Na półmetek rozgrywek LaLiga musimy poczekać do wieczora 4 stycznia 2024, gdy odbędzie się mecz numer 190. Jednak tuż przed Wigilią w Madrycie odbyło się ostatnie tegoroczne spotkania, po czym piłkarze mają trochę wolnego i dopiero drugiego dnia nowego roku wrócą na boiska. Czas zatem na podsumowanie pierwszej części sezonu.
Mistrzem Hiszpanii w sezonie 2022/2023 została Barcelona, zaś liderem na koniec 2023 w kolejnym sezonie Real Madryt. Kto zatem najlepiej punktował w całym roku kalendarzowym? Barcelona oraz Atletico. Oba zespoły zgromadziły po 88 punktów, wyprzedzając o trzy “oczka” Real Madryt. W dalszej kolejności Girona (77), głównie za sprawą znakomitej jesieni. Piąty Real Sociedad (73), a następnie Real Betis (63), Athletic (61), Villarreal (59) czy Sevilla (53). Swoją drogą Atletico jest nie tylko ex-aequo z Barcą wśród najlepszych drużyn w Hiszpanii w 2023. Los Colchoneros mają także najlepszego zawodnika wg liczb. Na to wskazywałyby gole oraz asysty. Antoine Griezmann strzelił 21 goli i dorzucił 16 asyst. W pierwszej statystyce wyprzedził o trzy trafienia Roberta Lewandowskiego. Za ich plecami Borja Mayoral(17), który był świetny zwłaszcza jesienią obecnego sezonu. Ponadto Alvaro Morata(16) i… Ante Budimir(14) z Osasuny. W klasyfikacji asystentów Griezmann był zdecydowanym numerem jeden. 16 ostatnich podań robi wrażenie, zwłaszcza gdy dodamy, że drugi w klasyfikacji Raphinha miał ich “tylko” dziewięć. Podium zamyka dość nieoczekiwany tercet. Rodrygo można było się tam spodziewać, ale Wiktor Cygankowa oraz Lucas Robertone już raczej nie. Ten ostatni to chyba jedna z nielicznych jasnych postaci Almerii w 2023 roku.
Swoją drogą w Wigilię Cholo Simeone obchodził 12. rocznicę swojej pracy w roli szkoleniowca Atletico Madryt. Dzień wcześniej Marcos Llorente zadbał o odpowiedni prezent, strzelając ostatniego gola w LaLiga w 2023 roku. Mimo ostatnich gorszych meczów w Bilbao oraz domowego z Getafe(0:2 i 3:3), wskoczyli z powrotem na podium, wyprzedzając Barcelonę. Zresztą podium to miejsce, z którego Rojiblancos nie spadają od sezonu 2012/2013. To był pierwszy pełny sezon Atleti pod jego wodzą i skończony na trzeciej lokacie. Dwanaście miesięcy później świętowali jedno z dwóch mistrzostw zdobytych z Argentyńczykiem na ławce.
👔 Hoy, que se cumplen 12 AÑOS (!) de la llegada de Diego Simeone al Atlético Madrid como DT, es momento de recordar este brutal dato:
🔙 El Atleti ascendió a La Liga en 2002 y terminó en los puestos 11, 7, 11, 10, 7, 4, 4, 9 y 7 en las próximas 9 temporadas.
