Pep Guardiola ma w ekipie prawdziwy talizman szczęścia. Wystarczy, że wystawi Rodriego w pierwszym składzie i… Manchester City nie przegrywa. Tak mówi prawo serii, które trwa już od 60 spotkań. Nikt w najlepszych ligach nie ma takich statystyk.
Rodriego zaczęto bardziej doceniać na świecie, gdy strzelił gola w finale Champions League. To jest już taka przyjemna łatka, której nie da się odkleić. Jest jak sentymentalny tatuaż, na który można patrzeć godzinę i na twarzy pojawia się tylko delikatny uśmiech połączony z nostalgią. Rodri na zawsze będzie tym zawodnikiem, który zapewnił Manchesterowi City upragnione trofeum Ligi Mistrzów. Ten legendarny strzał dał mu miejsce w klubowych księgach, ale i głowach fanów futbolu na całym świecie, gdyż zaczęli bardziej dostrzegać rolę Hiszpana w zespole Pepa Guardioli. Ten sezon jest tego najdobitniejszym przykładem. Najprostszy wniosek wyciągnięty po samych wynikach wygląda tak: bez Rodriego Manchester City przegrywa, z Rodrim Manchester City nie przegrywa.
W zwykłym ligowym meczu, w którym Manchester City spokojnie prowadził 2:0, odcięło Rodriemu prąd. Popchnął w szyję Morgana Gibbsa-White’a i zasłużenie wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Nie spotkanie z Nottingham było jednak problemem, bo udało się dość spokojnie dowieźć takie prowadzenie do końca i goście nie stworzyli praktycznie żadnego zagrożenia. Chodziło o spodziewaną karę dla Hiszpana. To było w zasadzie nieuniknione, że komisja go ukarze i odpocznie sobie w trzech kolejnych spotkaniach. Tak się złożyło, że jednym z nich był hit na Emirates. Przez własną głupotę nie mógł zagrać. Bez Rodriego w składzie Manchester City przegrał… wszystkie trzy mecze – z Newcastle United w Pucharze Ligi, z Wolverhampton w Premier League i wreszcie hit z “Kanonierami”. Nie dało rady zastąpić tego wybitnego defensywnego pomocnika. Nie zrobił tego Kalvin Phillips, nie zrobił też duet Mateo Kovacić – Matheus Nunes ani duet Mateo Kovacić – Rico Lewis.
I od momentu, w którym Rodri wrócił po tej trzymeczowej banicji, Manchester znów nie przegrywa. Zaraz, zaraz… bystrzejsi wyłapią jeszcze blamaż na Villa Park i jedno z najgorszych spotkań Pepa Guardioli w karierze menedżerskiej. Otóż tam także nie grał Rodrigo. Tym razem pauzował za pięć żółtych kartek. Znowu trafiło na dość prestiżowy mecz i trudny wyjazd i znowu tak bardzo go w środku pola brakowało. Katastrofalnie wyglądającą formację w tym miejscu stworzyli John Stones (wtedy bez formy po kontuzjach) oraz Manuel Akanji. To pokazuje, że praktycznie cały ciężar w linii pomocy spoczywa w nogach, płucach i głowie Rodriego i podkreśla jego jakże ważną rolę w zespole Manchesteru City. To gracz absolutnie nie do zastąpienia. Chyba jedyny.
No dobrze, przejdźmy zatem do serii, która jest rekordowa w Premier League. Dotychczas zawodnikiem, który mógł się pochwalić najlepszą taką serią we wszystkich rozgrywkach był w Anglii Ricardo Carvalho, etatowy obrońca w Chelsea pod wodzą Jose Mourinho. W ciągu 58 kolejnych spotkań pozostawał niepokonany. Rodri pobił ten wynik derbami Manchesteru, a spotkaniem z FC Kopenhagą w Champions League jeszcze go podkręcił do 60 meczów. Zawiera się w tym również Tarcza Wspólnoty, bo de facto Manchester City nie przegrał z Arsenalem. Po 120 minutach był remis i dopiero karne przesądziły o tym, kto zgarnie to dość mało prestiżowe w Anglii letnie trofeum. W każdym razie warto zauważyć, że kiedy Pep Guardiola wystawia w składzie Rodriego, to po prostu nie przegrywa. I trwa to już od 13 miesięcy, dokładnie od meczu 5 lutego 2023 roku z Tottenhamem.
Mniej więcej wtedy pojawiło się też słynne 115 zarzutów, które Guardiola wykorzystał do motywacji pogrążonej w kryzysie drużyny, która z Tottenhamem zagrała bardzo przeciętnie i bezbarwnie. Reszta jest już historią zwieńczoną potrójną koroną, czyli zdobyciem mistrzostwa, Pucharu Anglii oraz upragnionej Ligi Mistrzów. A Rodri? To gracz, który nie tylko rozbija ataki przeciwników. Ma na koncie także siedem goli, osiem asyst i dwa wywalczone rzuty karne w obecnym sezonie. Z Manchesterem United odebrał piłkę ślamazarnemu Amrabatowi i obsłużył nieskutecznego Erlinga Haalanda. Najlepszy defensywny pomocnik świata? Pewnie tak. A do tego talizman. Czy okaże się szczęśliwy także z Liverpoolem?