Skip to main content

Raphael Varane od kilku lat kojarzy się z zawodnikiem podatnym na kontuzje i często spędzającym czas w lekarskich gabinetach. Podobnie smutny był jego koniec kariery. Francuz musiał ją zakończyć przedwcześnie, bo zerwał więzadło w sparingowym debiucie w nowej ekipie – włoskim Como. Nie został przez to zgłoszony do rozgrywek.

Raphael Varane latem tego roku niespodziewanie zasilił szeregi beniaminka włoskiej Serie A, czyli Como. Zespół z malowniczo położonego miasta nad pięknym jeziorem trenuje Cesc Fabregas. To ciekawy projekt, którego właścicielem jest Robert Budi Hartono będący gigantem tytoniowym. Znajduje się na liście 100. najbogatszych ludzi świata według “Forbesa”. W 2023 zajmował 61. miejsce z majątkiem wartym ponad 24 miliardy dolarów. Como przeprowadziło kilka ciekawych transferów latem. Do zespołu dołączyli: Pepe Reina, Andrea Belotti, Sergi Roberto, Alberto Moreno, Alberto Dossena oraz Raphael Varane. Środkowemu obrońcy z Francji wygasła umowa z Manchesterem United i przeszedł do włoskiego beniaminka jako wolny zawodnik. Podpisał dwuletnią umowę z opcją przedłużenia o kolejny rok.

Z tym, że Francuz zaliczył koszmarny debiut. 11 sierpnia zespoł Como mierzył się w 1/32 finału Coppa Italia z Sampdorią na Stadio Luigi Ferraris. Varane wyszedł w podstawowym składzie i był to jego pierwszy mecz dla nowego klubu. Niestety jednak zamienił się on w koszmar. Varane zszedł z boiska już po 23 minutach. Wyraźnie utykał i trzymał się za kolano, a następnie przykładał sobie do niego lód na ławce rezerwowych. Po tej ciężkiej kontuzji klub postanowił wykreślić go z listy zawodników zgłoszonych do Serie A. “Le Parisen” donosił, że obrońca z powodu pauzy zamierza chwilowo zawiesić karierę. Później z kolei pojawiały się głosy, że Como chce rozwiązać z nim umowę za porozumieniem stron. Okazało się, że nie musi tego robić. Varane z bólem serca ogłosił, że kończy piłkarską karierę, ale pozostanie w strukturach klubu.

Trzymam się najwyższego poziomu, chcę wyjść mocny, a nie tylko utrzymać się w grze. Słuchanie serca i instynktu wymaga dużej dawki odwagi. Pragnienia i potrzeby to dwie różne rzeczy. Upadałem i podnosiłem się tysiąc razy i tym razem nadszedł moment, aby się zatrzymać i zawiesić buty, a mój ostatni mecz zdobył trofeum na Wembley – to krótki fragment dłuższej wypowiedzi na Instagramie. Dziękuje tam wszystkim spotkanym na swojej drodze i przyznaje, że uwielbiał walczyć dla każdego kolejnego zespołu, w którym występował – od Lens po Manchester. Potwierdził tam także, że bez ochraniaczy i korków, ale pozostanie we włoskim klubie, jednak na razie nie zdradził czym będzie się tam zajmował.

Raphael Varane był człowiekiem Zinedine’a Zidane’a. To legendarny “Zizou” miał duży wpływ na to, że młody Francuz dołączył do Realu Madryt z Lens. To on jako pełniący wówczas funkcję doradcy klubowego oprowadził go po ośrodku i przekonał do transferu. Varane stał się bardzo elegancko i technicznie grającym obrońcą, który cechował się pewnością, ale i dużą gracją ruchów. Największe sukcesy odnosił w Realu Madryt, gdzie sięgnął po cztery tytuły Ligi Mistrzów. Zdaje się, że “Królewscy” sprzedali go w idealnym momencie. Mieli już etatową parę stoperów w postaci Edera Militao oraz Davida Alaby, który przyszedł z wolnego kontraktu i należało mu zrobić miejsce, natomiast Varane był już w coraz słabszej formie. Kompletnie zawalił na przykład dwumecz Ligi Mistrzów w sezonie 2019/20 z Manchesterem City i zdarzały mu się coraz większe zawiechy. Kosztował Manchester około 40 milionów funtów.

Tam zaczął się jego powolny upadek. W pierwszym sezonie – jeszcze za kadencji Ole Gunnara Solskjaera – tworzył na początku parę stoperów z Harrym Maguire’em, ale rozegrał tylko pięć meczów po 90 minut i wypadł z kontuzją uda. Nie potrafił się ustabilizować. Później do Manchesteru przybył Ralf Rangnick i zespołowi szło fatalnie. Austriak nie miał kompletnie posłuchu w szatni. On z kolei stawiał na Varane’a w parze z Lindelofem. Tak naprawdę jedyny udany sezon francuski stoper zaliczył w 2022/23 – to pierwszy rok pracy Erika ten Haga – ten, który przyniósł nadzieje na lepsze jutro. Dziś zdaje się, że holenderski szkoleniowiec poczynił raczej kilka kroków w tył, ale to już temat na inną opowieść. W każdym razie Varane w pierwszym sezonie ten Haga rozegrał 1920 minut w Premier League. To aż (jak na niego) 17 meczów ligowych po 90 minut, z których zwyciężył w 11. Cieniem na sezonie kładzie się sromotna klęska z Liverpoolem (0:7), w której też wziął udział, ale to jeden negatywny wyjątek.

W kolejnym sezonie Erik ten Hag miał z niego niewiele pożytku. Varane przydał się przez trzy miesiące. Rozegrał 12 z rzędu meczów w Premier League po 90 minut i znowu się rozsypał, wypadając z kontuzją mięśniową. Kiedy akurat mógł grać, to tworzył ciekawą parę z Lisandro Martinezem, ale jego dostępność wynosiła jakieś 50% spotkań. To za mało na stabilizację, dlatego też Manchester United postanowił nie przedłużać w ogóle umowy z zawodnikiem, który zagra kilka lub kilkanaście meczów, a za chwilę wypada z urazem. Później trafił do Como, ale już włoska przygoda stała się jedną wielką sportową katastrofą. Mistrz świata z 2018 roku i 93-krotny reprezentant Francji w trochę smutny i wymuszony sposób zakończył karierę. Ze świadomością, że będzie dla klubu ciężarem, a jego kolano nie pracuje w taki sposób, jaki powinno. Dlatego też w wieku 31 lat musiał zawiesić buty na kołku.

Related Articles