Skip to main content

Atletico roztrwoniło dużą część swojej przewagi w La Liga. Po przerwie reprezentacyjnej miejsca na wpadki nie ma już praktycznie wcale. Rozgrywki wchodzą w decydującą część. Czy zespół Diego Simeone wytrzyma presję? A może znów skończy sezon bez trofeum? Dziś wieczorem formę Los Colchoneros sprawdzi Sevilla.

To jedno z ważniejszych spotkań w sezonie. Jeśli Sevilla wygra, jutro Barcelona może zniwelować stratę do Atletico do raptem jednego punktu. Wczoraj wygrał Real i w tym momencie Królewscy tracą do sąsiada zza miedzy tylko 3 oczka. Dla kibiców to scenariusz wręcz wymarzony, bo oznacza ogromne emocje, być może nawet do ostatniej kolejki. A w perspektywie przed nami jeszcze starcie Barcy z Atletico na Camp Nou – to jednak dopiero w maju.

Dziś lider przyjeżdża na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan do stolicy Andaluzji. Jeszcze nieco ponad miesiąc temu wydawało się, że podopieczni Julena Lopetegui włączą się do walki o mistrzostwo. Wszystko jednak zaczęło się sypać. Porażka z Barceloną w lidze, a potem kolejna w Pucharze Króla, porażka z Elche, odpadnięcie z Ligi Mistrzów. Przed przerwą reprezentacyjną Sevilla znów zaczęła budować serię zwycięstw do zera, ale skończyło się na dwóch, bo z Valladolid na wyjeździe padł remis 1:1. Strata punktowa do czołowej trójki jest zbyt duża, by myśleć o podium, a przewaga nad piątym Real Sociedad na tyle duża, że Andaluzyjczycy o Champions League raczej nie muszą się martwić. Jeśli nie wydarzy się nic wstrząsającego, Sevilla skończy sezon na 4. miejscu.

Nie znaczy to jednak, że ekipa Lopetegui nie może jeszcze sprawić kilku niespodzianek i stać się języczkiem u wagi. Dziś triumfatorzy Ligi Europy sprawdzą formę Atletico, a w 35. kolejce zagrają z Realem. W ten sam weekend, kiedy Barcelona zagra z zespołem Diego Simeone. To może być kolejka prawdy.

Wspomnieliśmy o zapaści Sevilli, ale Atletico także nie ma ostatnimi czasy wielkich powodów do radości. Zielona fala zwycięstw w La Liga to już przeszłość. Ostatnio ekipie z Wanda Metropolitano cyklicznie przydarzały się wpadki, jak choćby dwie z Levante i jedna z Getafe. Do tego stracone prowadzenie i tylko remis w derbach z Realem, a nade wszystko porażka w dwumeczu z Chelsea w Champions League. Marzenia o wygraniu najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek znów trzeba odłożyć na za rok.

Trudno nie zauważyć zależności wyników Atletico od skuteczności Luisa Suareza. Jeśli Ronald Koeman żałuje jakiejś decyzji, podjętej w roli trenera Barcelony, to być może pozbycie się Urugwajczyka jest na 1. miejscu jego błędów. Oczywiście, nawet jeśli Suarez nie dawał Barcelonie już tyle co 5 lat temu, to sprezentowanie rywalowi takiej strzelby dosłownie za bezcen to po prostu transferowe harakiri. W ostatnim meczu przed przerwą na kadry Suarez strzelił jedynego gola w meczu z Alaves. Bardzo często jest tak, że gdy urugwajski napastnik trafia, to Atletico wygrywa. Gdy miał gorszą serię, zbiegło się to w czasie z gorszymi rezultatami zespołu Los Colchoneros.

Simeone może się cieszyć, bo ma Suareza zdrowego i wypoczętego. Reprezentacje ze strefy CONMEBOL nie rozgrywały swoich meczów eliminacyjnych – te ze względu na niepewną sytuację pandemiczną zostały odwołane. Suarez mógł trochę odpocząć od grania i głodny goli będzie dziś nękał defensywę Sevilli. Nie zagra z pewnością zawieszony za kartki Yannick Carrasco, a także kontuzjowany Moussa Dembele. Pod znakiem zapytania stoi występ poobijanego Joao Felixa. Lopetegui nie skorzysta zaś z Sergio Escudero.

Początek tego niezwykle ważnego starcia o 21:00. Fani Barcelony i Realu jednoczą się dziś w trzymaniu kciuków za Sevillę.

Related Articles