🔛 El Cholo llegó… pic.twitter.com/a30btysiGu
— Ataque Futbolero (@AtaqueFutbolero) December 23, 2023
Pierwsze trofeum już niedługo
Na rozstrzygnięcia w LaLiga, Copa del Rey czy europejskich pucharów przyjdzie nam jeszcze poczekać kilka miesięcy. Jednak już za dwa i pół tygodnia poznamy triumfatora pierwszego trofeum w tym sezonie. Mowa oczywiście o “zaległym” Superpucharze Hiszpanii za poprzedni sezon. Od kilku sezonów hiszpańscy kibice śledzą go głównie w telewizji, prosto z saudyjskich stadionów. Nie inaczej będzie w styczniu 2024. W Rijadzie spotka się mistrz – Barcelona, zwycięzca pucharu oraz wicemistrz – Real Madryt, finalista pucharu – Osasuna oraz trzecie w tabeli Atletico. “Nieoczekiwanie” w półfinale nie dojdzie do El Clasico. To oczywiście żartobliwie, bowiem nie po to Saudyjczycy kupują prawa do organizacji trzech meczów, by finałową potyczką nie było wyczekiwane właśnie El Clasico. Co ciekawe do tej pory udało się to zaledwie raz – przed rokiem – w trzech edycjach. Wtedy Barca pokonała Real 3:1. Poprzednie finały na Bliskim Wschodzie to wygrane Realu Madryt nad Atletico(2020) oraz Athletikiem(2022). Przed nami jubileuszowa 40. edycja, w której po raz pierwszy wystąpi Osasuna. Dwóch największych gigantów ma za sobą 14 i 12 tytułów – na korzyść Barcy. Atleti jest piąte z dwoma triumfami.
***
Zanim cztery drużyny polecą do Arabii Saudyjskiej, czeka nas prawdziwy “start” w Copa Del Rey. W weekend związany ze świętem Trzech Króli odbędzie się 1/16 finału tych rozgrywek i dopiero na tym szczeblu dołączy wspomniany kwartet uczestników Superpucharu. Na tym etapie jedyne czego można oczekiwać to… niespodzianki. Pojedynków drużyn z LaLiga niemal brak. Niemal, bowiem jedyną potyczką będzie mecz Alaves z Realem Betis. Większość to jednak okazja do spotkań drużyn z nizin z tuzami. Tak będzie z czwartoligowcami Arandina oraz Barbastro, które wylosowały dwóch największych graczy na hiszpańskiej scenie.
Hiszpańskie Leicester czy status quo?
Przy okazji Atletico pisałem o ostatnim sezonie, w którym podium LaLiga składało się z kogoś innego, niż Barca, Real i Atleti. To był sezon 2011/2012, gdy brązowy medal zgarnęła Valencia, podobnie zresztą jak w dwóch poprzednich sezonach. Jednak, gdy chcemy znaleźć klub, który był wyżej niż trzecie miejsce to trzeba się cofnąć do rozgrywek 2007/2008 – Villarreal. Ostatni mistrz spoza tego tercetu – Valencia w 2003/2004. Dlaczego te wszystkie wyliczenia? Hiszpania, ale i cały piłkarski świat coraz głośniej “domaga” się wersji Leicester z LaLiga. Lisy w 2016 roku w teorii nie miały presji, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że przecież im bliżej końcówki sezonu, tym mocniej trzeba było trzymać ciśnienie. Wcześniej byli lekceważeni, a głównymi głosami było “w końcu spuchną”. Nie inaczej było i jest z Gironą. Katalońska ekipa przecież też długo była traktowana w roli “ciekawostki” na górze tabeli. Trudno jednak mówić o ciekawostce o drużynie, która zdobywa średnio 2,5 punktu na mecz! Takie wyniki w 99,99% przypadków kończą się mistrzostwem kraju. Najlepszym porównanie niech będzie wynik Barcelony z poprzedniego sezonu – 88 punktów to średnia 2,32.
