Dziś fani Serie A nie będą się nudzić. O 15:00 bardzo interesujące starcie w Lombardii – Atalanta zmierzy się z Napoli. Jednak nawet ta rywalizacja blednie przy Derby d’Italia, czyli pojedynku Juventusu z Interem, który rozpocznie się kwadrans przed 21:00.
To będzie spotkanie przez duże „S”. S jak Scudetto. Juventus wygrywał tytuły mistrza Italii przez 9 kolejnych lat, aż w końcu kres dominacji Starej Damy położył Inter. Nerazzuri w dobrym stylu wygrali poprzedni sezon, ale z powodu problemów finansowych musieli sprzedać m.in. Romelu Lukaku. Nie tak współpracę z klubem wyobrażał sobie Antonio Conte i architekt sukcesu Interu, a wcześniej wieloletni piłkarz i trener Juve zrezygnował z pracy. Dziś prowadzi Tottenham, a w Mediolanie o obronę tytułu walczy Simone Inzaghi.
Walczy ze zmiennym szczęściem. Początek nie był szczególnie udany, ale w środkowej fazie sezonu udało się złapać świetną formę, którą potwierdzały bardzo dobre wyniki. W efekcie Inter znalazł się na czele tabeli. Wydawało się, że drugi z rzędy tytuł jest bardzo prawdopodobny. Dziś bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Scudetto pozostanie w Mediolanie, ale trafi do lokalnego rywala, czyli Milanu. Inter z siedmiu ostatnich meczów w lidze wygrał tylko jedno. Przy okazji po niezłym dwumeczu z Liverpoolem odpadł z Champions League. Wracając do Włoch – w walce o mistrzostwo poza mediolańskim duetem liczy się także Napoli. I być może Juventus.
Być może, bo Stara Dama traci do Milanu 7 punktów, do Napoli 4, a do Interu tylko 1, ale Nerazzurri mają w zanadrzu zaległy mecz. Do końca sezonu jeszcze 8 kolejek – teoretycznie wszystko jest możliwe, ale pewnie gdyby nie okoliczności, raczej nie traktowalibyśmy Juve jako potencjalnego kandydata. Te okoliczności to po prostu forma Juventusu. Bianconeri całkowicie zawalili początek sezonu. Pałętali się w środku stawki i gdyby wtedy ktoś ośmielił się marzyć o powrocie na tron, byłby nawet w stolicy Piemontu uznany za szaleńca. Ale Massimiliano Allegri rzetelnie wykonywał swoją robotę. Uszczelnił defensywę, a zimą wzmocnił ofensywę, sprowadzając czołowego strzelca ligi, Dusana Vlahovicia. Juventus nie przegrał w lidze od 27 listopada i meczu z Atalantą. Systematycznie zmniejsza straty, a rywale od czasu do czasu gubią punkty. Nadzieja kiełkuje.
Oczywiście warunek sine qua non, by nadzieja wciąż się tliła, to zwycięstwo w Derbach Włoch – meczu tyleż trudnym, co prestiżowym. W tym sezonie obie ekipy mierzyły się ze sobą już dwa razy. W październiku na Stadio Giuseppe Meazza padł remis 1:1. W 89. minucie remis Bianconerim uratował Paulo Dybala, skutecznie egzekwujący rzut karny. Remis 1:1 utrzymywał się także do 121. minuty styczniowego meczu o Superpuchar Włoch. Wtedy jednak piłkę w bramce Mattii Perina umieścił Alexis Sanchez i to Nerazzurri zgarnęli trofeum. Dziś wprawdzie na zwycięzcę nie czeka pucharek, a jedynie ligowe 3 punkty, ale można odnieść wrażenie, że ciężar gatunkowy jest większy niż niecałe 3 miesiące temu.
W lepszej sytuacji kadrowej jest Inzaghi, który ma do dyspozycji w zasadzie wszystkich najważniejszych graczy. Do kadry meczowej wraca Marcelo Brozović, który zdecydował się przedłużyć kontrakt z klubem. Trochę problemów ma Allegri – z różnych powodów nie zagrają Federico Chiesa, Weston McKennie, Kaio Jorge i Luca Pellegrini.
To będą 231. Derby Włoch. Dotychczas znacznie częściej wygrywał Juventus – 107 razy przy 66 triumfach Interu i 57 remisach. Na boisku historia jednak nie gra. Dziś w Turynie piłkarze napiszą po prostu kolejny mały rozdział tej wieloletniej rywalizacji.