Każdy sezon daje nam pewne dwa mecze El Clasico w ramach LaLiga. Jednak kolejne rozgrywki mogą dorzucić nawet następnych pięć! Tak by było, gdyby Real Madryt i Barcelona trafili na siebie w półfinale Copa del Rey(jedyny dwumecz w rozgrywkach), którejś z rund Ligi Mistrzów przed finałem oraz w Superpucharze Hiszpanii. Na ten moment ziścił się jedynie ostatni scenariusz. Drugie El Clasico w tym sezonie przed nami, a stawką pierwsze trofeum, jakie można podnieść w obecnych rozgrywkach.
Dwanaście miesięcy temu te drużyny również zawędrowały do finałowej potyczki w Rijadzie. Wówczas pokonali po drodze Real Betis i Valencie. Teraz Atletico i Osasunę. W obu przypadkach nie bez kłopotów i komplikacji. To jednak były zupełnie inne półfinały. W pierwszym – derbach Madrytu – zobaczyliśmy widowisko przez duże “W”. Osiem goli, dogrywka oraz mnóstwo emocji. Jeśli przed chwilą Hiszpanie powiedzieli, że mecz Girona-Atletico będzie mocnym kandydatem do spotkania roku 2024, to jeszcze przed połową stycznia mamy już drugiego kandydata. Drugi raz z Los Colchoneros i drugi raz dotyczy to ich… porażki. Dzień później znacznie spokojniejszy mecz Barcelony z Osasuną, w którym jednym z bohaterów był Robert Lewandowski. O Polaku będzie niżej, ale drugim bohaterem okazał się być Lamine Yamal. 16-latek został najmłodszym piłkarzem w historii Superpucharu Hiszpanii na boisku, a po chwili rzecz jasna najmłodszym strzelcem. Teraz pewnie jest chęć na hat-tricka, czytaj: najmłodszy zdobywca tego trofeum. Ponadto może mieć chrapkę na bycie najmłodszym strzelcem gola w historii El Clasico. Na ten moment jest nim Ansu Fati, który miał 17 lat i 359 dni. Dla Yamala dobrą wiadomością może być fakt, że na to osiągnięcie ma jeszcze ponad półtorej roku!
Lamine Yamal ya es….
el goleador más joven en la historia de La Liga.
el goleador más joven en la historia de las eliminatorias europeas.
el goleador más joven en la historia de la selección española.
el goleador más joven en la historia de la Supercopa de España.Y aún tiene…
— MisterChip (Alexis) (@2010MisterChip) January 11, 2024
***
Warto jednak wrócić do finału sprzed roku. Wtedy Barcelona wygrała 3:1 po golach Gaviego, Lewandowskiego i Pedriego. Na ich strzały odpowiedział tylko Karim Benzema, a zrobił to w doliczonym czasie gry. Od tamtej pory mocno się pozmieniało, zwłaszcza w obozie Blaugrany. Zresztą skład ekipy Xaviego, jaki wybiegnie w niedzielę na boisko będzie się trochę różnił od poprzedniego finału. Gavi, ter Stegen i Raphinha kontuzjowani, Dembele i Busquetsa nie ma w klubie, a Pedri dopiero wraca po kontuzji. Maksymalnie 6 na 11 nazwisk powtórzy się po roku. Po drugiej stronie barykady zabraknie oczywiście Courtoisa, Militao i Benzemy. Reszta jest do dyspozycji Carlo Ancelottiego.
Regeneracja i… rezyliencja
Futbol nigdy nie będzie sprawiedliwy pod wieloma względami. Mowa tu chociażby o terminarzu. Barcelona swoje spotkanie grała 24 godziny po Realu Madryt i niemal dokładnie tyle miała mniej na regeneracje przed finałem. Niemal, bo Blaugrana swoje spotkanie przecież zamknęła w 90 minutach. To był jeden z kluczy półfinałów. Oczywistym jest, że pierwszym celem był awans do finału. Drugim utrata jak najmniej sił przed decydującym spotkaniem. Oglądając potyczkę Barcy z Osasuną można było odnieść wrażenie, że tempo raczej nie sprawi, że podopieczni Xaviego będą morderczo zmęczeni po czwartkowym występie. Zwłaszcza, gdy porównamy sobie do środowych derbów. Te odbywały się w naprawdę mocnym tempie. Dopiero pierwsza połowa dogrywki była momentem aktywnego odpoczynku, a jednocześnie badania się obu drużyn. Wcześniej i później Real i Atletico potrafili stworzyć świetne widowisko, w którym nie brakowało niczego.
