Skip to main content

Ostatnie tygodnie nie są dla kibiców drużyn z północnego Londynu zbyt udane. Arsenal systematycznie trwoni swoją przewagę i najprawdopodobniej nie zostanie mistrzem Anglii. O takich problemach tylko pomarzyć może Tottenham, który notorycznie gubi punkty, a dziś w meczu z Man Utd będzie prowadzony już przez trzeciego trenera w tym sezonie.

Zaczynał oczywiście Antonio Conte, który w swoim drugim pełnym sezonie przy Tottenham Hotspur Stadium miał wznieść drużynę Spurs na wyższy poziom. Włoch znał przecież smak mistrzostwa Anglii, zdobytego z Chelsea, czy wcześniej triumfów w Serie A z Juve. Ale Conte szybko przekonał się, że w konkurencyjnej Premier League o sukces z Tottenhamem nie będzie tak łatwo. W końcu nad Kogutami wisi jakaś klątwa, która nie pozwala drużynie zdobyć żadnego trofeów od półtorej dekady.

Kiepskie wyniki Conte przypłacił utratą posady. 26 marca Włoch otrzymał wypowiedzenie. Zastąpił go jego rodak i dotychczasowy asystent, Cristian Stellini. Przetrwał w tej roli niecały miesiąc i 24 kwietnia również został pożegnany. Na jego miejsce wskoczył kolejny tymczasowy trener, od lat związany ze Spurs Ryan Mason, który po zwolnieniu Conte był… asystentem Stelliniego. Warto już teraz sprawdzić, kto jest asystentem Masona, bo może jeszcze załapie się w tym sezonie na tę karuzelę. Karuzelę beki, bo w innych kategoriach ciężko odbierać to, co dzieje się w Tottenhamie.

Jak wygląda to wynikowo? Spurs wygrali jeden z pięciu ostatnich meczów. Czarę goryczy w niedzielę przelała porażka 1:6 z Newcastle. Już po 20 minutach Sroki prowadziły 5:0! Wcześniej Koguty oczywiście pożegnały się z Ligą Mistrzów oraz krajowymi pucharami. Tabela pokazuje, że szansa na awans do TOP 4, czyli grę w Champions League 23/24 jest znikoma. Tottenham ma 6 punktów mniej niż Newcastle i Man Utd, czyli 3. i 4. zespół ligowej tabeli. To jeszcze nie przepaść, zwłaszcza że dziś nadarza się szansa, by zmniejszyć dystans do Czerwonych Diabłów. Jest inny problem. Tottenham rozegrał już 32 mecze, podczas gdy Newcastle 31, a Man Utd tylko 30. Na dodatek w tym wyścigu są jeszcze Aston Villa i Liverpool. Niewiele, by nie powiedzieć, że nic, przemawia tutaj za zespołem Masona. Koguty musiałyby wygrać wszystkie pozostałe mecze i liczyć na szczęśliwy układ innych wyników. Pomarzyć dobra rzecz, tymczasem może się nawet okazać, że drużyny Spurs zabraknie w jakichkolwiek pucharach.

Tymczasem Czerwone Diabły są w tym wyścigu o Ligę Mistrzów na pole position. Mają 59 punktów i jeszcze 8 meczów do końca sezonu. Jeśli zespół Erika ten Haga nie złapie zadyszki na ostatniej prostej, raczej dowiezie miejsce w czwórce – być może na najniższym stopniu ligowego podium. W Premier League Man Utd raczej nie zawodzi. Trzy ostatnie mecze to trzy zwycięstwa do zera. Gorzej poszło w walce o Ligę Europy, gdzie Red Devils dostali baty od Sevilli i pożegnali się z marzeniami o trofeum pocieszenia. Wciąż mogą jednak skończyć sezon w podwójnej koronie, zdobywając dwa krajowe puchary. Puchar Ligi już wygrali, pokonując w finale Newcastle. W finale FA Cup zagrają z lokalnym rywalem, czyli Man City. To jednak dopiero za miesiąc.

Po obu stronach nie brakuje kontuzji, które wykluczają z gry ważnych piłkarzy. W ekipie gospodarzy zabraknie np. Rodrigo Bentancura, Yvesa Bissoumy, Emersona Royala czy Ryana Sessegnona, a pod znakiem zapytania stoi wytęp Hugo Llorisa. Z kolei ten Hag nie może skorzystać z usług Lisandro Martineza, Raphaela Varane’a czy Donny’ego van de Deeka. Niepewni są też Bruno Fernandes i Scott McTominay.

Początek tego na Tottenham Hotspur Stadium dziś o 21:15. W październiku na Old Trafford gospodarze wygrali 2:0 po golach Freda i Bruno.

Related Articles