Skip to main content

Ćwierćfinały w tym sezonie Champions League ewidentnie “dowożą”. W Paryżu padło pięć goli i w rewanżu również pięć. Mecz ustawiły dziecinne błędy w defensywie – czerwona kartka dla Ronalda Araujo w 29. minucie, głupio sprokurowany karny przez Joao Cancelo oraz nastrzelenie kolegi przez Julesa Kounde przy ostatecznym już golu Mbappe na 4:1.

Dla Barcelony mecz ten zaczął się idealnie. Już w 12. minucie Raphinha trafił na 1:0. Brazylijczyk stał się katem paryżan, bo wcześniej przecież popisał się dubletem, a tutaj też “napoczął” rywala. Największy paradoks jest taki, że były to dla niego bramki numer jeden, dwa i trzy w całej karierze w Champions League. Należy jednak od razu uczciwie dodać, że w Sportingu, Stade Rennais oraz Leeds United nie miał możliwości gry w tych rozgrywkach. Dopiero w drugim sezonie reprezentuje Barcelonę, a rok temu nie trafił ani razu. Wszystko więc było ładnie, pięknie, elegancko, dopóki… Ronald Araujo nie wchrzanił się przed Bradleya Barcolę, który już ewidentnie był na wygranej pozycji. Przede wszystkim zahaczył o nogę zawodnika gości przed polem karnym i sędzia uznał właśnie ten moment za faul, dlatego wyrzucił Urugwajczyka z boiska i wskazał na rzut wolny. Barcelona musiała grać w 10 przez godzinę. Jeszcze chwilę przed tym Robert Lewandowski miał okazję na 2:0…

Barca kiepsko sobie poradziła, bo straciła aż cztery bramki, a mogła zdecydowanie więcej. Brakowało szefa Araujo. Być może gdyby to inny zawodnik wyleciał z boiska, to dziura nie byłaby aż tak widoczna. Wypoczęci paryżanie nie grali w weekend, ponieważ władze Ligue 1 dały im wolne. Podobnie zrobiły w przypadku innych pucharowiczów. To też musiało pomóc, a już tym bardziej z przewagą zawodnika. Xavi co prawda z Cadiz FC posłał do boju rezerwy, ale na daleki wyjazd pojechali przecież: ter Stegen, Cubarsi, Joao Felix, Araujo, czy Gundogan. W rewanżu beznadziejnie radził sobie Ousmane Dembele. Ośmieszał się w każdej akcji, był czyszczony przez Joao Cancelo. Raz sam potknął się o piłkę. I jak to z tym piłkarzem bywa, im gorzej gra (a grał absolutnie beznadziejnie, 0/10), tym większa szansa, że strzeli gola. To się musiało wydarzyć. Zrobił to jeszcze prawą nogą, która służy mu głównie do tego, żeby się nie przewrócić. Dembele mógł mieć nawet dublet do przerwy, ale minimalnie chybił. Ter Stegen tylko obserwował, jak piłka przelatuje tuż obok jego słupka.

Kapitalny sezon potwierdził Vitinha. Strzelił już dziewiątego gola. Wpisał się na listę strzelców i to po sprytnym, ale też bardzo ładnym uderzeniu zza szesnastki. PSG rozegrało rzut rożny krótko. Niestety odpowiedzialność za tę bramkę ponosi też Robert Lewandowski, który nie doskoczył do Portugalczyka i pozwolił mu swobodnie przymierzyć. Siedem minut później Cancelo wyciął w polu karnym Dembele, a bezbarwny w tym dwumeczu Kylian Mbappe otrzymał szansę z jedenastki. Uderzył bardzo pewnie pod poprzeczkę i to PSG miało awans na wyciągnięcie ręki. Tu dochodzimy do fragmentu, w którym Barcelona opuściła lejce, bo nie miała już nic do stracenia. Mimo gry w dziesiątkę zdecydowanie bardziej pachniało golem kontaktowym niż podwyższeniem prowadzenia. W 65. minucie Xavi wpadł w furę i dostał czerwoną kartkę. Wszystko przez to, że domagał się faulu i rzutu karnego dla Barcy. Rzeczywiście Vitinha w tej akcji zahaczył Ilkaya Gundogana.

Robert Lewandowski nie zaliczy tego spotkania do udanych, bo spektakularnie spartolił doskonałą okazję, w której Barca wychodziła z szybkim atakiem i przewagą. Wystarczyło tylko celnie podać i byłaby wielka szansa na bramkę kontaktową. To była 88. minuta. Minutę później Hakimi z kolegami zaprezentowali w jaki sposób należy wykończyć kontrę. Pomógł w tym także duet Kounde-Fermin. Marc-Andre ter Stegen obronił dwa strzały, lecz wobec trzeciego był bezradny. Właśnie po drugiej paradzie jeden z zawodników Barcy kopnął piłką w drugiego. Ta trafiła pod nogi Kyliana, który zwieńczył dzieło, jakim jest awans PSG do półfinału Champions League. Cały czas trwa last dance francuskiego napastnika, który latem odejdzie z Paryża. Rozegrał co prawda przeciętny dwumecz, ale na listę strzelców się wpisał.

Related Articles