Dużo drużyn z szerokiej czołówki gwarantuje nam, że niemal, co kolejkę będziemy oglądać wiosną mecz na szczycie. Na inauguracje była potyczka Śląska z Pogonią, a w najbliższy weekend Jagiellonia podejmuje Lecha. W Białymstoku już jest fotel lidera, a teraz Adrian Siemieniec i spółka będą chcieli rozpocząć ucieczkę. Kolejorz z kolei po wygranej z Zagłębiem także chce wejść w dobry rytm.
Wiele osób stwierdziło, że początek meczu Widzew – Jagiellonia z ostatniej kolejki to było “najlepsze 10 minut w tym sezonie Ekstraklasy”. Dla kibiców z pewnością to był prawdziwy rollercoaster, w którym działo się mnóstwo. Dla trenerów mogło to być nieco mniej przyjemne. Ofensywny futbol połączony z niesamowitą lekkoatletyką, ale także zgodnie z zasadą “nam bronić nie kazano” to coś, co kibicom się bardzo podoba. Trenerzy wolą jednak, gdy gra jest pod kontrolą. Zwłaszcza, gdy spotkali się tacy szkoleniowcy jak Adrian Siemieniec i Daniel Myśliwiec. Teraz ten pierwszy będzie chciał przechytrzyć znacznie starszego kolegę po fachu – Mariusza Rumaka.
Powrót po latach
24 sierpnia 2019 roku Odra Opole grała z Radomiakiem w ramach 6. kolejki pierwszoligowych rozgrywek. Odra przegrała 0:1, a dla Mariusza Rumaka, jak się później okazało, to był ostatni mecz ligowy na 4,5 roku! Co ciekawe w tamtym spotkaniu na ławce opolan siedział Bartłomiej Wdowik, który w sobotę będzie chciał strzelić gola swojemu byłemu trenerowi. Rumak potem trafił do kadry U19, a po krótkiej przygodzie trafił ponownie do Lecha. Tyle że w roli doradcy zarządu. Teraz wrócił na ławkę trenerską i dostał jedno z najtrudniejszych wyzwań w naszym kraju. Numerem jeden pewnie jest reprezentacja Polski, ale po Legii Warszawa, Lech Poznań może być na podium. Presja na wyniki duża ze strony kibiców. Z drugiej strony trzeba zadowolić akademie, która regularnie dosyła wielu piłkarzy. Odkąd Rumak ostatnio pracował na wysokim poziomie dużo czasu minęło, więc obaw o to czy sobie poradzi nie brakowało i nie brakuje. Ponowny debiut udany – wygrana 2:0 nad Zagłębiem Lubin. Niewysoko, ale w Poznaniu nikt nie będzie narzekał na takie otwarcie roku. Tyle że oczekiwania są duże. W lidze trzecie miejsce to nadal za mało. 1/4 finału Pucharu Polski? Podobnie. Przy Bułgarskiej chcą sukcesów, chcą trofeów.
Tyle że trzeba zobaczyć w jakich warunkach przychodzi pracować obecnie trenerom Lecha. Na ławce w meczu z Miedziowymi siedzieli: Elias Andersson, Alan Czerwiński, Nika Kwekweskiri, Filip Bednarek, Maksymilian Dziuba, Kornel Lisman, Michał Gurgul i Bartosz Tomaszewski. Połowa ławki to młodzież, która albo dopiero wchodzi do pierwszego zespołu, albo jeszcze nie ma minuty w Ekstraklasie. Trochę inne zestawienie personalne od tego, które posiadał Maciej Skorża w sezonie mistrzowskim…
Wiosna dla kolejnego wychowanka w Lechu?
