W sobotę o 13:30 kolejkę nr 21 w Premier League rozpocznie starcie Liverpool – Chelsea. Słysząc zbitkę tych dwóch nazw klubów, już wiesz, że czeka cię wielki mecz. Ale tabela mówi co innego. Na boisku zamelduje się bowiem 9. i 10. ekipa ligi. The Reds i The Blues na gwałt poszukują formy i punktów…
Na Anfield Road i Stamford Bridge już dawno wybito sobie z głowy marzenia o tytule mistrzowskim. Dziś to tylko mrzonka. Jednak powoli na półkę z nierealizowalnymi marzeniami odłożyć będzie trzeba również miejsce w TOP 4, a co za tym idzie grę w Ligę Mistrzów. A to byłby już cios potężny. Konkurencja jest jednak duża – Arsenal i Manchester City wydają się być poza zasięgiem. W świetnej formie jest Manchester United, który również odjeżdża punktowo, a Newcastle nie schodzi z wysokiego poziomu. W dodatku po drodze są jeszcze Tottenham, Fulham, Brighton i Brentford. Każda z tych ekip zgromadziła na swoim koncie więcej punktów niż Liverpool i Chelsea, które uzbierały po 28 oczek. Na korzyść The Reds przemawia fakt, że podopieczni Jurgena Kloppa zrobili to w 18 spotkaniach, a ekipa Grahama Pottera potrzebowała 19 gier. Generalnie jednak fakt, że Arsenal ma 19 punktów więcej na półmetku rozgrywek musi być dojmujący dla kibiców Liverpoolu i Chelsea, którzy przed startem kampanii 22/23 mogli przewidywać zgoła odwrotny scenariusz.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele i nie ma sensu teraz brać się dogłębną analizę kryzysu na Anfield czy na Stamford. Niewątpliwie jednak zarówno Klopp, jak i Potter, będą za wszelką cenę próbowali utrzymać się w grze o czołową czwórkę, licząc że Man Utd albo Newcastle złapie zadyszkę. Jest oczywiście jeszcze szansa na przepustkę do bram piłkarskiego raju przez wygranie bieżącej edycji Champions League, ale na dziś Liverpoolu i Chelsea nie można traktować jako poważnych kandydatów. Nie w tej formie.
Chelsea nie można na pewno odmówić aktywności na rynku transferowym. The Blues próbują tchnąć nowego ducha w zespół poprzez stymulowanie zewnętrzne. I w ten sposób w ciągu zaledwie kilku tygodni zimowego okienka udało się już sfinalizować transfery Joao Felixa (wypożyczenie), Mykhaylo Mudryka, Benoita Badiashile, Andrey’a Santosa, Davida Datro Fofany, a na etapie finalizacji jest transakcja z PSV – chodzi o 20-letniego Noniego Madueke. Tym samym Chelsea wydała już grubo ponad 100 baniek, a wychodzi na to, że to nie koniec.
W tym czasie Liverpool znacznie rozsądniej gospodaruje gotówką. Na Anfield trafił jak na razie tylko Cody Gakpo, do niedawna klubowy kolega przywołanego Madueke. 23-letni napastnik zapewne pozostanie jedynym zimowym nabytkiem Liverpoolu, bo jeśli coś jest problemem The Reds, to raczej nie krótka kołderka. Klopp w ostatnich kilku okienkach zadbał o to, by mieć na każdej pozycji solidne pole manewru. Mimo wszystko coś przestało działać i drużyna, które w zeszłym sezonie do ostatnich sekund biła się o mistrzostwo Anglii z Man City, w bieżącej kampanii straciła punkty już 10 razy, a wygrała tylko ośmiokrotnie! Dwa ostatnie mecze? 1:3 z Brentford oraz 0:3 z Brighton. To musi boleć. W ciut lepszym humorach mogą być The Blues, bowiem po porażkach z Man City i Fulham przyszła pora na zwycięstwo z Crystal Palace. Zwycięskiego gola zdobył Kai Havertz.
Transferowa ofensywa Chelsea może być poniekąd usprawiedliwiona innym czynnikiem niż słaba gra zespołu. Potter zmaga się plagą kontuzji. Poza grą są Armando Broja, Ben Chilwell, Wesley Fofana, Reece James, N’Golo Kante, Christian Pulisic, Raheem Sterling, Denis Zakaria i Edouard Mendy, a do grona nieobecnych dołączył Joao Felix, który w swoim debiucie obejrzał czerwoną kartkę za brutalne wejście w nogi rywala. Oczywiście, niektóre z tych urazów są krótkotrwałe i zawodnicy niebawem wrócą do gry, a wówczas rywalizacja o miejsce w pierwszej jedenastce będzie niesamowita, bo na większości pozycji będzie nie dwóch, a trzech kandydatów do gry. Można jedynie zadać pytanie, czy takie budowanie kadry ma jakikolwiek sens.
Cztery ostatnie mecze Liverpoolu z Chelsea kończyły się remisami. W lidze w sezonie 21/22 padały remisy 1:1 i 2:2, a potem doszły do tego dwa bezbramkowe remisy w finałach krajowych pucharów. W obu przypadkach dochodziło do konkursów rzutów karnych i w obu przypadkach lepsi byli liverpoolczycy, którzy wstawili sobie do gabloty statuetki EFL Cup i FA Cup, podczas gdy londyńczycy musieli obejść się smakiem.
Pora na pierwszą konfrontację obu ekip w tym sezonie. Czy będzie kolejny remis? Taki wynik z całą pewnością nie zadowoli żadnej ze stron, ale piątkę zbić będą mogli sobie fani innych drużyn, których celem jest czołowa czwórka ligi.