Bywały takie sezony, że przygoda polskich drużyn z europejskimi pucharami kończyła się w sierpniu. Gdyby przed startem kampanii 22/23 ktoś powiedział nam, że nasz ostatni przedstawiciel odpadnie 20 kwietnia, ciężko byłoby w to uwierzyć. A jednak to prawda. Lech dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Niestety, każda, nawet najpiękniejsza przygoda, kiedyś się kończy. Ten koniec na 99% będzie miał miejsce dziś we Florencji. Lech jedzie na rewanż z trzybramkowym debetem.
Lech skradł serca polskich kibiców swoimi występami w Europie w tym sezonie. Do zeszłego czwartku był niepokonany przy Bułgarskiej. Pewnie przeszedł przez 1/16 finału, potem jeszcze pewniej przez 1/8 finału. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc nic dziwnego, że w całej Polsce nie brakowało hurraoptymistów, którzy widzieli Kolejorza nawet w praskim finale 7 czerwca. Niestety, rzeczywistość brutalnie zdeptała kolorowe marzenia kibiców.
Przed tygodniem najpierw gruchnęła wiadomość, że zawieszony za doping Bartosz Salamon nie wystąpi przeciwko Fiorentinie. Potem przyszedł czas na mecz, w którym Fiorentina błyskawicznie objęła prowadzenie, a potem od stanu 1:1 wypunktowała błędy Lechitów i wygrała 4:1. Po takim wyniku, naprawdę ciężko myśleć o awansie w innych kategoriach niż cud. W tym tygodniu już kilka ekip liczyło na cud, ale bez skutku. I coś nam mówi, że z Lechem będzie podobnie. Fiołki są w bardzo dobrej formie – bez porażki we wszystkich rozgrywkach od 12 lutego. To oznacza serię już 14 meczów bez przegranej. Kto wie, czy drużyny Vincenzo Italiano nie czekają w tym sezonie dwa finały – w Pucharze Włoch i Lidze Konferencji. To byłoby coś!
Lech oczywiście nie musi się wstydzić swoich występów na arenie międzynarodowej. Wręcz przeciwnie – wreszcie polscy kibice nie muszą wracać pamięcią do lat ’90, gdy Legia pojedynkowała się z Sampdorią czy Manchesterem United. Wreszcie polski zespół potrafił wygrać dwumecz na wiosnę. Ba, wygrał pewnie dwa dwumecze i dotarł do najlepszej ósemki rozgrywek. Fakt, że rozgrywek trzeciej kategorii, ale jednak. Na krajowym podwórku w miarę pewnym krokiem Lech zmierza do zajęcia miejsca w czołowej czwórce, co zagwarantuje występy w eliminacjach europejskich pucharów już za kilka miesięcy. Ostatnim celem podopieczni Johna van den Broma będzie zajęcie 3. miejsca, by na koniec sezonu nie tylko cieszyć się z kwalifikacji do pucharów, ale też z medalu. Raków i Legia są już wszakże poza zasięgiem.
Co ciekawe, dla Lecha dzisiejszy mecz we Florencji będzie już 50. spotkaniem w sezonie! Oznacza to, że na koniec rozgrywek poznaniacy dobiją do liczby 56 gier – nie przebiją rekordu z sezonu 15/16, kiedy rozegrali łącznie 57 spotkań. Ekstraklasa składała się jednak wtedy z 37 kolejek, a na dodatek Lech zaszedł znacznie dalej w Pucharze Polski. Tak czy owak – liczba jest imponująca i pokazuje, jak dużym wyzwaniem organizacyjnym i sportowym jest łączenie gry na kilku frontach.
Początek meczu we Florencji dziś o 18:45. Jeśli ma to być rozstanie z pucharami, niech będzie to rozstanie w dobrym stylu.