Skip to main content

29 maja w finale Ligi Mistrzów zobaczymy angielskie starcie Manchesteru City z Chelsea. Taki sam obejrzymy już dziś. Stawka nieco mniejsza, ale w gruncie rzeczy nie taka mała. Nie jest to na pewno lekka rozgrzewka przed stambulskim meczem o uszaty puchar. Jeśli Citizens wygrają, zapewnią sobie kolejny tytuł mistrzowski – już trzeci pod wodzą Pepa Guardioli.

Ten tytuł jest w zasadzie przesądzony i pozostaje jedynie kwestia, kiedy nastąpi koronacja Obywateli. Guardiola to jednak perfekcjonista i zapewne nie będzie chciał czekać i odwlekać celebracji. Zwłaszcza, że dla jego zespołu byłoby to zbawienne. Drużyna miałaby czas na odrobinę radości i świętowania, a potem rozpoczęłaby się misja „Stambuł”. Trzy tygodnie to dość dużo czasu, by przygotować się na ten arcyważny mecz.

Jest to jednak równie ważny, jeśli nie ważniejszy, mecz dla Chelsea. The Blues mają tylko trzy punkty przewagi nad West Hamem i pięć nad Tottenhamem. Siódmy Liverpool ma wprawdzie aż 7 punktów straty, ale w perspektywie zaległy mecz z Man Utd. Jeśli Chelsea przegra na Etihad Stadium, walka o TOP 4 znów zrobi się bardzo ciekawa. A brak awansu do Champions League byłby dla finalisty tych rozgrywek gigantycznym ciosem – sportowym, finansowym i wizerunkowym. Oczywiście – furtką awaryjną będzie jeszcze wygranie finału w Stambule, ale to na pewno nie jest bułka z masłem.

Chelsea jest na finiszu sezonu 2020/21 bodaj najbardziej zapracowanym zespołem w Europie. W perspektywie ma bowiem finał Ligi Mistrzów, finał Pucharu Anglii, a każdy kolejny mecz w Premier League też jest po trosze jak finał, a to ze względu na walkę o TOP 4. Tuchel nie może jednak narzekać ani na formę swoich piłkarzy, ani na sytuację kadrową. Umiejętne rotowanie zawodnikami, trochę wzorem Pepa Guardioli, dało efekty. Dziś Niemiec nie może skorzystać jedynie z usług Mateo Kovacicia. Guardiola jest w równie komfortowym położeniu – zawieszony za czerwoną kartkę jest tylko John Stones, a pozostali gracze zwarci i gotowi czekają na ogłoszenie wyjściowej jedenastki, która powalczy o zapewnienie sobie mistrzostwa.

Warto wspomnieć o tym, że Chelsea i Manchester City grały ze sobą całkiem niedawno w meczu pucharowym. 17 kwietnia marzenia Pepa Guardioli o zdobyciu poczwórnej korony zostały rozwiane. The Blues wygrali w półfinale FA Cup 1:0. Była to wygrana w pełni zasłużona. Chelsea zneutralizowała atuty rywali, a sama znakomicie kontrowała. To może, choć nie musi być zwiastun tego, jak będzie wyglądał finał 29 maja. Możliwe, że także dzisiejszy mecz będzie podobny. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że mamy do czynienia z najwybitniejszymi szkoleniowcami na świecie, którzy wyciągają wnioski – zarówno z przegranych, jak i wygranych meczów. Guardiola pucharowy mecz z Chelsea przerobił zapewne już kilka razy, a do 29 maja przerobi jeszcze kilkanaście. Dzisiejszy wieczór na Etihad Stadium dostarczy obu panom kolejnych 90 minut do analizy.

W środku tygodnia Manchester City i Chelsea wygrały swoje półfinały Ligi Mistrzów po 2:0. Nikt nie miał wątpliwości, że awans angielskich klubów w rywalizacjach z PSG i Realem był zasłużony. Być może drobnym atutem po stronie Citizens będzie fakt, że swój mecz rozegrali we wtorek, zatem mieli dobę więcej na regenerację. Z drugiej strony Guardiola i tak pewnie mocno zamiesza w składzie, tak jak ma to w swoim zwyczaju. Tego samego można spodziewać się po Tuchelu, bo przecież jego ogromnym kapitałem, odziedziczonym po Franku Lampardzie, jest szeroka kadra, obejmująca po dwóch, a czasem nawet trzech zawodników na jedną pozycję.

Początek szlagieru kolejki na Etihad Stadium o 18:30. Około 20:20 możemy już oficjalnie poznać nowego mistrza Anglii. Jeśli tak się stanie, jutro West Ham będzie mógł zrównać się punktami z ekipą The Blues.

Related Articles