Morderczy sezon w Championship dobiega końca. Przed nami ostatnie starcie, które wyłoni trzeciego, po Fulham i Bournemouth, beniaminka Premier League. Na Wembley w starciu o marzenia, sławę i wielkie pieniądze zmierzą się Huddersfield Town i Nottingham Forest.
Historia play-offów w Anglii sięga połowy lat osiemdziesiątych. Rozczarowanie angielskim futbolem oraz coraz bardziej jaskrawe przypadki przemocy i tragedii na stadionach spowodowały spadek frekwencji na Wyspach Brytyjskich. Próbując przekonać fanów do powrotu na stadiony władze ligi odrzuciły przed startem sezonu 1985/1986 umowę telewizyjną z BBC i ITV opiewającą na 19 mln funtów. Wówczas były to niebagatelne pieniądze. W grudniu 1985 roku podpisano tzw. Porozumienie z Heathrow, mające na celu ożywienie finansów ligi. Dziesięciopunktowy plan zawierał m.in. strukturalną reorganizację rozgrywek, redukując najwyższy poziom z 22 do 20 drużyn oraz wprowadzając fazę play-off w celu ułatwienia realizacji zmian.
Początkowo play-offy miały działać przez dwa lata z zastrzeżeniem, że jeśli zyskają popularność zostaną wprowadzone na stałe. Zakładany cel został zrealizowany. W ciągu dwóch lat udało się zreorganizować rozgrywki na pierwszych czterech poziomach. Play-offy zostały bardzo ciepło przyjęte przez fanów i już na stałe wpisały się w piłkarski kalendarz angielskich rozgrywek. Początkowo finał baraży o First Division, jak wówczas nazywała się angielska elita, rozgrywany był w formie dwumeczu, aby każda z drużyn zachowała atut własnego boiska. W 1990 roku zmieniono dotychczasowy format finału na jedno, decydujące spotkanie, a neutralnym terenem jego rozgrywania został stadion Wembley.
Finał play-offów Championship zwykle określany jest najbardziej lukratywnym meczem w świecie futbolu. Według szacunków firmy Deloitte awans do Premier League może przynieść wzrost przychodów od 160 do 320 milionów Euro, w zależności od tego czy drużyna opuści angielską elitę po 38 kolejkach czy uniknie spadku, zachowując ligowy byt na kolejny sezon. Oprócz miejsca w tabeli dokładna kwota zależy także od tego, jak często mecze drużyny są pokazywane na żywo w transmisjach telewizyjnych. Bycie częścią angielskiej elity daje większą siłę nabywczą na rynku transferowym. Oznacza również, że kluby stają się bardziej atrakcyjne dla sponsorów. Finansowy raj jest na wyciągnięcie ręki, ale żeby do niego wejść, trzeba wygrać na Wembley.
Magiczny stadion, nazywany przez wielu świątynią futbolu, który w swojej historii gościł Igrzyska Olimpijskie w 1948 roku, finały Mistrzostw Świata, Mistrzostw Europy, Ligi Mistrzów w piłce nożnej, finały Indywidualnych Mistrzostw Świata na żużlu, wielkie walki bokserskie, wspaniałe koncerty gwiazd światowej muzyki czy choćby słynny zwycięski remis polskiej reprezentacji w 1973 roku, po raz 27. w historii będzie areną zmagań uczestników finału play-offów Championship. Będzie to zupełnie wyjątkowy finał. Kilka dni temu władze angielskiej federacji piłkarskiej poinformowały, iż po raz pierwszy w historii podczas meczu decydującego o awansie do Premier League zostanie użyty system Video Assistance Referee.