Girona w tym momencie rywalizuje z Realem Madryt, zbierając 45 punktów niemal na półmetku sezonu. Co ciekawe w całych rozgrywkach 2022/2023 zgarnęli 49 “oczek”. Jednak Girona nie może się oglądać na przeciwników. Jasnym jest, że siedem punktów nad Atletico i Barceloną to dużo i mało. Oba te zespoły są znacznie bardziej doświadczone w takiej długodystansowej rywalizacji. Stąd m.in. niezmienione podium od ponad dekady. Oczywiście ekipa z Montilivi ma pewien plus. Niemal cała drużyna składa się z zawodników głodnych sukcesów na takim poziomie. Eric Garcia może opowiedzieć, jak smakuje mistrzostwo kraju – Pablo Torre teoretycznie także – bo obaj są aktualnymi mistrzami LaLiga. Tyle że mamy do czynienia w dużej mierze z drużyną dorobkowiczów. Głodne wilki to przepis na sukces. Dodajmy świetne zbalansowanie składu, a także pomysł na grę Michela. Girona “gra swoje” niezależnie od tego czy ich rywalem jest Real Madryt/Barcelona, czy Cadiz, Almeria lub Granada. Jednak pojawia się jedna rzecz ważna w kontekście dalszej walki Girony o tytuł. Bardzo krótka kołdra. Michel stawia niemal w każdym meczu na ten sam zestaw osobowy w kontekście podstawowej jedenastki. Rotacje w zasadzie dotyczyły jedynie Yana Couto oraz Arnaua Martineza na prawej stronie, ale w ostatnich tygodniach wyżej stoją akcje Brazylijczyka. Zgranie to ogromny plus, ale ewentualny wysyp kontuzji, kartek i innych historii to mógłby być bolesny koniec pięknej przygody. Niemożliwe? Wystarczy zerknąć na Real Madryt, gdzie średnio ośmiu zawodników na mecz brakowało w ostatnim czasie Carlo Ancelottiemu!
4.69 – Girona’s expected goals tally of 4.69 against Rayo Vallecano in November was the highest xG for a side in a singa LaLiga game in 2023 calendar year. Danger. pic.twitter.com/wH9K4iZn3J
— OptaJose (@OptaJose) December 27, 2023
***
Real Madryt chyba przetrwał najtrudniejszy okres. Lada moment zaczną się masowe powroty zawodników Los Blancos do składu. Coraz bliżsi gry są Eduardo Camavinga, Arda Guler, Ferland Mendy, a w dalszej kolejności Dani Carvajal oraz Vinicius Junior. Celem Królewskich jest powrót Brazylijczyka na półfinałowy mecz Superpucharu Hiszpanii z Atletico 10 stycznia. Jednak kwestie zdrowotne i absencje to bardzo delikatny temat. Najlepiej o tym świadczą kwestie dotyczące środka obrony. Eder Militao i David Alaba z zerwanymi więzadłami. Pozostał duet Antonio Rudiger i Nacho, ewentualnie przesunięty tam Aurelien Tchouameni. I co się stało w pierwszym meczu? Nacho dostał czerwoną kartkę, po której może pauzować dłuższy czas. Dodatkowo na niekorzyść wychowanka wpływa fakt, że to recydywa i druga czerwień w tym sezonie po brutalnym wejściu w środkowej części boiska – wcześniej wyciął Portu w meczu z Gironą, w doliczonym czasie gry, gdy Real prowadził 3:0.
W Madrycie zarzekano się, że nie będzie transferu obrońcy, a teraz… nie wiadomo. Być może Carlo Ancelotti poradzi sobie z obecnym stanem posiadania, podobnie jak miało to miejsce w przednich formacjach. Tyle że tutaj sytuacja jest znacznie bardziej wymagająca, a dostosowywanie niektórych graczy do jednej z najbardziej newralgicznych pozycji może potrwać i być zarazem bolesne pod kątem wyników. W tym momencie to być może najbardziej kluczowa kwestia, jeśli chodzi o rywalizacje na linii Real Madryt – Girona w najbliższych tygodniach, miesiącach. Dla Katalończyków to pewna nadzieja, dla Królewskich spore zagrożenie.
Hey Jude
Skoro o Realu, to osobny akapit trzeba poświęcić największej obecnie gwieździe LaLiga. Jude Bellingham latem trafił do Madrytu za 103 miliony euro plus zmienne. Już teraz można powiedzieć, że Los Blancos świetnie wydali taką gotówkę. Transferów powyżej 100 milionów euro kilka w LaLiga było, a wg Transfermarkt dokładnie widzimy ich siedem. Bellingham i czy Gareth Bale to jednoznacznie udane transakcje. Nawet patrząc na końcówkę pobytu Walijczyka na Bernabeu. Jednak, co powiedzieć o Edenie Hazardzie czy Philippe Coutinho? W Madrycie czy Barcelonie też mogą narzekać na nabytki typu Joao Felix, Antoine Griezmman oraz Ousmane Dembele. Krótko mówiąc wydanie dużej kasy częściej kończyło się wpadkami, aniżeli wystrzałami, jaki towarzyszy pierwszym miesiącom Anglika w stolicy Hiszpanii.
