To nie jest wymarzony start dla obu Realów w nowy sezon LaLiga. Oczywiście Los Blancos ze swoją konstelacją gwiazd celują tylko i wyłącznie w mistrzostwo i same trofea. Tymczasem na starcie już są cztery punkty za Barceloną. To jednak i tak zdecydowanie lepszy wynik od najbliższego rywala. Real Sociedad ugrał zaledwie połowę tego dorobku. Jedni i drudzy notują potknięcia na terenie, na którym… przyjdzie im zagrać w najbliższy weekend. Czy ktoś się w końcu przełamie?
W ubiegłym sezonie Real Sociedad równo punktował u siebie i na wyjeździe zdobywając po 30 “oczek” w obu przypadkach. Póki co zanotował ogromny falstart na Reale Arena w San Sebastian. Dwa mecze i dwie porażki to ogromna wpadka, tym bardzie patrząc na zestaw przeciwników. Txuri-Urdin mieli wszystko, by na przerwę reprezentacyjną schodzić z dwucyfrową liczbą punktów. W domu Rayo i Alaves, na wyjazdach Espanyol oraz Getafe. Skończyło się na niezłych 4 punktach poza domem, gdzie nie stracili gola. Na własnym obiekcie czekają na pierwszą zdobycz! 1:2 z Rayo i Alaves to po prostu wstydliwe wyniki dla podopiecznych Imanola Alguacila i tak to trzeba nazwać. W przypadku derbów Kraju Basków spory kamyczek można wrzucić do ogródka kapitana Mikela Oyarzabala, który wyleciał z czerwoną kartką przed upływem pół godziny gry. Po chwili Brais Mendez dał prowadzenie, ale finalnie to goście z Vitorii wyjechali z kompletem punktów. Z kolei przeciwko madryckiej ekipie mogli wpisać się do księgi rekordów ligi, gdyż byli o krok od stracenia gola już w dziewiątej sekundzie spotkania!
***
Jeden po debiucie, drugi na debiut czeka, ale dopiero teraz – tuż przed meczem z Realem Madryt – dwójka nowych nabytków została zaprezentowana przez Real Sociedad. Orri Oskarsson ma już pierwsze minuty rozegrane dla zespołu z San Sebastian. 20-letni napastnik trafił do Kraju Basków za 20 milionów euro i był najdroższym transferem klubu w tym okienku. Islandczyk przychodzi z FC Kopenhagi, gdzie od początku sezonu strzelał gole. Teraz skala trudności wzrasta po przyjściu do LaLiga. W ostatnich latach jednak skandynawscy napastnicy zrobili dobrą reklamę wśród skautów i udowodnili, że warto pozyskiwać stamtąd snajperów. Erling Haaland to dzisiaj najlepsza “9” na świecie, a za Rasmusa Hojlunda kluby pokroju Sturmu Graz i Atalanty zarobiły horrendalne pieniądze. Być może Oskarsson dołączy do tego grona. Drugim transferem został Nayef Aguerd z West Hamu. Środkowy obrońca rodem z Maroka ma wypełnić lukę, która bez wątpienia powstała po sprzedaży Robina Le Normanda do Atletico Madryt. W jego przypadku nadal czekamy na debiut w zespole txuri-urdin.
***
Z kolei Real Madryt rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw na Santiago Bernabeu, gdzie nie tracił goli. Tyle że poza domem zwycięstwa się jeszcze nie doczekał. Najpierw remis na Majorce, a później na Wyspach Kanaryjskich. Być może pierwsza delegacja w kontynentalnej Hiszpanii okaże się dla nich znacznie szczęśliwsza. To właśnie spotkania na wyspach spowodowały, że już przed przerwą reprezentacyjną strata do odmienionej – póki co – Blaugrany to aż cztery “oczka”, co oznacza, że przynajmniej jeszcze przez kilkanaście dni Barca będzie przed Madrytem w tabeli LaLiga.
Dobra informacja dla kibiców Realu jest jednak taka, że Kylian Mbappe ma już za sobą pierwsze ligowe strzelanie w nowych barwach. Pierwszą bramkę zdobył podczas warszawskiego Superpucharu UEFA z Atalantą(2:0). Na ligowe strzelanie musiał poczekać dopiero do czwartej kolejki, gdy wrzucił dublet przeciwko Betisowi. Teraz wszyscy oczekują goli także poza Bernabeu w LaLiga. Okazja dobra bowiem Mbappe dobrze zna smak strzelania Realowi Sociedad. Zrobił to w tym roku kalendarzowym już trzykrotnie! W ubiegłym sezonie jeszcze w barwach PSG miał okazje mierzyć się z baskijskim zespołem w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów. W Paryżu trafił raz, a na początku marca w San Sebastian uczynił to dwukrotnie. W jednej z sytuacji po prostu ośmieszając Igora Zubeldię. Teraz kolejna okazja by odpalić petardy na Reale Arena.
