
Jeszcze w 87. minucie było 1:0 dla Bayernu. Real Madryt przypomniał sobie sezon 2021/22 i zrobił dokładnie to samo. Odwrócił w końcówce losy meczu i awansu. Dwa szybkie gole Joselu załatwiły “Królewskim” wyjazd na finał. W ostatniej akcji nie popisał się także Tomasz Listkiewicz i Szymon Marciniak przez co media w Niemczech grzmią.
Kto był w tym spotkaniu zespołem lepszym? Oczywiście Real. Vinicius Junior urządzał sobie zabawę z Joshuą Kimmichem w prawej części boiska i niemal za każdym razem go “złomował”, wjeżdżając w pole karne. Manuel Neuer za to pokazywał klasę i bardzo długo utrzymywał swój zespół przy życiu, bo powinno tu być pozamiatane wcześniej, a nie w końcówce. Bayern grał ewidentnie słabiej, tworzył mniej okazji i pozwalał rywalom na sporo w ofensywie. Tak się jednak złożyło, że najlepszy w bawarskim zespole zawodnik popełnił fatalny błąd. To Manuel Neuer wypuścił piłkę z rąk po stosunkowo łatwym uderzeniu Viniciusa. Bohaterem meczu został zmiennik Artura Sobiecha w Hannoverze oraz zbyt słaby napastnik na Stoke City – Joselu. Doświadczony Hiszpan spełnia marzenia po trzydziestce.
W pierwszej połowie “Królewscy” oddali osiem strzałów przy zaledwie dwóch próbach Bayernu, choć wolej Harry’ego Kane’a mógł postraszyć Łunina. Szymon Marciniak z ekipą mieli za to szczęście w 13. minucie. Vinicius uderzył w słupek, a dobitka Rodrygo została zatrzymana przez Neuera. Piłkarze Bayernu (głównie Eric Dier) ruszyli z wielkimi pretensjami do sędziego. Chodziło o dwie piłki na boisku. Angielski obrońca wybił piłkę, a przejął ją Antonio Rudiger. Niemiec chciał nią dalej grać, ale za moment ją wykopał, widząc, że tam z przodu grają już inną futbolówką. Była to niejasna sytuacja. Operator w ogóle nie ogarnął i komentatorzy również, a prawie stała się wielka kontrowersja. Trochę się o niej zapomina, bo show skradło to, co później. Słupek oraz Neuer uratowali skórę polskich arbitrów.
Bardzo słabo grał Serge Gnabry i jeszcze zszedł z kontuzją w pierwszej połowie. Leroy Sane także nie potrafił wypracować przewagi ani jednym dryblingiem i niczym się nie zaznaczył. Obaj zostali wypunktowani. Real atakował i był stroną dominującą. W 55. minucie kolejny już raz Vinicius zrobił wiatrak na swojej stronie (tym razem z de Ligta) i dograł do środka, a tam minimalnie chybił Rodrygo. Manuel Neuer w 60. minucie miał już na koncie cztery kapitalne parady – dwie z pierwszej połowy i dwie z drugiej po uderzeniach z wolnego Rodrygo i kolejnej już próbie Viniego Juniora. Jedna kontra dużo gorszego jakościowo Bayernu omal nie przesądziła o awansie. Wystarczył indywidualny błysk Alphonso Daviesa, który kiwnął Antonio Rudigera i niespodziewanie zapakował piłkę do siatki prawą, słabszą nogą. Strzelił tym samym gola drużynie, do której prawdopodobnie dołączy latem.
Real Madryt dość szybko odpowiedział, ale bramka nie została zaliczona, ponieważ Marciniak dostał sygnał od VAR, poszedł obejrzeć sytuację i szybko zauważył, że Nacho Fernandez odepchnął w twarz Joshuę Kimmicha. Ten gol nie mógł zostać uznany. W 81. minucie na boisku pojawił się Joselu. I tu się zaczyna cała zabawa… to on niespodziewanie stał się bohaterem. Najpierw przewidział błąd Neuera i ruszył do dobitki, a później ustawił się tuż przed bramką i dostał podanie od Antonio Rudigera, trafiając do pustej bramki. Początkowo w tej sytuacji odgwizdany został ofsajd, jednak także sprawdzono wszystko na VAR i okazało się, że ani Rudiger w tej sytuacji nie “palił”, ani nie zrobił tego Joselu. “Królewscy” oszaleli, bo w dwie minuty wywalczyli awans. Co ciekawe, w akcji uczestniczyli dwaj stoperzy. To Nacho Fernandez rozprowadził piłkę do lewej strony, a wrzucił Antonio Rudiger. Stąd takie zamieszanie i dziwne ustawienie, bo sytuacja miała miejsce po rzucie rożnym.
Media w Niemczech jednak nie piszą o bardzo słabym Bayernie, bo mecz został zdominowany przez sytuację z grubo już doliczonego czasu. Sędzia Tomasz Listkiewicz niepotrzebnie uniósł chorągiewkę, a Marciniak za szybko odgwizdał pozycję spaloną. W ten sposób nie dali sobie nawet szansy, by sprawdzić potem wszystko na VAR. Pech chciał, że zawodnicy Realu Madryt stanęli w miejscu, a Matthijs de Ligt zdobył bramkę. Nie wiadomo jak potoczyłyby się losy tej akcji, gdyby nie gwizdek. Być może ktoś z obrońców by wybił? A może Łunin by interweniował? Bo nawet nie chciało mu się podjąć próby. Wiedział, że był gwizdek. Thomas Tuchel, Thomas Muller, Matthijs de Ligt – wszyscy mieli po meczu pretensje. Dyrektor sportowy Max Eberl “odkleił się” na tyle, że powiedział, iż wszyscy chcieli finału wewnątrzniemieckiego, tylko nie polscy sędziowie.
Marciniak miał jednak sporo szczęścia, bo prawdopodobnie i tak ten gol nie zostałby uznany. Co prawda dotykający piłkę Mazraoui nie był na ofsajdzie, ale już Matthijs de Ligt raczej tak. On piłki nie dotknął, ale ściągał na siebie uwagę defensywy i brał udział w akcji. To już jednak kwestii indywidualnej interpretacji arbitra, gdyby obejrzał to sobie spokojnie w powtórce. Tu jednak tego zrobić nie mógł i zabrał szansę Bayernowi. O to ta cała afera.