W piątkowy wieczór nasza liga wkroczy w fazę rewanżów. W planie kilka ciekawych spotkań, a za najciekawsze uznać można rywalizację Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa.
Zanim jednak dojdzie do hitu kolejki, pora na piątkowe przedbiegi, a pierwszy z nich to konfrontacja Ruchu Chorzów z Zagłębiem Lubin. Chorzowianie od bardzo dawna bez wygranej. Miedziowi grają w kratkę i są w środku tabeli. Wizje Zagłębia w roli czarnego konia rozgrywek można już raczej zweryfikować negatywnie, ale prawdopodobnie team Waldemara Fornalika nie będzie też musiał się martwić o ligowy byt. I oczywiście to goście są faworytem meczu na Stadionie Śląskim.
Drugi piątkowy mecz to starcie Pogoni Szczecin z Wartą Poznań. Kibice Portowców ostatnimi czasy mogą powtórzyć słynny atak wściekłości odegrany przez Roberta Więckiewicza w serialu „Ślepnąć od świateł”. No bo przecież „już było dobrze!”. Pogoń wygrywała większość meczów i śrubowała serię spotkań bez porażki. Ale dwie ostatnie kolejki to dwie porażki. Mogło być podium i znów poważne myślenie o mistrzowie Polski, a jest 11 punktów straty do liderująca Śląska. Warta oczywiście daleko w tyle – ekipa z Poznania wiosną będzie musiała drżeć o utrzymanie. Na dziś przewaga podopiecznych Dawida Szulczka nad Puszczą Niepołomice wynosi zaledwie dwa punkty, więc przy kiepskim układzie, Warta może nawet przezimować pod kreską.
Ekstraklasowe emocje w sobotę zaczynamy o 15:00, a na stadionie w Radomiu dojdzie do meczu Radomiaka z Górnikiem Zabrze. To starcie ligowych sąsiadów, którzy zajmują miejsca w środkowej strefie ligowej tabeli. Nie brzmi to jednak jak zapowiedź hitu kolejki. W Radomiu swoją misję rozpoczyna były II trener Lecha Poznań, Maciej Kędziorek. Przed tygodniem Radomiak wygrał, zabrzanie zresztą też. Co się z tego urodzi?
Cracovia to jeden z tych klubów, które nie pamiętają już, co to znaczy wygrać w lidze. Pasy osunęły się tuż nad strefę spadkową. W poprzedniej serii gier udało się zremisować, podczas gdy Puszcza nie zakończyła swojego meczu z powodu pogody. Tym samym ekipa Jacka Zielińskiego utrzymała się nad kreską. Jak długo to potrwa? W sobotę do Krakowa przyjeżdża Stal Mielec, która w pierwszej grudniowej kolejce sobie nie pograła. Boisko w Mielcu nie nadawało się do gry i mecz ekipy Kamila Kieresia z ŁKS-em został odwołany. Mielczanie mają aktualnie 4 punkty więcej niż Pasy i są w dość bezpiecznym położeniu. To efekt trzech zwycięstw w czterech poprzednich meczach.
Ligową sobotę zakończy mecz Śląska Wrocław z Koroną Kielce. Podopieczni Jacka Magiery wygrywając, zapewnią sobie 1. miejsce po rundzie jesiennej. Ale Korona pokazała w środę, że potrafi spłatać figla faworytowi – Koroniarze wyeliminowali z Pucharu Polski Legię, zdobywając zwycięskiego gola w ostatniej minucie dogrywki! Latem w pierwszym meczu obu ekip padł remis. Nikt wtedy nie mógł sądzić, że w rewanżu lider będzie podejmował 14. ekipę ligowej tabeli.
Co w niedzielę? O 12:30 Lech Poznań zagra z Piastem Gliwice. W tym miejscu sam nasuwa się żart o tym, że można w ciemno obstawiać remis. Ale nic się przecież nie zmieniło – gliwiczanie zremisowali 12 z 16 meczów w pierwszej rundzie, a ostatnio nie dograli swojego meczu do końca. Lech punktuje średnio, choć wymęczona wygrana z Koroną w śnieżnym meczu przed tygodniem, na pewno nieco podreperowała sytuację Kolejorza, który wskoczył na podium. W lipcu w Gliwicach – uwaga – nie było remisu. Po dwóch golach Filipa Marchwińskiego wygrał Lech.
ŁKS Łódź – Legia Warszawa. To drugi niedzielny mecz. Łodzianie od wielu kolejek oglądają ligową tabelę od spodu. Legia przez jakiś czas była liderem, ale to już stare dzieje. Dziś ekipa z Warszawy nie łapie się nawet na podium, a przed nią kolejne ważne mecze. Po odpadnięciu z Pucharu Polski mistrzostwo kraju jest celem samym w sobie, a nastroje można zawsze ratować sukcesem w Europie. Umiarkowanym byłoby już wyjście z grupy – o to Legia powalczy w czwartek z AZ Alkmaar. Tam wystarczy remis, ale w niedzielę mowy o remisie być nie może, bo ŁKS to jak na razie bezwzględnie najsłabszy ligowiec w stawce.
Niedzielę z Ekstraklasą zakończy przywołany już mecz Jagiellonii z Rakowem. W Białymstoku wicelider podejmie aktualnego mistrza, który to jednak jesienią pogubił punkty w co drugim meczu. Bilans 8-5-3 to trochę za mało jak na kandydata do kolejnego tytułu. Wie o tym na pewno Dawid Szwarga, wiedzą też sternicy klubu, którzy zimowe transfery zaczęli od wzmocnienia na pozycji… dyrektora sportowego. To oczywiście zapewne początek, a dużo zależeć będzie od wyniku czwartkowego meczu z Atalantą Bergamo. Raków musi zdobyć przynajmniej punkt, by liczyć na „przejście” do Ligi Konferencji. Porażka najpewniej oznaczać będzie pożegnanie z Europą. Najprawdopodobniej, ale mogą jeszcze liczyć się bramki. Sytuacja jest zawiła. Takich „rozkmin” nie ma na razie Adrian Siemieniec – jego drużyna dopiero może zrobić dużą niespodziankę i wskoczyć do pucharów, ale droga do tego jeszcze daleka. Wiosną w Częstochowie mistrz Polski nie dał szans ekipie z Podlasia, wygrywając 3:0.
Kolejkę nr 18 zakończymy w poniedziałek wieczorem. O 19:00 na stadionie Cracovii dojdzie do spotkania Puszczy Niepołomice z Widzewem Łódź. Puszcza dzięki dwóm zwycięstwom z rzędu może myśleć o opuszczeniu strefy spadkowej, kosztem np. swojego gościnnego zarządcy obiektu. Widzew w bezpiecznym środku tabeli i raczej w tym sezonie na nic innego się nie zanosi. Pewnie aspiracje kibiców Widzewa są większe, a nadzieję rozbudził transfer młodego, uznawanego za bardzo zdolnego, trenera Dawida Myśliwca. Z drugiej strony można popatrzeć za miedzę i zobaczyć prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy, równocześnie doceniając swoją stabilną pozycję w środku.