Słowo klucz między półfinałem a finałem jest REZYLIENCJA. – To piłkarze, którzy już genetycznie są świetni fizycznie, to jest oczywistość, a przy tym pracujemy nad rezyliencją. Czym jest rezyliencja? Zdolność psychologiczna do reagowania na bardzo duży wysiłek. Nad tym można pracować. Ja bardzo lubię pracować nad tym poprzez bieganie i także pracę bez piłki. Dlaczego bez piłki? Bo wtedy można lepiej zindywidualizować pracę pod każdego z zawodników. Można wtedy zobaczyć, czy on faktycznie dochodzi do maksimum swoich możliwości – powiedział Antonio Pintus, trener przygotowania motorycznego Realu na łamach RealMadridTV(cytat za RealMadryt.pl)
Rezerwowi bramkarze kluczem do sukcesu
Pół roku temu zastanawialibyśmy się, kto ma mocniejszą obsadę bramki – Real z Courtoisem czy Barca z ter Stegenem. Tymczasem do drugiego El Clasico oba zespoły przystępują z kompletnie innym zestawem osobowym między słupkami. Belga nie ma od początku sezonu, ale w bramce Los Blancos dzieje się bardzo długo. Wydawało się, że pewniakiem będzie Kepa. Bask ściągnięty w zastępstwie Courtoisa jednak również doznał kontuzji. Na niej najbardziej skorzystał Andrij Łunin. Ukrainiec przekonał do siebie Carlo Ancelottiego na tyle, że dzisiaj… nie ma “jedynki” w Realu Madryt. Wydawało się, że to właśnie Łunin będzie pierwszym wyborem w najważniejszych meczach. W półfinale Carletto postawił na Baska i mógł pożałować. Jednego gola po prostu zawalił wychowanek Athletiku Bilbao. Kibice w Madrycie domagają się powrotu jego konkurenta i być może tak się stanie już w finale. Tutaj oczywiście pojawiają się spekulacje, jak zarządzi składem doświadczony Włoch. Z jednej strony promadryckie media chciałyby występu Ukraińca, a z drugiej nie chcą odstawienia Kepy tuż po dużym błędzie, co byłoby oczywistym ciosem dla golkipera. Z drugiej strony Ancelotti musi wybrać dobro zespołu, bo na szali jest trofeum oraz prestiżowe starcie z największym rywalem.
Takiego “kłopotu” nie ma obecnie Xavi. Po kontuzji Marca-Andre ter Stegena pierwszym wyborem niezmiennie jest Inaki Pena. W ostatnich dniach mówiło się, że Niemiec może wrócić do treningów na przełomie stycznia i lutego. Ter Stegen pauzuje od połowy listopada, a mówiło się, że jego przerwa potrwa nawet do końca lutego. Tymczasem teraz pojawia się duża szansa, że zobaczymy go już podczas meczów 1/8 finału Ligi Mistrzów z Napoli(pierwszy 21 lutego). Jego szczęście polega na tym, że po drodze w lidze nie ma żadnych hitowych meczów, zatem klub nie powinien jeszcze przyspieszać jego powrotu. Tym bardziej wobec dobrej dyspozycji Penii.
Przełamanie?
Półfinał z Osasuną może nie był wielkim występem Roberta Lewandowskiego. Polak jednak zrobił to, co do niego należało. Wykorzystał praktycznie jedyną okazje, jaką miał w czwartkowy wieczór. Do samego końca wydawało się, że był to gol zwycięski. Finalnie trafienie Lamine’a Yamala nieco zmienia ciężar tego gola Lewego. Nie zmienia to na pewno samopoczucia Polaka, który w nowym roku trafił do siatki rywala po raz drugi. Po bezbarwnym meczu na Wyspach Kanaryjskich, teraz dwa razy pokonywał bramkarzy w meczach pucharowych. Przeciwko IV-ligowemu Barbastro jego gol na 3:1 okazał się ważny, gdyż nisko notowany rywal po chwili strzelił gola kontaktowego, a jak się później okazało – na otarcie łez. Teraz kolejna bramka i awans do finału. Nie ma wątpliwości, że to kluczowy moment na strzelanie takich goli. Dobre wejście w nowy rok, dodatkowo przed chwilą do klubu dołączył Vitor Roque. Wielu już wieszczyło, że dobre wejście do Barcelony, może mu otworzyć pierwszy skład. Tymczasem Xavi spokojnie i powoli stawia na Brazylijczyka, który już w debiucie mógł zaliczyć dublet z Las Palmas! Po 40 rozegranych minutach jeszcze na jego koncie nie ma gola, ale konkurencja na pewno dobrze zrobi polskiemu napastnikowi.
Obrońcy załatwili sprawę
W bramce Realu rywalizacja, w pomocy “kłopot” bogactwa, zaś w ataku spokój po powrotach po kontuzji. Najgorzej miała wyglądać defensywa, ze względu na kolejne kontuzje. Kłopoty w środku, uraz Lucasa Vazqueza to nie był najlepszy zwiastun. Tymczasem defensywa Realu Madryt “wygrała” półfinałowe derby. Tyle że nie zrobiła tego pod swoją bramką – trzy stracone gole to jednak nie najlepsza cenzurka. Zrobili to pod bramką Jana Oblaka. Najpierw Antonio Rudiger, który powtórzył gola w meczu z Majorką. Potem Ferland Mendy, wykorzystujący świetną asystę Daniego Carvajala. Ten ostatni został zresztą wybrany MVP półfinału po zaliczeniu dwóch ostatnich podań! Krótko mówiąc dwa gole i dwie asysty po stronie defensorów Królewskich. Wynik bardzo mocny i pokazujący, że brak “9” światowej klasy nijak nie doskwiera tej drużynie. Gdy przestał strzelać Jude Bellingham goli nie brakuje. Pięć trafień przeciwko Atleti to najlepszy dowód.
Kadrowo
Barcelona na pewno bez kontuzjowanego w półfinale Raphinhy. Nadal nie ma Inigo Martineza, a dodatkowo występ Joao Cancelo jest niemalże wykluczony. Xavi w coraz większym stopniu może za to liczyć na Pedriego, który w półfinale wrócił po kontuzji. Z drugiej strony raczej status quo. Po półfinale Dani Carvajal narzekał na kwestie przeciążeniowe w mięśniach łydki. Nie trenował w piątek, ale w niedzielny wieczór ma być w pełni dyspozycji. Zresztą nie ma bardzo wyjścia, bowiem jego zmiennik – Lucas Vazquez – jest kontuzjowany. Real Madryt potrzebuje swojego wychowanka od pierwszej minuty w pełnym zdrowiu.
***
Początek niedzielnego El Clasico o godzinie 20:00.