Skip to main content

W finale Ligi Mistrzów w Kijowie w 2018 roku Real Madryt pokonał Liverpool 3:1, a mecz został zapamiętany z kuriozalnych błędów Lorisa Kariusa, golkipera The Reds, który tym spotkaniem przekreślił swoją karierę w zespole Jurgena Kloppa. Po blisko trzech latach Liverpool ma okazję do rewanżu i wykopania Królewskich z Ligi Mistrzów na etapie ćwierćfinałów.

Wykorzystać tę okazję nie będzie łatwo. Real nie ma już Cristiano Ronaldo czy Garetha Bale’a, ale wciąż jest potężnym zespołem, a na ławce trenerskiej znów zasiada Zinedine Zidane. Los Blancos walczą o drugi z rzędu tytuł mistrza Hiszpanii, a przed nimi tydzień prawdy. Dziś pierwszy mecz z Liverpoolem u siebie, w sobotę El Clasico u siebie, a w przyszłą środę rewanżowy mecz na Anfield Road. Może być pięknie, a może być fatalnie. Porażka w klasyku oznaczać będzie stratę 5 pkt do Barcelony i być może 6 pkt do Atletico, a odpadnięcie z Ligi Mistrzów w takich okolicznościach może oznaczać pożegnanie z marzeniami o jakimkolwiek trofeum. Na rozważanie takich scenariuszy przyjdzie jeszcze czas. Dziś pierwsza odsłona dwumeczu z The Reds.

W miniony weekend Real wygral z Eibar 2:0, a jak zwykle ostatnimi czasy ojcem zwycięstwa był Karim Benzema, który po odejściu Ronaldo bierze na siebie ciężar odpowiedzialności za strzelanie goli. W trudnych momentach Real może liczyć właśnie na starego, poczciwego Francuza. Zwycięstwo w sobotę odniósł także Liverpool, który wygrał na Emirates Stadium z Arsenalem 3:0. Czy to oznaka, że idą lepsze czasy? Tak będzie można powiedzieć dopiero wówczas, gdy The Reds przełamią fatalną serię sześciu kolejnych porażek u siebie w Premier League. Dziś jednak okazji do badania fatum Anfield Road nie będzie, bo mecz rozegrany zostanie na Estadio Alfredo di Stefano.

Liverpool wciąż bez środkowych obrońców. Poza grą są Virglij van Dijk, Joe Gomez i Joel Matip, a oprócz nich z ważniejszych postaci także Jordan Henderson. Real także osłabiony. Brak van Dijka w The Reds można śmiało porównać z nieobecnością Sergio Ramosa z Realu. Kapitan Królewskich znów jest kontuzjowany, a bez niego defensywa mistrzów Hiszpanii traci naprawdę bardzo dużo. Oprócz Ramosa zabraknie Daniego Carvajala i Edena Hazarda, ale do tych nazwisk w rubryce „nieobecni” fani Los Blancos już się przyzwyczaili. Ramos wypadł na około miesiąc, zatem nie zagra także z Barceloną oraz w rewanżu za tydzień. To ogromny pech, bo trudno wyobrazić sobie bardziej newralgiczny moment rozgrywek. Zidane’a cieszyć może powrót do kadry meczowej Fede Valverde. To właśnie druga linia jest najmocniejszą stroną Realu. Mimo upływu lat Kroos, Modrić i Casemiro wciąż decydują o jakości gry zespołu ze stolicy Hiszpanii.

Przez 1/8 finału oba zespoły przeszły bez większego problemu. Real jak zwykle nie zachwycił grą, ale pokonał Atalantę Bergamo 1:0 na wyjeździe i 3:1 u siebie. Liverpool oba spotkania z Lipskiem rozegrał w Budapeszcie i oba wygrał 2:0. Wcześniej mistrzowie Hiszpanii po bólach wygrali swoją grupę z Borussią Moenchengladbach, Szachtarem i Interem, a Liverpool okazał się najlepszy w zestawie z Atalantą, Ajaksem i Midtjylland. Wygrany z tej pary w półfinale zagra z Porto lub Chelsea. To nie jest złe losowanie, ale do finału w Stambule jeszcze droga daleka, a być może jej najtrudniejszy moment to dzisiejszy mecz. Liverpool na wyjazdach spisuje się ostatnio bardzo dobrze, więc Klopp będzie pewnie chciał zagrać swój rock’n’roll.

Wydaje się, że potencjał piłkarski mistrzów dwóch najsilniejszych europejskich lig jest podobny. Osłabienia także podobne. Różnice mogą zrobić właśnie trenerzy. Obaj znają smak wygrywania najważniejszych trofeów. Różni ich jednak doświadczenie. To piłkarskie dużo większe ma Zidane, który był na boisku geniuszem. Na ławce trenerskiej dużo dłużej siedzi jednak Niemiec, który budował potęgę BVB, a teraz święci triumfy w mieście Beatlesów.

Related Articles