Skip to main content

Podczas meczu Newcastle z Tottenhamem jeden z fanów gospodarzy zasłabł na trybunach. Całą sytuację zauważył Sergio Reguilon i poinformował arbitra, żeby w tej sytuacji po prostu przerwał spotkanie.

Sergio Reguilon był pierwszym, który zauważył, że coś złego dzieje się na trybunach. Tak opisywał to w wywiadzie udzielonym telewizji Sky Sports: – Zauważyłem jednego mężczyznę leżącego, a drugiego uciskającego klatkę piersiową. Byłem bardzo zdenerwowany. Poszedłem do sędziego i powiedziałem mu: "zobacz, nie możemy grać w takiej sytuacji. Musisz przerwać ten mecz". Sędzia okazał się wrażliwy, zobaczył to i przerwał mecz. Teraz myślę, że to w porządku, prawda? Z facetem wszystko dobrze? (Tu otrzymał potwierdzenie od reportera). To ważniejsze niż cokolwiek innego. Chwilę po tym, jak Reguilon zwrócił uwagę sędziemu, szybko w sytuacji zorientował się Eric Dier. Podbiegł do sztabu medycznego, tłumacząc całą sytuację i domagając się zabrania defibrylatora. Zrobił tak  lekarz Newcastle Paul Catterson i pobiegł ratować człowieka wraz z innymi medykami. Kibica udało się uratować, a jego stan jest w tej chwili stabilny.

Na pochwałę zasługują zarówno zawodnicy, jak i arbiter Andre Marriner, który wykazał się po prostu taktem i zrozumieniem. W tej sytuacji pewnie jest jeszcze wielu anonimowych bohaterów, jak na przykład sąsiedzi kibica, którzy zaczęli krzyczeć, domagając się pomocy oraz służby medyczne. Mecz został przerwany na kilkanaście minut, w trakcie których udzielano kibicowi pomocy medycznej. Po tym czasie arbiter wznowił mecz, piłkarze dowiedzieli się, że kibic został uratowany i właśnie zmierza do szpitala. Taką też informację przekazał sam klub na oficjalnym twitterowym profilu. Na pewno niedługo kibic dostanie możliwość osobistego podziękowania błyskawicznie reagującym zawodnikom. Pierre-Emile Hojbjerg musiał się poczuć beznadziejnie, bo przed oczami stanęły mu flaszbaki z mistrzostw Europy, kiedy to jego kolega walczył na murawie o życie.

Tottenham wygrał to spotkanie 3:2, a wreszcie przełamał się Harry Kane. W konia zrobił wszystkich Son, który miał według plotek nie zagrać przez pozytywny test na koronawirusa, a też wpisał się na listę strzelców. "Sroki" nie wygrały jeszcze żadnego meczu na osiem, dni Steve'a Bruce'a raczej są policzone. Statystyki wyglądały boleśnie. Gospodarze zdobyli więcej bramek niż mieli strzałów celnych, bo samobójem popisał się Eric Dier. Ich jeden jedyny celny strzał to gol Calluma Wilsona w 3. minucie. Żeby tylko nie okazało się, że arabscy szejkowie rozpoczną swoją zabawę od Championship. Newcastle zajmuje w tej chwili przedostatnie miejsce z trzema punktami. Tottenham w tym meczu przeważał i powinien wygrać zdecydowanie wyżej. 2:3 to wynik nieadekwatny do tego, co oglądaliśmy na boisku.

Related Articles