Skip to main content

Po przerwie reprezentacyjnej wraca piłka klubowa. W 12. kolejce Ekstraklasy obejrzymy mecz na szczycie – Śląsk Wrocław zagra z Legią Warszawa. Jeśli wrocławianie zgubią punkty, fotel lidera może przejąć Raków Częstochowa. Czy mistrzowie kraju zameldują się na szczycie tabeli?

Kolejka zaczyna się już za kilka godzin – w piątek o 18:00 bardzo ciekawie zapowiadający się mecz Piast Gliwice – Pogoń Szczecin. Obie drużyny mają wysokie aspiracje, ale obie nie mogą być w pełni zadowolone z przebiegu tego sezonu. Piast wpadł w spiralę remisów i z bilansem 2-7-2 jest daleko od czołówki. Pogoń wyszła już z kryzysu, ostatnio głównie wygrywa, ale bilans 6-0-5 pokazuje, że Portowcy nie mogą mówić o progresie w stosunku do poprzednich rozgrywek, zakończonych tuż za podium ligi. Jeśli jednak Kamil Grosicki czy Fredrik Ulvestad utrzymają formę sprzed przerwy na kadry, to trzy punkty powinni dopisać sobie goście.
Drugi piątkowy mecz również nie powinien zawieść oczekiwań. Będąca na trzecim miejscu Jagiellonia Białystok zagra z szóstym Zagłębiem. Przez ostatnich kilka sezonów oba kluby były co najwyżej średniakami, grającymi bez stylu i w sumie nie wiadomo po co grającymi w elicie. Ale ten sezon jest wyraźnie inny i kto wie, czy na finiszu jednej z tych ekip nie zobaczymy w strefie europucharów. Na razie bliżej tego jest Jaga, która ma 22 punkty – tyle samo co Raków i tylko oczko mniej niż prowadzący Śląsk, który notabene zagrał jeden mecz więcej niż wspomniana dwójka.

W sobotę o 15:00 mecz Puszczy Niepołomice z Cracovią. Beniaminek od wielu kolejek bez wygranej – obecnie team Tomasza Tułacza jest w strefie spadkowej. Cracovia w ostatnich tygodniach również nie zachwycała – dość powiedzieć, że podopieczni Jacka Zielińskiego przegrali trzy z czterech ostatnich meczów. Kamil Glik, który miał być liderem formacji obronnej, na razie jest bardziej osłabieniem niźli wzmocnieniem. Jednak wyjazdowy mecz z Puszczą to dla Cracovii de facto mecz domowy, bo przecież beniaminek swoje mecze rozgrywa na stadionie przy ul. Kałuży. I to właśnie Cracovię należy uważać za faworyta.
O 17:30 zapowiadany na wstępie szlagier weekendu – meczowi Śląska z Legią poświęcamy jednak osobny artykuł.
O 20:00 w Poznaniu Lech zmierzy się z ŁKS-em Łódź. Mecz jednego z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski z jednym z głównych kandydatów do spadku i zarazem outsiderem tabeli. Tutaj nie ma złudzeń – faworyt jest oczywisty. Jeśli Lech się potknie, wściekłość w stolicy Wielkopolski będzie w pełni uzasadniona. Przecież na początku października Kolejorz dostał baty 5:0 od Pogoni.

Co w niedzielę? O 12:30 derby pomiędzy Radomiakiem i Koroną Kielce. Reforma administracyjna sprzed ponad 20 lat rozdzieliła te miasta – Radom załapał się do Mazowsza, a Kielce są stolicą Świętokrzyskiego, ale w gruncie rzeczy to derby i wiedzą o tym doskonale kibice obu ekip. W tabeli lepiej stoi Radomiak, ale cztery punkty przewagi to nic wielkiego. Kielczanie są bez porażki w trzech ostatnich meczach i w niedzielne południe będą chcieli utrzymać tę serię, a raczej ją przedłużyć.
O 15:00 Widzew Łódź zmierzy się z Ruchem Chorzów. Łodzianie idealnie w środku stawki. Nowy trener jest na karuzeli – zaczął od wygranej, potem był remis, potem porażka, a przed reprezentacyjną przerwą Widzew znów wygrał. Teraz Daniel Myśliwiec miał trochę czasu, by popracować z drużyną i być może efekty tego zobaczymy w niedzielę, zwłaszcza że rywal to przedostatnia ekipa ligowej tabeli. Chorzowianie wygrali w tym sezonie raz… 28 lipca.
W trzecim niedzielnym meczu Górnik Zabrze podejmie Raków Częstochowa. O marnej sytuacji zabrzan najlepiej niech świadczy fakt, że wyprzedzają tylko trzech beniaminków i mają raptem punkt więcej niż strefa spadkowa. Raków ma zupełnie inne możliwości kadrowe i finansowe. Mistrz Polski za chwilę może zameldować się na czele stawki. To odtrutka po mizernych wynikach w europejskich pucharach. W meczach z Atalantą i Sturmem częstochowianie przegrali do zera, a teraz czeka ich kolejny trudny mecz – ze Sportingiem. Nadzieja na europejskie puchary wiosną (a raczej w lutym i marcu) jest w tym momencie niewielka. Dawid Szwarga wie jednak, że trzeba zaznaczyć swoją dominującą pozycję w lidze, a wygrana w Zabrzu to absolutny obowiązek.

Na poniedziałek zostaje jeden mecz – Stal Mielec zagra z Wartą Poznań. Oba kluby łączy mikry budżet, niewielkie możliwości i to, że od lat są wymieniane w gronie kandydatów do spadku. W tym momencie są też sąsiadami w ligowej tabeli – Stal ma 12 punktów, Warta 10. Szału nie ma, bo strefa spadkowa jest blisko, a ostatnio przytrafiały się głównie porażki. Szansa na przełamanie – pomyśleli obaj rywale. Może być ciekawie, choć na fajerwerki prędzej liczylibyśmy w łazience Mario Balotellego.

Related Articles