Kontuzje po obu stronach
Jedni i drudzy nie mogą być zadowoleni z aktualnej sytuacji zdrowotnej w swoich drużynach. Real Madryt w ubiegłym sezonie bardzo mocno oberwał w związku z zerwanymi więzadłami, które doświadczyły Thibauta Courtoisa, Davida Alabę i Edera Militao. Teraz takich poważnych kontuzji nie ma. Natomiast nadal Carlo Ancelotti nie może mówić o pełnym wyborze na kolejne spotkania. Poza grą na dzisiaj są Eduardo Camavinga oraz Dani Ceballos. Dobre wieści napływają w kontekście Edera Militao i on prawdopodobnie jest najbliższy powrotu. Gorzej wygląda sytuacja Aureliena Tchouameniego oraz Jude’a Bellinghama, gdyby tych piłkarzy zabrakło, wówczas w środku pola nie będzie praktycznie możliwości rotacji i wyboru. Wtedy tercet ma się składać z Federico Valverde, Luki Modricia oraz Ardy Gulera. Warto dodać, że ten ostatni także miał małe kłopoty zdrowotne podczas zgrupowania reprezentacji, ale już wszystko ma być z nim w porządku. W ofensywie duża szansa na pierwszy skład dla Endricka, ale jedno może martwić Carletto w kontekście doboru ofensywnej trójki. Aż trzech Brazylijczyków wracało dość późno ze zgrupowania kadry. Wspomniany Endrick, ale także Vinicius Junior oraz Rodrygo wyszli w podstawowym składzie na mecz z Paragwajem. Wszyscy skończyli go w dobrym zdrowiu, ale spotkanie dobiegło końca około godziny 5:00 w środę polskiego czasu. Krótko mówiąc czasu na regeneracje niezbyt dużo, zwłaszcza dorzucając podróż z Ameryki Południowej do Madrytu i późniejszą eskapadę do San Sebastian.
***
Sytuacja zdrowotna gospodarzy także nie jest idealna. Brakuje dwóch ważnych ogniw w ofensywie, czyli Mikela Oyarzabala oraz Braisa Mendeza, o którym było wyżej. Nadal niedostępni są także Arsen Zacharian oraz Hamari Traore. Dobrą informacją jest powrót do zdrowia Alvaro Odriozoli oraz możliwe powroty Aritza Elustondo i Andera Barrenetxei. Zwłaszcza w kontekście defensywy powroty do zdrowia są kluczowe. Wiele jednak wskazuje, że na prawej stronie defensywy rozpocznie Jon Aramburu, a na swoją szansę na debiut poczeka jeszcze Marokańczyk Aguerd.
Zaczyna się maraton
Koniec wrześniowej przerwy reprezentacyjnej oznacza początek maratonu meczowego dla obu Realów. Kolejny czas dla kadr narodowych nastąpi po pierwszym weekendzie w październiku. Do tego czasu oba zespoły rozegrają aż po siedem gier, a będą mieć na to 22 lub 23 dni, w zależności od terminu meczu na początku kolejnego miesiąca. O ile dla polskich klubów takie terminarze nadal są uznawane za “pocałunek śmierci”, o tyle na zachodzie najwięksi są po prostu przygotowani na grę, co trzy dni i w zasadzie brak możliwości treningu. Jak to wygląda w obu przypadkach. Real Sociedad gra w Lidze Europy, ale swoje spotkanie w fazie ligowej rozpocznie dopiero pod koniec miesiąca – 25 września w Nicei. Tyle że wtedy odbywać się będzie kolejka LaLiga w środku tygodnia, co oznacza, że swój mecz trzeba zagrać awansem. Dokładnie wtedy, gdy najlepsze ekipy z Hiszpanii będą rywalizować już w Lidze Mistrzów.
Terminarz obu ekip do następnej przerwy reprezentacyjnej:
Real Sociedad: Real Madryt (dom), Mallorca (wyjazd), Valladolid (w), Nicea (w), Valencia (d), Anderlecht (d), Atletico (d)
Real Madryt: Real Sociedad (wyjazd), Stuttgart (dom), Espanyol (d), Alaves (d), Atletico (w), Lille (w), Villarreal (d)
Wysokie limity płacowe
Jak co roku LaLiga opublikowała limity płacowe dla wszystkich 20 klubów najwyższej klasy rozgrywkowej. Te są zależne od aktualnej sytuacji finansowej klubu, przy czym to sami zainteresowani deklarują ich wysokość. Dopiero później włodarze ligi sprawdzają na ile prognozy klubów mają odzwierciedlenie w rzeczywistości i dokonują ewentualnych korekt. Niespodzianek nie było w przypadku najwyższych miejsc. Real Madryt zwiększył swój limit “tylko” o 4%, ale w przypadku Los Blancos mowa o zmianie z 727,5 miliona na niemal 755 milionów euro. W ubiegłym sezonie na drugim miejscu było Atletico, któremu niewiele zabrakło by przekroczyć… 300 milionów euro. Teraz jednak na drugą lokatę wraca Barcelona, dla której wynik 426,5 miliona euro to wynik lepszy aż o 58% względem zeszłego roku. Najbliższy rywal ekipy z Bernabeu, Real Socidad jest na czwartej lokacie i także podwyższył swoje możliwości. Dzisiaj to niemal 160 milionów euro, co jest podwyżką o ponad 1/4 rok do roku. W tabeli warto zerknąć na sytuacje Sevilli, która wygląda wprost katastrofalnie. Los Nervionenses spadli z z zwartego miejsca na sam dół!
***
Początek sobotniego meczu o godzinie 21:00.