Pierwszy z półfinalistów, Huddersfield Town, stoi przed szansą na dość szybki powrót do Premier League. Ostatni raz „Teriery” grały w angielskiej elicie 3 lata temu, zajmując ostatnie miejsce z dorobkiem zaledwie 16 punktów i bilansem bramkowym 22:76. Trzykrotni przedwojenni mistrzowie Anglii zakończyli tegoroczne rozgrywki Championship na 3. miejscu i w półfinale baraży zmierzyli się z zespołem Luton Town, który uplasował się na 6. pozycji. Dla Luton był to najlepszy sezon od 30 lat, kiedy to pożegnali się z ówczesną First Division. W pierwszym spotkaniu rozgrywanym na stadionie Kenilworth Road w Luton padł remis 1:1. Huddersfield jeszcze przed upływem kwadransa objęli prowadzenie po strzale Danela Sinaniego, ale już po pół godzinie gry był remis. Kal Naismith dośrodkował z rzutu wolnego, a bramkę wyrównującą zdobył Sonny Bradley. Choć podopieczni trenera Carlosa Corberana kontrolowali mecz, to jednak nie byli w stanie rozstrzygnąć go na swoją korzyść i musieli poczekać na rewanż na własnym boisku. Trzy dni później na John Smith Stadium w Huddersfield to goście zdominowali miejscowych. Gracze Luton nie potrafili jednak przełożyć swojej przewagi na zdobycz bramkową. Osiem minut przed końcem meczu impas przełamał Jordan Rhodes, zamykając przy dalszym słupku dośrodkowanie Sorby Thomasa z rzutu wolnego.
Huddersfield są drużyną bez wielkiego doświadczenia na najwyższym szczeblu. Z ekipy, która w sezonie 2018/2019 opuszczała Premier League pozostał jedynie Johnatan Hogg. Epizody w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii mają za sobą: najlepszy strzelec „Terierów” Danny Ward, a także wspomniany wcześniej Rhodes. Ciekawym przypadkiem jest Sinani, który do Huddersfield przez belgijską ekstraklasę trafił wprost z luksemburskiego Dudelange, które wówczas zaskakująco dobrze radziło sobie w Lidze Europy. Z kolei po drugiej stronie barykady znajduje się Sorba Thomas – 23-letni Walijczyk w ubiegłym sezonie grał w piątoligowym (!) Boreham Wood. Doświadczenie nie jest więc atutem zespołu z West Yorkshire. Za ich sukcesem stoi jednak trener Corberan, który przed objęciem Huddersfield przez 3 lata terminował jako asystent Marcelo Bielsy w Leeds United. „El Loco” wypowiadał się o Hiszpanie w samych superlatywach, nazywając go niezwykle utalentowanym. W jednym z wywiadów Bielsa stwierdził, że opinię Corberana ceni bardziej niż swoją własną. Należy pamiętać, że argentyński szkoleniowiec rzadko operuje tak wielkimi słowami. Pobyt w Leeds procentuje w pracy na własny rachunek.
Drugim triumfatorem półfinału i szczęśliwym finalistą zostali Nottingham Forest, którzy na powrót do Premier League czekają aż 23 lata. Sezonu 1998/1999 nikt w Nottingham nie chce powtórzyć. Niechlubna wówczas seria 19 kolejnych meczów bez wygranej sprawiła, że „Tricky Trees” opuścili angielską elitę zajmując ostatnie, 20. miejsce. W tegorocznej kampanii Forest zajęli 4. lokatę w Championship. Droga do finału wiodła Nottingham przez półfinałowy dwumecz z Sheffield United, spadkowiczem z Premier League. Pierwsze spotkanie na Bramall Lane w Sheffield ułożyło się dla podopiecznych trenera Steve’a Coopera wyśmienicie. Najpierw Jack Colback dobił wypluty przez Wesa Foderinghama strzał Philipa Zinckernagela, a w drugiej połowie najlepszy strzelec Forest, Brennan Johnson podwyższył prowadzenie. Gospodarze odpowiedzieli w doliczonym czasie gry golem Sandera Berge, zachowując nadzieję na odrobienie strat w dwumeczu. „Tricky Trees” byli jednak w komfortowej sytuacji. Już w 19 minucie rewanżowego spotkania Johnson otworzył wynik meczu i finał stał przed Nottingham otworem. Gracze Sheffield byli zdeterminowani i w drugiej połowie dzięki bramkom Morgana Gibbsa-White’a i Johna Flecka doprowadzili do dogrywki. Ta nie przyniosła rozstrzygnięcia i o awansie do finału zdecydowały rzuty karne. W serii „jedenastek” bohaterem Forest został kongijski bramkarz, Brice Samba, który obronił 3 strzały rywali zapewniając swojemu zespołowi bilet na Wembley.
