Skip to main content

Legia Warszawa pod wodzą Kostry Runjaica złapała wiatr w żagle i pięła się w górę tabeli. Raków Częstochowa jednak brutalnie zweryfikował budującą się wciąż drużynę Legii. To była istna demolka i pokaz siły podopiecznych Marka Papszuna. Runjaic ma o czym myśleć, bo zmienił pracodawcę, a znowu przegrał z silnym rywalem.

Trener Kosta Runjaic wniósł nową jakość w drużynie Pogoni Szczecin, którą budował przez kilka lat. Powoli i sukcesywnie tworzył markę Pogoni w Ekstraklasie, podnosząc prestiż marki i siłę zespołu, co poskutkowało realną walką o mistrzostwo, dwoma trzecimi miejscami w lidze i co za tym idzie, dwoma awansami do eliminacji Ligi Konferencji. Pogoń stała się jednym z najsilniejszych klubów Ekstraklasy. Kosta potrafił przezwyciężać mniejsze lub większe kryzysy, układać skład na nowo po stratach najważniejszych zawodników. Kiedy jednak dochodziło do hitowych spotkań, to prawie za każdym razem zostawał sprany na kwaśne jabłko. Ciągle przegrywał spotkania z silnymi rywalami. Takie, które miały bezpośredni wpływ na walkę o tytuł mistrzowski. Nie potrafił poradzić sobie z Legią Michniewicza, Rakowem Marka Papszuna, czy Lechem Macieja Skorży. Często przegrywał taktycznie i podchodził do hitów bardzo bojaźliwie.

W sezonie 2020/21 Runjaic bił się o mistrzostwo z Legią Czesława Michniewicza. Mecz na Łazienkowskiej mocno wrył się w pamięć, bo to tak bolesna klęska – 0:4 było już w 29. minucie. Udało się wyciągnąć wynik na 2:4, ale Runjaic był klasycznym Runjaicem – przegrał hit. Żeby tego było mało, przegrał jeszcze w ostatniej kolejce bezpośrednie spotkanie z Rakowem o drugie miejsce w Ekstraklasie. Weźmy jeszcze ostatni sezon Runjaica w Pogoni Szczecin. Doznał tam bolesnej klęski w mocno pompowanym hicie z Lechem Poznań. 0:3 u siebie, gdzie Lech załatwił sprawę w siedem minut, zadając trzy nokautujące ciosy. Nawet, gdy okoliczności sprzyjały, bo Pogoń grała w Poznaniu przez pół godziny w 11 na 10 po czerwonej dla Kwekweskiriego, to i tak wówczas stroną dominującą był Lech. A gdy Zahoviciowi udało się strzelić na 1:0, to Lech tak przycisnął w końcówce (grając w dziesiątkę), że Pedro Tiba wcisnął gola na remis. Pogoń zremisowała i przegrała też z Rakowem Częstochowa.

Kiedy niemiecki trener miał wreszcie okazję, by zmazać łatkę przegranego wielkich spotkań, to pogrążył się jeszcze mocniej. Tym razem już na ławce dużo bardziej utytułowanej drużyny, z większym budżetem i potencjałem. Dodajmy, że głodnej sukcesu po blamażu w poprzednim sezonie. Znów było fajnie, miło i przyjemnie. Legia wskoczyła nawet na miejsce lidera po wygranej z Radomiakiem, a trener dał piłkarzom w nagrodę trzy dni wolnego. Widać było oczywiście mankamenty w grze Legii, zespół wciąż jest przecież w fazie budowy, ale zmierzało to w dobrym kierunku, panował tak zwany pozytywny PR. Trzeba było doceniać to, co udało się tak szybko zbudować. No i nastąpiła bolesna i brutalna weryfikacja w starciu z bardzo poważnym przeciwnikiem. Raków po prostu przejechał się po Legii. Runjaic nie zamazał łatki przegranego w hitach, tylko wziął marker i jeszcze sobie sam podkreślił taki przydomek.

Raków pokazał to, z czego słynie. Umiejętność uderzenia w odpowiednim momencie. Marek Papszun zawadiacko typował, że jego zespół wygra 2:0, ale najwidoczniej nie wziął pod uwagę jeszcze dwóch ciosów w doliczonym czasie gry. Teza Runjaica, że Legia jest najlepszym zespołem w Polsce, runęła w Częstochowie. Warto podkreślić, że bryluje tam 29-letni Bartosz Nowak, który okazał się świetnym transferem i został najlepszym zawodnikiem sierpnia w Ekstraklasie. Wystarczyło, że wszedł na kilkanaście minut i ustrzelił dublet. Kosta Runjaic został znokautowany. W Częstochowie nie oglądaliśmy hitu, tylko starcie gołej dupy z batem. Starcie doświadczonego boksera z nieopierzonym pretendentem, który głośno krzyczy. Zakończone brutalnym nokautem w drugiej rundzie i zgaszonym światłem. Tyle, że starym bokserem-wyjadaczem był tu zespół z Częstochowy. Wreszcie czas na mistrza?

 

Related Articles