Znów ta sama historia. Raków po pierwszej połowie tylko remisował z Florą Tallinn 0:0, żeby w drugiej części całkowicie rywali rozbić. Mistrz Polski wygrał na wyjeździe 3:0 i spokojnie awansował do II rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów.
Żadnych nerwów i… bardzo dobrze. Raków Częstochowa gładko poradził sobie z pierwszą przeszkodą na swojej europejskiej drodze. Pokazał też po raz kolejny, że rozkręca się dopiero w drugich połowach. Jedyne, o co można mieć pretensje do częstochowian, to o to, że zbyt często “sępili się” w polu karnym rywali, bo tych bramek śmiało powinno wpaść o dwie lub trzy więcej, gdyby nie egoistyczne podejście co niektórych zawodników. A tak Estończycy już nie za bardzo przejawiali ochotę do gry, piłkarze Dawida Szwargi mieli mnóstwo miejsca, często nawet przewagę liczebną, ale podejmowali bardzo samolubne decyzje. Tak zrobili choćby Yeboah czy też Fran Tudor. Wystarczyło dograć koledze do “pustaka” i to jest pewny gol.
Flora Tallinn prezentowała się bardzo przeciętnie, ale trzeba pamiętać, że jest to rywal… rozstawiony. I, co ciekawe, po raz pierwszy w XXI wieku polski zespół zdołał w ogóle w kalifikacjach do Champions League wyeliminować takiego rozstawionego przeciwnika. Ostatnią drużyną, która uporała się z rozstawionym przeciwnikiem była… Polonia Warszawa w sezonie 2000/01. “Czarne Koszule” prowadzone przez Dariusza Wdowczyka pokonały w dwumeczu Dinamo Bukareszt aż 7:4. W zespole grali wtedy: Emmanuel Olisadebe, Tomasz Wieszczycki, Arkadiusz Bąk, a bramki strzegł Maciej Szczęsny. Od tamtego czasu polskie ekipy nie radziły sobie z tymi rozstawionymi. Polegli Wisła, Zagłębie, Śląsk, Piast, Lech… a Legia ośmieszyła się walkowerem.
Znów na wyróżnienie zasłużyl golkiper Flory – Evert Grunvald. Zaliczył sporo udanych interwencji. W pierwszej połowie efektownie zbił piłkę na słupek po uderzeniu Ledermana, potem też jakimś cudem wyratował swój zespół po strzale z bliska Rundicia. Bartosz Nowak raz trafił także w poprzeczkę. Grunvald pierwszą połowę kończył zatem na czysto, ale czuć było w powietrzu, że worek z bramkami w końcu musi się rozwiązać i stało się to dosyć szybko – już po dwóch minutach drugiej połowy zrobił to Łukasz Zwoliński. On też podwyższył prowadzenie. Końcówka to już popis samolubności i nieskuteczności. Grunvald jeszcze kilka razy popisał się niezłymi paradami. Dał się pokonać tylko po mierzonym uderzeniu w okienki Giannisa Papanikoloau. Generalnie jednak zero stresu, spokojnie wywalczony awans do drugiej rundy.
A kto będzie rywalem Rakowa? Na 99% doskonale nam znany Karabach Agdam, który w zeszłym sezonie błyskawicznie wyeliminował Lecha Poznań. “Kolejorz” zagrał koszmarne zawody na wyjeździe. Na szczęście doskonale wykorzystał spadochron w postaci Ligi Konferencji. Mistrzowie Azerbejdżanu w pierwszym meczu pokonali na wyjeździe Lincoln Red Limps z Gibraltaru 2:1 na wyjeździe i są zdecydowanym faworytem u siebie. Musiałoby dojść do trzęsienia ziemi, żeby nie przeszli dalej… Karabach to czarny koszmar polskiej piłki. Eliminował już Lecha (to akurat najlepiej pamiętamy; 1:5… auć), Legię (bolesne michniewiczowe 0:3 w covidowym sezonie, to był jednomeczowy play-off o grupę Champions League), ale też Wisłę Kraków (siedem minut, które wstrząsnęło Wisłą; trzy gole padły w rewanżu w tym czasie) i Piasta Gliwice. Paradoksalnie to ten najmniej doświadczony klub był najbliżej pokonania Karabachu, bo przegrał po dogrywce…