W ramach październikowej przerwy reprezentacyjnej Polska zagra dwa domowe mecze. Pierwszy już w sobotę wieczorem, a naszym rywalem będzie Portugalia. To oznacza, że publiczność w Warszawie obejrzy wiele gwiazd światowego futbolu w tym – najprawdopodobniej – pięciokrotnego zdobywcę Złotej Piłki, Cristiano Ronaldo.
CR7 nic nie robi sobie z upływającego czasu i faktu, że za cztery miesiące na jego urodzinach jakiś śmieszek mógłby puścić piosenkę z serialu „Czterdziestolatek”. Ronaldo nadal błyszczy w Saudi Pro League i nie chce kończyć kariery – coraz jaśniejsze dla wszystkich staje się, że będzie chciał wystąpić na mundialu 2026, by po raz ostatni spróbować sięgnąć po puchar świata. Coś, czego nie udało mu się dokonać ani razu i bez wątpienia jest dla niego wielkim kompleksem. Ronaldo nie rezygnuje więc z gry w kadrze i wciąż trafia do siatki. We wrześniowych meczach z Chorwacją (2:1) i Szkocją (2:1) zdobywał po golu. Całkiem energiczny czterdziestolatek, trzeba przyznać.
I bez wątpienia to właśnie osoba Ronaldo przyciągała najwięcej kibiców, którzy zapragnęli kupić bilety na mecz z Portugalią. W szczytowym momencie portal biletowy Łączy Nas Piłka odwiedzało podobno ponad 300 tysięcy ludzi, którzy liczyli na wejściówki. Większość musiała zadowolić się widokiem kręcącej się ikonki, upraszającej o cierpliwość. Jednak ponad 50 tysięcy osób dostąpi możliwości obejrzenia jednej z lepszych reprezentacji na świecie w meczu o stawkę, bo nie zapominajmy w tym wszystkim, że gra toczy się o punkty Ligi Narodów. Portugalia ma komplet sześciu oczek, Polska zgarnęła trzy punkty w wyjazdowym spotkaniu ze Szkocją. Październikowy dwumecz z Portugalią i Chorwacją będzie więc dla ekipy Michała Probierza niezwykle istotny i prawdopodobnie określi, o co powalczymy w listopadzie. Przypomnijmy, że dwie najlepsze drużyny z każdej grupy zagrają w marcu w ćwierćfinałach Nations League, zespoły z 3. miejsc zagrają w barażach o utrzymanie (z ekipami z niższej dywizji). Zajęcie ostatniego miejsca w grupie oznacza spadek do dywizji B.
Portugalia to oczywiście nie tylko Cristiano Ronaldo, a ostatnie Euro pokazało, że CR7, choć pozostaje największą gwiazdą, niekoniecznie jest najlepszym zawodnikiem ekipy z Półwyspu Iberyjskiego. Wśród powołanych na październikowe zgrupowanie znaleźli się tacy zawodnicy jak Bruno Fernandes, Bernardo Silva, Ruben Dias, Joao Felix, Rafal Leao, Vitinha czy Diogo Jota. Właściwie na każdej pozycji aż kipi od jakości poszczególnych graczy. W Niemczech nie udało się zmajstrować z tego drużyny na miarę medalu – w ćwierćfinale po karnych lepsza okazała się Francja. Roberto Martinez zachował jednak posadę, a jego oczywistym celem są teraz Mistrzostwa Świata w 2026 roku. Liga Narodów to tylko dodatek i środek do realizacji celu głównego. Co oczywiście nie znaczy, że Portugalczycy będą zdejmowali nogę z gazu – już we wrześniu pokazali swoim rywalom, że nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Faworyt grupy chce załatwić kwestię ćwierćfinału już w październiku.
A co u nas? Można powiedzieć, że niezmiennie to samo – faza budowy. Trudno mieć o to pretensje do Michała Probierza, który pracuje z kadrą dopiero nieco ponad rok. Za nami nieudany turniej w Niemczech, po którym Cezary Kulesza nie zdecydował się na kolejną wymianę selekcjonera. Probierz dostał szansę na kontynuowanie swojej drogi z drużyną narodową i spotkało się z to ogólną akceptacją – zarówno kibiców, jak i całego środowiska piłkarskiego. Nie dlatego, że Probierz dał się poznać jako cudotwórca, który odmienił oblicze reprezentacji. Po prostu niczego spektakularnie nie popsuł, a wszyscy są już zmęczeni ciągłymi zmianami. Karuzela więc wyhamowała, a selekcjoner może budować zespół z myślą o eliminacjach MŚ. Bo kiedy Portugalia myśli już o turnieju finałowym, awans na który wydaje się dla nich formalnością, my na razie martwimy się o losowanie grup eliminacyjnych i to, jakim składem będziemy w tychże eliminacjach grać.
Probierz nie boi się odważnych decyzji. Praktycznie na każdym zgrupowaniu pojawiają się debiutanci i praktycznie zawsze są to spore zaskoczenia. Takim bez wątpienia jest Maxi Oyedele. Były zawodnik Man Utd trafił latem do Legii Warszawa. Nie zdążył rozegrać pełnych 90 minut w seniorskiej piłce, a już dostał powołanie. Jednych to irytuje lub szokuje, a inni przyklaskują decyzji Probierza, bo ewidentnie widać dużą skalę talentu o Oyedele. I naprawdę chyba nikogo już nie zdziwi, jeśli nagle w sobotni wieczór zawodnik wyjdzie w podstawowym składzie biało-czerwonych. Zresztą, talent tego gracza wychwalał nawet Bruno Fernandes, który kojarzy go z zespołu Czerwonych Diabłów. Być może panowie będą mieli okazję, by stoczyć kilka pojedynków.
Przed meczem z Portugalią odbędzie się oficjalne pożegnanie dwóch byłych, wybitnych reprezentantów, którzy niedawno zdecydowali się skończyć reprezentacyjną karierę – mowa o Wojciechu Szczęsnym i Grzegorzu Krychowiaku. W przypadku Szczęsnego pojawiły się spekulacje, że może powróci do bramki reprezentacji, skoro wraca do gry jako zawodnik Barcelony. Szczęsny rozwiał jednak wątpliwości – jego czas w drużynie narodowej minął, a między słupkami zobaczymy albo Marcina Bułkę, albo Łukasza Skorupskiego, bo tylko te dwa nazwiska wchodzą aktualnie w grę. Szczególnie, gdy powołań nie otrzymuje Kamil Grabara.
Początek spotkania Polska – Portugalia w sobotę o 20:45.