Skip to main content

W 63. minucie było przepięknie. Fabian Piasecki, przy rzęsistym deszczu, wykorzystał rzut karny i Raków miał dwie bramki przewagi. Mimo że mistrz Polski ostatecznie wygrał, to humory i tak popsuł Mihlali Mayambela technicznym strzałem w okienko w 89. minucie.

Powtarza się ta sama historia. Pierwsza połowa przeciętna, w której to tak naprawdę Aris powinien prowadzić, a nie przegrywać, ale już druga połowa – klasowa dominacja. Mimo wszystko i tak pozostaje niedosyt, ponieważ po bramce Fabiana Piaseckiego mistrz Polski poczuł krew. Widział, że Cypryjczycy prezentują się kiepsko, spuścili z tonu. Można to było nawet zamknąć wynikiem 3:0. I tu trzeba wstawić słowo “gdyby”… Bliżej było tego, żeby Raków dobił gości niż jakiegokolwiek dla nich punktu zaczepienia. A to Fran Tudor niedokładnie dośrodkował, mając mnóstwo miejsca, a to pogubił się trochę Lederman. Mógł uderzać z pierwszej piłki w silny sposób, ale postanowił przyjmować i obrońcy zdążyli to wyjaśnić.

Minutę po tej złej decyzji Ledermana… zamiast 3:0, było 2:1. Zoran Arsenić prawie rozszarpał Sorescu. Piłka, po bardzo złym strzale z woleja któregoś z gości, odkręcała się i leciała gdzieś pod chorągiewkę. Może wyszłaby na aut, a może tak, że Kovacević kopałby potem piątkę. Tymczasem Rumun przyjął to uderzenie na… główkę. Zupełnie niepotrzebnie i bezsensownie. Arsenić najpierw z wściekłości uderzył rękami o uda, ale jeszcze nie wiedział, że za moment będzie jeszcze gorzej… Sorescu wybił prosto pod nogi Karola Struskiego, a ten zobaczył niepilnowanego Mayambelę przed szesnastką. Strzelec gola zrobił “na zamach” doskakującego Papanikolau i uderzył lewą nogą w okienko. Arsenić aż rzucił się na murawę i zaczął wydzierać na Sorescu, bo cała ta akcja przez jego dziwną decyzję.

Tak więc okoliczności są takie, a nie inne. Normalnie przecież powinniśmy skakać z radości po takim zwycięstwie w III rundzie, które do tego zagwarantowało kolejne punkty do rankingu. Tylko naprawdę czuć, że można było z tego wyciągnąć jeszcze więcej, że ten Aris był do pyknięcia nawet trzema bramkami. Wtedy spokojniej grałoby się na Cyprze. Niedosyt zauważalny był w zachowaniu i wypowiedziach poszczególnych zawodników. Wyglądali tak, jakby przegrali. Nie chodzi bowiem o pojedynczy mecz, a celem jest dwumecz. Wiedzą, że jednobramkowa zaliczka może nie wystarczyć. Dużo zależy od dyspozycji dnia, a tę akurat miał kiepską Aris w drugiej połowie w Polsce, czego Raków nie zdołał wykorzystać.

Jeszcze słowa uznania należą się Marcinowi Cebuli, o którym pisze się nawet w kontekście reprezentacji narodowej. Ten ofensywny zawodnik doskonale poczynał sobie w meczu z Arisem. Czuć było u niego pełen luz, ale jednocześnie odpowiedzialność. Brylował w tym spotkaniu, a zwieńczeniem było pójście na przebój i wywalczenie rzutu karnego.

Related Articles