Raków Częstochowa mógł na przykład trafić w pierwszej rundzie na Karabach Agdam, ale uniknął tego przeciwnika. Los skojarzył mistrza Polski z dużo łaskawszym rywalem – estońską Florą Talinn.
Raków debiutuje w Champions League i ma stosunkowo niski współczynnik, dlatego nawet w pierwszej rundzie nie jest rozstawiony. Potencjalnych przeciwników było pięciu – Karabach Agdam, Slovan Bratysława, HJK Helsinki, FC Flora Talinn oraz NK Olimpija Lublana. To wszystko mistrzowie krajowi. Rywalem numer jeden do uniknięcia był oczywiście Karabach, który ledwie rok temu pogrążył Lecha Poznań. To się oczywiście potem zamieniło w piękny sezon w europejskich pucharach, jednak początek to była tragedia. Raków musi, nauczony doświadczeniem Lecha, pamiętać, że w razie odpadnięcia, ma potem autostradę do fazy grupowej takiej choćby Ligi Konferencji. Wszystko przez to, że skorzysta z tak zwanej drabinki mistrzów krajowych. Na razie jednak gra w Champions League.
Karabachu oczywiście Raków nie chciał. Slovana raczej też nie. Słowacy potrafili wygrać grupę w Lidze Konferencji, a potem odpadli po rzutach karnych z FC Basel. To przeciwnik, którego pewnie mistrz Polski obawiałby się mniej, ale był tu jednym z wyżej rozstawionych. Przede wszystkim to byłaby krótsza podróż, a i Zrinjski Mostar potrafił Slovana postraszyć w poprzednim sezonie. Męczyli się z Bośniakami w serii rzutów karnych, żeby w ogóle do Ligi Konferencji zejść. HJK Helsinki? Też rywal do przełknięcia. W eliminacjach Champions League 2021/22 dostał lanie od Fenerbahce – 2:6 w dwumeczu, a w eliminacjach Champions League 2022/23 kolejne lanie, tym razem od Victorii Pilzno – 1:7. Miał jednak łaskawą drabinkę i awansował aż do fazy grupowej Ligi Europy, gdzie otrzymał okazję do zmierzenia się z Romą czy Realem Betis. Żadnemu z tych mocnych rywali nie urwał jednak punktów.
Takie analizy najgroźniejszych rywali można jednak schować w kieszeń, bo los tym razem wynagrodził Rakowowi za poprzednie lata i okazał się łaskawy. Flora Talinn i NK Olimpija Lublana to dwaj wymarzeni przeciwnicy, najgorsi w tym zestawieniu. Padło na estońską Florę, a to żaden wielki potentat. Niedawno w eliminacjach Champions League pogoniła ich Legia Warszawa. To był ten dwumecz, w którym Bartosz Kapustka nabawił się groźnego urazu po… celebracji gola. Legia wygrała wtedy u siebie 2:1, ale od jej gry bolały oczy. Wynik był jednak pozytywem. Flora, już u siebie, spychała wówczas Legię do głębokiej obrony i strzeliła nawet gola po minimalnym spalonym, ale taki już był styl Michniewicza. Za chwilę kontra, wrzutka Juranovicia, wykończenie Rafaela Lopesa i 1:0, a w dwumeczu 3:1. No i to wystarczyło Legii do awansu.
W zeszłym roku Flora odpadła na pierwszej przeszkodzie. Przegrała mistrzostwo z Levadią, a to zamknęło drogę, z której można spadać od pucharu do pucharu. Zmarnowali jedyną szansę, odpadając z fińskim SJK. Za dużo w Europie nie pograli. Teraz dwumeczów zaliczą więcej, bo są mistrzami Estonii. Raków nie ma się czego obawiać, bo to był jeden z najsłabszych do wylosowania rywali. Pierwsza przeszkoda jest łaskawa, ale nie można też popadać w wielki optymizm. Kiedyś Wisła odpadła z estońską Levadią, a Maciej Skorża niemal płakał na konferencji prasowej. Raków na razie nie ma ani jednej takiej klęski na koncie. Jeśli odpadał, to z bardzo silnymi rywalami i to w fazie play-off, czy to z KAA Gent, czy też ze Slavią Praga, gdzie dał sobie wbić bramkę w 121. minucie, gdy wszyscy już szykowali się na serię rzutów karnych. Dawid Szwarga postara się przebić wynik Marka Papszuna. Jako mistrz Polski będzie miał kilka szans. Eliminacja nie skreśla od razu z Europy. To bardzo pozytywny news. A Flora jest jednak śmiało do ogrania i czekamy na ten dwumecz. 11 lub 12 lipca pierwszy mecz.