Skip to main content

Real Madryt w półfinale Ligi Mistrzów! Wyeliminował Manchester City po rzutach karnych. Szybko zdobyta bramka przez Rodrygo sprawiła, że mógł długo bronić korzystnego wyniku. Remisu w sumie też później bronił i w taki sposób dotrwał do jedenastek, gdzie Andrij Łunin został bohaterem, zatrzymując strzały Bernardo Silvy i Mateo Kovacicia.

Rewanż pomiędzy Manchesterem City a Realem Madryt przez większość czasu wyglądał tak, że 10 graczy gości broniło w polu karnym. Real zagrał bardzo przeciętnie, momentami wstydliwie, ale… jakie to ma znaczenie, skoro jest dziś w półfinale? Po raz kolejny pokazał, że zwyczajnie… jest Realem Madryt a Liga Mistrzów to ich dom. Nikt nie będzie pamiętał, że Kyle Walker radził sobie z Viniciusem jak z małym dzieckiem i kilka razy w banalny sposób go blokował bądź odbierał mu piłkę. Kolejny przeciętny mecz Jude’a Bellinghama także nie ma znaczenia, choć z drugiej strony chyba w żadnym meczu Anglik nie pracował tak w defensywie. W liczbie tzw. skoków pressingowych pobił wszystkich na głowę, zaliczając ich aż 63 wg Statsbomb. Drugi Camavinga miał ich 50. Tomasz Ćwiąkała nazwał grę Jude’a wręcz absurdalną pracą bez piłki. Nie ma się co dziwić, że w dogrywce pomocnik nie miał już sił.

Najwięcej kłopotów drużynie City sprawił… Rodrygo. Po raz kolejny to on, a nie Vinicius wpisał się na listę strzelców. Ogólnie mówi się, żeby grać do gwizdka, ale obrońcy “The Citizens” ewidentnie byli myślamy przy tym, że zostanie uznany spalony i średnio aktywnie bronili w bramkowej akcji. Kyle Walker był jakiś rozkojarzony jakby mając pewność, że w razie czego VAR i tak cofnie gola. No i Rodrygo trafił do siatki, zatem trzeba było odwinąć tę akcję o kilka podań i zobaczyć, czy po długim wykopie piłki przez Daniego Carvajala nie był na ofsajdzie Jude Bellingham, który “zgasił” wybitą wysoko piłkę i zagrał do Valverde. Urugwajczyk wypuśćił Viniego, a ten z kolei dograł po ziemi do Rodrygo, którego kiepsko pilnował Walker. Ederson obronił pierwszy strzał, ale dobitki już nie. Wszyscy zawodnicy City unieśli ręce do góry, by zasygnalizować spalonego. Okazało się jednak, że przyjmujący “świecę” z góry Bellingham wybiegał z własnej połowy. No i Real od 12. minuty prowadził.

Długo bramka Andrija Łunina była zaczarowana. Erling Haaland trafił z główki w poprzeczkę w 19. minucie. Próbował też De Bruyne zza szesnastki. W drugiej połowie Jack Grealish uderzył z woleja, ale też prosto w ukraińskiego golkipera, który miał sporo pracy. Zaliczył w sumie osiem obronionych strzałów. Nie dawał się pokonać i był czujny przy wielu dośrodkowaniach. Albo je wybijał, albo łapał w okolicach piątki. Dość powiedzieć, że Manchester City wykonał w tym spotkaniu – uwaga – aż 18 rzutów rożnych. Real natomiast miał tylko jednego. W strzałach także było 33-8, ale 1/3 z nich blokował Antonio Ruduger i spółka. Sam Niemiec zablokował aż pięć. Realu praktycznie nie było pod bramką Edersona, bo zamurował się w dziesiątkę we własnym polu karnym. Trzeba jednak przyznać, że zrobił to umiejętnie, nie zostawiając wielu dziur. Dopiero błąd Rudigera przy wybiciu pozwolił Kevinowi De Bruyne wyrównać z bliska na 1:1.

Ten sam De Bruyne miał na nodze piłkę meczową, lecz fatalnie przestrzelił z 11 metrów. W dogrywce z kolei do niespodziewanej szansy z woleja tuż pod koniec pierwszej połowy doszedł… Antonio Rudiger. Grę gospodarzy rozruszał Jeremy Doku, który co rusz urywał się na prawej stronie. Carvajalowi aż kręciło się w głowie i musiał go zastąpić Lucas Vasquez. W polu karnym “Królewskich” nie było miejsca. Manchester grał w okolicach szesnastki i szukał malusieńkiej dziury, by gdzieś się wcisnąć. Erlinga Haalanda znów dobrze pilnował Rudiger, ale tym razem Norweg zdołał oddać kilka strzałów z główki, w tym ten w poprzeczkę. Real chciał tylko cudem dojechać do dogrywki, przetrwać napór i to się udało. W konkursie jedenastek nie mieli już nic do stracenia. Choć jako pierwszy spudłował Luka Modrić, to potem Bernardo Silva oraz były piłkarz Realu Mateo Kovacić skasztanili sprawę. Ederson chwilę później pokazał jak należy wykorzystać jedenastkę. W Realu nikt już się nie pomylił, a zwieńczył to wszystko Antonio Rudiger i utonął w objęciach kolegów.

Real Madryt zrewanżował się za zeszłoroczny blamaż i ośmieszenie, którego doznał na Etihad Stadium. Zmierzył się z City już po raz piąty w historii w fazie play-off i po raz trzeci awansował dalej. Te dwumecze to zwłaszcza klasyk ostatnich edycji. Klasyk, który musiał mieć też swoje rzuty karne i wreszcie ma. A Real to po prostu Real i jest w grze o 15. zwycięstwo w Pucharze Europy.

Related Articles