
Barcelona, Sevilla i Atletico przegrały pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. W dodatku każde z nich w roli gospodarza. Szanse na awans są dość marne. Dziś honoru hiszpańskiej piłki bronić będzie Real Madryt, który w Bergamo zagra z Atalantą. Czy to będzie spacerek dla Królewskich czy może raczej kolejna pułapka?
Trudno wyrokować. Z jednej strony widać wyraźnie, że Real w tym zestawieniu personalnym trudno traktować jako kandydata do wygrania Champions League. Jeśli wygra La Liga to tylko dzięki słabości głównych rywali. Drogę do tego jest jednak bardzo daleka. Podopieczni „Zizou” w ostatni weekend po wielkich mękach pokonali Valladolid 1:0, a ojcem sukcesu był Thibaut Courtois. Belgijski bramkarz musiał ratować swoich kolegów z opresji w meczu z jednym z gorszych zespołów rozgrywek. Na usprawiedliwienie Realu dodajmy, że lista absencji była naprawdę długa.
Dziś zresztą będzie porównywalna. Zidane nie może skorzystać z usług aż dziewięciu piłkarzy, a wśród nich są takie nazwiska jak Benzema, Ramos, Hazard, Carvajal, Valverde czy Marcelo. Kadra zespołu, który wyruszył do Lombardii, jest więc naprawdę mocno kombinowana. Załapali się do niej zawodnicy z zespołu młodzieżowego – boczny obrońca Miguel Gutiérrez, stoper Victor Chust, pomocnicy Sergio Arribas i Antonio Blanco, a także napastnik Hugo Duro.
Real w bieżącej edycji Ligi Mistrzów potrafił przegrywać z Szachtarem Donieck, a gdy miał nóż na gardle to wygrywał najważniejsze mecze, w tym oba z Interem. Jaka jest więc prawda o Realu? Tego nie wie chyba nawet Roman Kołtoń. Dziś poznamy część odpowiedzi na to pytanie. W końcu Królewscy zagrają na stadionie czarnego konia poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.
Atalanta w rozgrywkach 19/20 doszła do ćwierćfinału, gdzie była o kilka minut od wyeliminowania PSG. W półfinale czekał już RB Lipsk, więc na wyciągnięcie ręki był nawet finał. Gian Piero Gasperini i spółka muszą już jednak zapomnieć o tamtej edycji, bo ten sezon jest trudniejszy. W lidze trzeba stoczyć morderczy bój o miejsce w TOP 4, a chętnych jest co najmniej 7 drużyn. A w Lidze Mistrzów na drodze stoi Real, czyli jakby nie patrzeć najbardziej utytułowany klub tych rozgrywek. Nawet jeśli ma kłopoty personalne to wciąż jest to potęga.
Atalanta podbudowała się ostatnio awansem do finału Pucharu Włoch, po pokonaniu 3:1 Napoli. Gennaro Gattuso i spółka chcieli rewanżu, ale w niedzielę także w lidze Atalanta okazała się lepsza – tym razem wygrywając 4:2. Ekipa z Bergamo stoi w tym sezonie główne Kolumbijczykami – Luis Muriel ma już 14 goli i 4 asysty, a Duvan Zapata 9 bramek i 5 asyst. Co warto podkreślić, choć team Gasperiniego nie bije już strzeleckich rekordów, tak jak sezon temu, to wciąż jest bardzo skuteczny. Więcej goli w Serie A strzelił tylko prowadzący w tabeli Inter. Gasperiniego ponadto cieszyć może niezła sytuacja kadrowa – jedynym graczem zespołu z Bergamo, który pozostaje poza składem jest kontuzjowany Hans Hateboer.
Doprawdy trudno wyobrazić sobie ćwierćfinały Ligi Mistrzów bez choćby jednego zespołu z La Liga, ale ten scenariusz może się ziścić. Dziś zadaniem Orobici jest wypracowanie solidnej zaliczki przed rewanżem na Alfredo di Stefano. Czy Atalanta zaskoczy kolejną uznaną markę i udowodni swoją przynależność do europejskiej czołówki?