Skip to main content

Vladan Kovacević i Fran Tudor. To dwóch bohaterów rewanżowego spotkania III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów. Raków Częstochowa pokonał na wyjeździe Aris Limassol po bramce Tudora z rzutu wolnego i czeka go ostatnia przeszkoda na drodze do marzeń – FC Kopenhaga z Kamilem Grabarą w składzie.

Był taki króciutki fragment meczu, po którym Vladan Kovacević uzyskał status bohatera. Właściwie na przestrzeni jednej tylko minuty popisał się aż trzema doskonałymi paradami. Wyglądało to tak: odbicie piłki na rożny, wrzutka i strzał, odbicie piłki na rożny, wrzutka i strzał, odbicie piłki wreszcie tak, że obrońcy wywalili ją, ale tym razem już na aut. Jeden z tych strzałów to próba Karola Struskiego lewą nogą z woleja, ale i jemu nie udało się pokonać świetnie dysponowanego bośniackiego bramkarza. Albo świetnie się ustawiał, albo miał trochę szczęścia, bo przy uderzeniu Mariusza Stępińskiego w pierwszej połowie, nawet nie drgnął. Piłka odbiła się od słupka. Reprezentant Polski mógł w końcówce pierwszej części odrobić stratę z meczu w Polsce i napędzić swój zespół.

To się jednak nie wydarzyło, a kilka minut drugiej części gry wystarczyło, żeby Raków odpowiedział. Głównie się wcześniej bronił. Nie miał w pierwszej połowie ani jednej okazji. Okrągłe zero. Pierwsza akcja Rakowa to tak naprawdę 47. minuta w drugiej połówce, kilka szybkich podań i dobra kontra. Jean Carlos zagrał do Piaseckiego, a pilnujący go Alex Moucketou-Moussounda fatalnie się “obciął”. Napastnik Rakowa jednak robił wszystko jakoś tak nieporadnie, pokracznie, dryblował w miejscu i został zablokowany. Tyle, że uśmiechnęło się do niego szczęście, bo piłka odbiła się tak, że dostał wystawę na lewą nogę. Także i w tej sytuacji zawalił. Pewnie w tym momencie wielu kibiców zastanawiało się, co byłoby, gdyby Raków dysponował lepszej jakości napastnikiem… na pewno dało się z tego zrobić więcej.

Szansa ta się nie zemściła, bo nawet nie zdążyła. Przebojowo przedarł się stoper – Racovitan – i wywalczył rzut wolny z odległości około 18-19 metrów. Piłkę ustawił sobie Fran Tudor i zasadził, niczym David Beckham! Idealnie nad głową pierwszego obrońcy w murze, dokręcone po profesorsku. Brazylijczyk Vana zastygł w bramce i tylko patrzył bezradnie na to, jak Raków obejmuje prowadzenie. To kluczowy moment meczu. Mistrz Polski skorzystał ze stałego fragmentu gry. Uderzył w odpowiedniej chwili, broniąc się wcześniej przez całą pierwszą połowę. Od tej chwili miał już dwie bramki przewagi w dwumeczu. Zrobiło się spokojniej. W dalszej części gry była między innymi ta sekwencja kolejnych interwencji Vladana Kovacevicia. Raków Częstochowa awansował i o wymarzoną grupę zagra z FC Kopenhaga.

To nie byle jaki rywal. Duńczycy rok temu grali w fazie grupowej z Manchesterem City, Sevillą i Borussią Dortmund, zdobywając trzy punkty (remis ze wszystkimi tymi ekipami u siebie). Sam Pep Guardiola chwalił Kamila Grabarę po meczu na Etihad Stadium, w którym to było 5:0, a mogło być i 10:0, gdyby nie Polak. Kopenhaga awansowała do IV rundy po wielkich emocjach – aż czterech bramkach w dogrywce ze Spartą Praga. W konkursie jedenastek mistrzowie Danii byli bezbłędni. Z kolei Krejci trafił w poprzeczkę, a Grabara też zrobił swoje, broniąc strzał Asgera Sorensena, jednego z dwóch Duńczyków w pierwszym składzie Sparty. Dla nich i dla trenera Briana Priske był to szczególny mecz, bo zmierzyli się z krajanami. Nie zdołali jednak ich pokonać i to Kopenhaga ma okazję, by po raz drugi z rzędu zagrać w grupie Ligi Mistrzów. Na drodze stanie Raków i już nie możemy się doczekać.

Related Articles