– Dobrze czułem się w tym meczu. Potem tych sytuacji w drugiej połowie stricte dla mnie było trochę mniej, ale fajnie, że stwarzaliśmy te okazje. Na pewno jeszcze mamy rezerwy. Jesteśmy głodni i czekamy na następne spotkania – powiedział po pierwszym meczu wiosennym Filip Szymczak. Dla wychowanka Kolejorza ta wiosna może być dobrym okresem. W sparingach strzelał – dublet z Mariborem i hat-trick z Wisłą Płock – i tak też rozpoczął rundę. Trafienie przeciwko Zagłębiu Lubin może nie należało do najładniejszych, ale otworzyło wynik spotkania i zdecydowanie pomogło w wygranej z Miedziowymi. Zresztą Szymczak wykorzystał kolejne kłopoty Mikaela Ishaka oraz Artura Sobiecha. Początkowo mówiło się, że w pierwszym meczu zastąpi Kristoffera Velde, który pauzował za kartki. Wyszedł jednak na “9” i odpłacił się golem. Podobnie zresztą, jak drugi z wychowanków Filip Marchwiński. Wydaje się, że idealnym zestawem może być wystawianie obu tych piłkarzy przez Mariusza Rumaka. Duet urodzony w 2002 roku to przyszłość Kolejorza i być może szansa na dobrą sprzedaż, z której poznański klub przecież słynie. Tyle że teraz dużo wyżej stoją akcje “Marchewy”. Ten miał świetny ubiegły sezon, gdzie z dobrej strony pokazywał się w europejskich pucharach. Obecny przecież także dobrze rozpoczął, gdy dostawał szansę w roli… napastnika. Optymalna pozycja dla niego to jednak “10”, co właśnie otwiera drogę dla Szymczaka. Gdyby ten zaczął strzelać chociaż w połowie tak, jakim potencjałem dysponuje w… grze Football Manager, to już dawno nie byłoby go w Poznaniu. Być może wiosna będzie należeć do niego.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Wiosnę Jagiellonia rozpoczęła w roli wicelidera, ale błyskawicznie wykorzystała potknięcie dotychczasowego lidera. Śląsk przegrał z Pogonią, a kilka godzin wcześniej białostocka maszyna ograła Widzew 3:1 w Sercu Łodzi. Zaczął Pululu, a po wyrównaniu gospodarzy, do bramki rywala trafiali jeszcze Dominik Marczuk i Jesus Imaz. To oczywiście tylko pierwszy mecz, ale wszystko wskazuje, jakby maszyna Adriana Siemieńca pracowała na najwyższych obrotach. W zasadzie poza Piastem w lidze oraz Motorem Lublin w sparingu, nikt nie jest w stanie wybronić się przed śmiercionośną ofensywą białostoczan. Jaga ma już na swoim koncie 48 goli w 20. meczach! Pod tym względem biją na głowę wszystkich w lidze i to dość znacząco. Drugi pod tym względem Raków trafił 36 razy, czyli o 1/4 mniej! Jeśli chodzi średnią na mecz wychodzi 2,4 do 1,89, czyli ponad pół gola na każde 90 minut. W skali całego sezonu to naprawdę znacząca różnica. Zresztą, gdyby zebrać razem gole dwóch drużyn ze strefy spadkowej – Puszczy Niepołomice i Ruchu Chorzów – to nadal Jaga miałaby jedną bramkę zapasu! Ponadto obecny lider Ekstraklasy strzela dobrze bez względu na teren. 26 w domu i 22 na wyjazdach to rozkład bardzo równy, mimo że w delegacjach rozegrali o dwa spotkania więcej. Nadal jednak dwa trafienia na mecz. Dla porównania najbliższy rywal jest wybitnie zespołem swojego boiska. Lech przy Bułgarskiej strzelił 24 gole w jedenastu meczach i ledwie 10 w dziewięciu wyjazdowych! To obok Cracovii – 21 do 7 na korzyść domowych gier – największy rozjazd ze względu na miejsce rozgrywania meczów w lidze.
Nie ma co się dziwić, że w Białymstoku apetyty rosną w miarę jedzenia. Zresztą dzisiaj to najpoważniejszy kandydat nie tylko do mistrzostwa, ale jeden z nielicznych do podwójnej korony. Na to mogą liczyć cztery ekipy – Jaga, Lech, Pogoń i Raków. Jedna z tych drużyn odpadnie lada moment z Pucharu Polski – Lech lub Pogoń – a zaraz coraz więcej może wykruszać się z walki o tytuł. Raków dzisiaj przecież ma 9pkt straty, co nawet przy zaległym meczu jest dużym dystansem. Lider Ekstraklasy teraz gra z Lechem, a tydzień później gości słabiutki Ruch, co może być idealną okazją na dobre wejście w rundę i rozpędzenie się. Runda nie jest długa, zatem nabrany rozpęd może się dobrze skończyć…
Pierwszy komplet w sezonie?
W momencie, gdy pisałem te słowa do meczu były ponad dwie doby, a Jagiellonia już wtedy ogłosiła, że ponad 14 tysięcy kibiców było uprawnionych do wejścia na sobotni mecz. W Białymstoku w tym sezonie wszystko się zgadzało poza… frekwencją. Wyniki kapitalne, ale nie przekładało się to na takie powszechne ruszenie na trybuny, jakie miało miejsce chociażby we Wrocławiu. Nawet najciekawsi rywale nie zapełnili obiektu przy Słonecznej do ostatniego miejsca. Wygraną z Legią obejrzało niecałe 18 tysięcy widzów, zaś efektowne 4:2 nad Rakowem nie wypełniło nawet połowy stadionu – około 10 tysięcy. Oczywiście można wszystko zrzucić na pogodę, ale przecież Jagiellonia jest w niebywałym gazie. Teraz będzie tylko cieplej, a wiosną na Podlasie poza Lechem przyjadą jeszcze dwie inne drużyny z czołówki – Śląsk Wrocław oraz Pogoń Szczecin.
Promowana od końcówki jesieni “Twierdza Białystok” jeszcze nie padła. Bilans 8-1-0 u siebie robi niesamowite wrażenie. Tylko Piast Gliwice był w stanie zatrzymać Jagę, oczywiście w swój “ulubiony” sposób, czytaj: remisując. Jednak osiem wygranych oraz 2,6 gola na mecz w domu musi przyciągnąć kibiców. Jeśli nie teraz, to kiedy?
***
Początek sobotniego spotkania o godzinie 17:30.