Skip to main content

Dwie kolejki to zdecydowanie za mało, by piać z zachwytu, albo krytykować kogoś w czambuł. Ale należy pamiętać, że przed startem sezonu FC Barcelona była oceniana bardzo krytycznie. Zapowiadanej rewolucji kadrowej nie było, okazałych transferów do klubu także, a atmosfera wokół drużyny zrobiła się niezwykle gęsta – choćby ze względu na sagę z Messim i pożegnanie z Suarezem. Ronald Koeman nie jawił się jako ktoś, kto może wydźwignąć Dumę Katalonii i otworzyć na Camp Nou nową epokę. Tymczasem po dwóch kolejkach Barcelona ma komplet sześciu punktów, siedem strzelonych goli i ani jednej straconej. Pogłoski o śmierci były chyba nieco przesadzone, choć prawdziwa weryfikacja przyjdzie dopiero w niedzielę, gdy na Camp Nou przyjedzie Sevilla, która również sezon rozpoczęła od dwóch zwycięstw.

Barcelona dwa pierwsze mecze sezonu miała przełożone, stąd niektóre drużyny w La Liga mają już cztery spotkania na koncie, podczas gdy inne trzy lub dwa. W zeszłą niedzielę ekipa Koemana zaczęła rozgrywki od domowego starcia z Villarreal. Żółta łódź podwodna okazała się mocno przeszacowanym rywalem. Wielu wieszczyło kłopoty wicemistrzów Hiszpanii, tymczasem Barcelona już do przerwy prowadziła 4:0, a w drugiej połowie spokojnie dowiozła ten wynik. Błysnął Ansu Fati – autor dwóch bramek i wywalczonego rzutu karnego, zamienionego na gola przez Messiego.

W czwartek z kolei Blaugrana grała na wyjeździe z Celtą. Znów wynik napoczął niemożliwy Fati. 17-latek z buta wchodzi do pierwszej jedenastki Barcelony i ten sezon może być przełomowy w jego karierze. Potem Barcelona miała niespodziewane kłopoty po czerwonej kartce Clementa Lengleta. Jednak szybko sobie z nimi poradziła i w drugiej połowie, mimo liczebnego osłabienia, dorzuciła dwie bramki. Chwalony jest nie tylko Fati. Świetne recenzje za prowadzenie gry zbiera Coutinho, który odciążył w tym Messiego. Argentyńczyk także gra dobrze – z Villarreal strzelił gola, a po jego podaniu wpadł także gol samobójczy na 4:0. Z Celtą sytuacja się powtórzyła – Messi dogrywał, a rywal pechowo przeciął piłkę i skierował ją do własnej siatki. Zresztą, w starciu na Estadio Balaidos widać po Messim było dużą chęć do gry i ambitną postawę. Ci, którzy się o to martwili dostali odpowiedź – sześciokrotny zdobywca Złotej Piłki to wielki profesjonalista i na pewno na boisku nie będzie stroił fochów, nawet jeśli jest bardzo krytyczny wobec sytuacji w klubie. Zresztą, trudno nie być.

Tak czy inaczej – nastroje w Katalonii nieco się poprawiły i pojawiła się szansa na to, że sezon 20/21 będzie lepszy niż ten ubiegły pod wodzą Setiena, zakończony bez żadnego trofeum. Trofeum pochwalić się może za to Sevilla, która wygrała "swoje" rozgrywki, czyli Ligę Europy. Nie udało się "poprawić" Superpucharem, bo ciut lepszy okazał się Bayern. Jednak nikt na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan nie będzie z tego powodu rozpaczał. Trwa nowa kampania, a Sevilla wydaje się murowanym kandydatem do walki o podium z Atletico i duetem gigantów.

Podopieczni Julena Lopetegui na rozkładzie mają już Cadiz (3:1) i Levante (1:0). Rywale może niezbyt wymagający, ale najważniejsze to dobrze wejść w sezon, a ta sztuka się udała. Temu ostatniemu spotkaniu towarzyszyły ogromne emocje. Były zawodnik Barcy, Munir, zdobył w drugiej połowie gola na 1:0, ale VAR bramkę cofnął. W doliczonym czasie gry najpierw czerwoną kartkę obejrzał Lopetegui, a niedługo potem gola na wagę wygranej dla Andaluzyjczyków zdobył Youssef En Nesyri. Wspomniany już Munir to oczywiście nie jedyny były gracz Barcy w kadrze Sevilli. W niedzielę na Camp Nou, po krótkim rozbracie z tym stadionem, powróci Ivan Rakitić, oddany przez Barcelonę do ligowego rywala dosłownie za bezcen, a konkretnie za 1,5 mln euro. Chorwat już w pierwszym ligowym meczu zdobył jedną z bramek dla nowego-starego pracodawcy, bo warto pamiętać, że Barcelona ongiś kupowała go właśnie z Sevilli.

W październiku ubiegłego roku Barca rozbiła na swoim terenie Sevillę 4:0. W postpandemicznym rewanżu padł remis 0:0 i był to jeden z kamieni milowych do utraty przez Barcelonę tytułu mistrzowskiego. Choć w tamtym meczu Duma Katalonii dowodzona przez Setiena nie zagrała źle, to jednak zwycięstwa w Andaluzji nie odniosła.

Related Articles