnych. Ówczesny selekcjoner, Louis van Gaal, zrezygnował po ostatnim gwizdku z posady, a jego następcą został Ronald Koeman.
Błędnie stosowane w naszym kraju przysłowie Heraklita w oryginale mówi, że „niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki”. Grecki filozof miał na myśli, że woda w rzece, do której weszliśmy po raz pierwszy dawno odpłynęła, a woda do której wejdziemy po raz drugi jest już inną wodą. Tak też jest w przypadku Koemana, byłego znakomitego reprezentanta Holandii, mistrza Europy z 1988 roku, który jako selekcjoner usiadł za „kierownicą” kadry po raz drugi. W porównaniu z okresem od lutego 2018 do sierpnia 2020, kiedy Koeman po raz ostatnim prowadził Holendrów, skład drużyny narodowej w pewnym stopniu został zmieniony. Miejsce w reprezentacji stracili m.in. Ryan Babel, Quincy Promes, Davy Pröpper, Donny van de Beek czy przede wszystkim bramkarz Jasper Cillessen.
W ciągu 16 miesięcy pod wodzą Koemana w składzie „Oranje” zadebiutowali bramkarz Bart Verbruggen (Brighton), defensorzy Lutsharel Geertruida (Feyenoord), Micky van de Ven (Tottenham) i Jeremie Frimpong (Bayer Leverkusen), pomocnicy Tijjani Reijnders (AC Milan) oraz Joey Veerman (PSV Eindhoven), a także napastnik Brian Brobbey (Ajax). Cała siódemka znalazła się znalazła się na 26-osobowej liście do wyjazdu na EURO do Niemiec. Razem z Xavim Simonsem (RB Lipsk), o którego usługi już zabiegają możni europejskiego futbolu, oraz Ryanem Gravenberchem (Liverpool) stanowią nową falę holenderskiej piłki, a kilku pewnie na lata „zabetonuje” miejsca w reprezentacji.
Na drugim biegunie mamy weteranów z kapitanem drużyny Virgilem van Dijkiem, Stefanem de Vrijem, Daleyem Blindem i Georginio Wijnaldumem. Całość ma stworzyć mieszankę wybuchową, zdolną do rzeczy wielkich. Nie wszystkim jednak dopisało szczęście. Największym pechowcem jest Maarten de Roon. Pomocnik Atalanty nabawił się urazu kolana w finale Pucharu Włoch, na kilkanaście dni przed zakończeniem piłkarskiego sezonu w Europie. Z szerokiej listy wypadli również bramkarz Nick Olij (Sparta Rotterdam) oraz obrońcy Ian Maatsen, finalista Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund i Jurriën Timber z Arsenalu. Kontuzje wykluczyły z powołań również Quintena Timbera (Feyenoord), Stevena Berghuisa (Ajax) czy Noę Langa (PSV).
Holandia szykuje naprawdę mocną ekipę na nadchodzące mistrzostwa. Czy jednak wystarczy im ognia, aby rywalizować o końcowy sukces? Kwalifikacyjne zmagania w grupie B zdają się kwestionować ich szanse. O ile w starciach z Grecją, Irlandią Północną oraz Gibraltarem „Oranje” bez kłopotu zgarnęli komplet punktów, o tyle dwumecz z Francją – tą samą, z którą zmierzą się w grupie podczas EURO – dwukrotnie przegrali. Szczególnie bolesna była inauguracyjna porażka 0:4 w podparyskim Saint-Denis, przedłużająca serię Holendrów bez wygranej we Francji od 1936 roku! Kylian Mbappe i spółka kompletnie obnażyli braki zespołu Koemana, a pointą całego spotkania był koncertowo zmarnowany rzut karny przez Memphisa Depaya. Holendrzy zawiedli także w finałach Ligi Narodów, gdzie przegrali po dogrywce 2:4 z Chorwatami, a w meczu o 3. miejsce ulegli Włochom w stosunku 2:3.
Jak na dłoni widać zatem, że problem na szczeblu pucharowym czy nawet medalowym może być spory. Opinie ekspertów są podzielone. Jedni twierdzą, że Holendrzy zatrzymają się w ćwierćfinale na Portugalii. Inni podzielają optymizm Koemana, który mówi, że „trzeba emanować energią i trzeba to codziennie pokazywać, że naprawdę chcemy razem wygrać ten turniej”. W pierwszym meczu reprezentanci Niderlandów zagrają właśnie z Polską. Jesteśmy dla nich niezwykle wygodnym przeciwnikiem, ponieważ od 1979 roku nie udało nam się z nimi wygrać. Przez długie 45 lat pięciokrotnie remisowaliśmy, a siedem razy ponieśliśmy porażkę. W Hamburgu „Mechaniczna Pomarańcza” z pewnością będzie chciała podtrzymać tę passę.
Ostatni raz w strefie medalowej „Oranje” byli 20 lat temu, gdy naszpikowana gwiazdami kadra Dicka Advocaata z van der Sarem, Stamem, Seedorfem, Robbenem i van Nistelrooyem uległa w półfinale gospodarzom, Portugalczykom 1:2. Nowe pokolenie chce po dwóch dekadach wreszcie nawiązać do sukcesów swoich poprzedników. Sky is the limit.