Trener Steve Cooper jest ojcem sukcesu Nottingham Forest. Przyszedł do klubu we wrześniu, zastępując w trakcie sezonu Chrisa Hughtona i objął zespół będący w totalnej rozsypce. „Tricky Trees” po siedmiu kolejkach z bilansem jednego remisu i sześciu porażek szorowały dno Championship. Cooper tchnął w drużynę nowego ducha i już w Święta Bożego Narodzenia Nottingham plasowało się na 7. miejscu w tabeli. Mistrzowie Anglii z 1978 roku oraz dwukrotni zdobywcy Pucharu Europy chcą wrócić na salony i nawiązać do wspaniałego dziedzictwa Briana Clougha. Legendarny już trener był szkoleniowcem Forest niemal przez 18 lat, doprowadzając zespół do największych sukcesów. Powrót po 11 latach do play-offów Championship jest pierwszym krokiem do realizacji tego celu, który za punkt honoru postawili sobie Evangelos Marinakis, właściciel Forest oraz prezes klubu Nicholas Randall. Zespół Nottingham to wybuchowa mieszanka doświadczenia i młodości. Spora grupa zawodników na czele z Sambą, Colbackiem, Keinanem Davisem, Stevem Cookiem czy kontuzjowanym Lewisem Grabbanem poznała już smak gry na najwyższym szczeblu. Częścią kręgosłupa Forest są tzw. młodzi gniewni – Jed Spence, wypożyczony z Manchesteru United James Garner oraz wychowankowie: Ryan Yates i Johnson, o którego coraz głośniej pytają możni z Premier League.
Dla Huddersfield będzie to szósty występ w finale play-off. Zapach murawy Wembley i smak wygranego finału znają doskonale – w 2017 roku pokonali w serii rzutów karnych Reading. Nottingham zagra w finale baraży o Premier League po raz pierwszy, zaś do angielskiej świątyni futbolu „Tricky Trees” wracają po 30 latach przerwy. Oba zespoły mierzyły się ze sobą w tym sezonie trzykrotnie. We wrześniu Forest wygrali na stadionie rywali 2:0, w rewanżu, dzień przed Sylwestrem to Huddersfield odnieśli sukces na terenie przeciwnika zwyciężając 1:0. W marcu, w meczu piątej rundy FA Cup rozgrywanym na City Ground w Nottingham gospodarze zdołali wygrać 2:1, mimo że od 13 minuty musieli gonić wynik. Każde z tych spotkań było niezwykle zacięte. W niedzielne popołudnie na Wembley należy spodziewać się kolejnej, piłkarskiej wojny pomiędzy obiema drużynami. Na jednych spłynie splendor zwycięzcy i rzeka pieniędzy, płynąca z profitów gry w Premier League. Drugim pozostaną okruchy z pańskiego stołu. Zgodnie z przyjętą konwencją obaj finaliści zgadzają się, aby przegrany zespół zatrzymał wszystkie wpływy z meczu finałowego, aby nieco złagodzić finansowy cios po porażce.
Ktokolwiek wygra stanie przed niezwykle trudnym zadaniem utrzymania ligowego bytu na najwyższym szczeblu angielskiej struktury ligowej. Najnowsza historia beniaminków pokazuje, że udaje się to nielicznym. Przed emocjami związanymi z finałem Ligi Mistrzów na rozgrzewkę finał play-off Championship na Wembley od godziny 17:30.