Jude Bellingham w ostatnich tygodniach może nie jest już tak bramkostrzelny, jak na początku sezonu, ale to nadal gwiazda numer jeden Realu i ligi. 13 goli w lidze daje miano najlepszego strzelca LaLiga, a cztery trafienia w Champions League pozwala być w czołówce i myśleć o tytule króla strzelców. Do dzisiaj jednak trudno tak naprawdę zweryfikować, jaka jest boiskowa pozycja wychowanka Birmingham City. Nie gra na “9”, wbrew osiąganym liczbom. Trudno powiedzieć, że to “8” czy “10”, a nawet wchodzenie głębiej, czyli w nazwy proponowane przez Hiszpanów, Anglików czy Włochów wcale nie ułatwia tego zadania. Bellingham to wolny elektron, który najlepiej czuje się, gdy ma dużo swobody na boisku. Naturalny ciąg na bramkę, poszukiwanie wolnych przestrzeni oraz bycie kimś “na kierownicy” zespołu to jego oczywiste cechy, jakie uwypukliły się po transferze na Bernabeu.
⭐️ Jude Bellingham is ranked as the 4th most influential person in Spanish Football for 2023, as per @relevo pic.twitter.com/8yTvoBBFyC
— Madrid Zone (@theMadridZone) December 27, 2023
Serwis jest, czas na skuteczność
To nie była udana runda dla Barcelony. Siedem punktów straty do prowadzącego duetu to dużo i mało. Oczywiście do odrobienia, ale przecież natłok meczów będzie tylko większy. Doliczając wszystkie rozgrywki, lada moment Blaugrana przecież będzie ciągnąć wózek na czterech frontach. Kłopotów nie brakuje, a tym największym jest skuteczność. Statystyka expected goals w wielu meczach i sumarycznie wygląda przecież okazale. Wg serwisu fbref.com Robert Lewandowski i spółka powinni strzelić 40,7 goli. To wynik lepszy o 8,5 spodziewanego trafienia od Realu Madryt! Mimo tego finalnie to Królewscy trafili pięć razy więcej do bramki rywala, a lokalny rywal Girona osiem! Rozjazd spory i tutaj pojawia się największa bolączka zespołu. Lekiem na całe zło powinna być poprawa skuteczności i wykorzystywanie stworzonych sytuacji. Lewandowski nie może narzekać na mityczny już “serwis”, podobnie jak reszta jego kolegów. Wielu cules upatruje zbawienia w młodziutkim Vitorze Roque. Brazylijczyk od 1 stycznia oficjalnie zostanie piłkarzem Barcy. Jednak liczyć na to, że chłopak, który nigdy wcześniej nie grał w Europie, nagle zawojuje LaLiga to dość spore ryzyko. Tym bardziej że to rocznik 2005. Owszem jego niemal rówieśnicy Gavi(2004) czy Lamine Yamal(2007) potrafili i potrafią czarować. Jednak oni wchodząc do pierwszej drużyny już wiedzieli, z czym to się wszystko wiąże. Vitor Roque dopiero zasmakuje blasków i cieniów związanych z byciem piłkarzem Barcelony.
WELCOME TO BARCELONA pic.twitter.com/oGNqKfsFYI
— FC Barcelona (@FCBarcelona) December 27, 2023
Nie ma jednak wątpliwości, że w Barcelonie każdy musi dorzucić coś więcej na boisku. To nie jest tak, że Blaugrana nie wygrywa, bo zawodzi tylko Lewandowski. Kontuzji Gaviego oraz Pedriego nie pomagają, ale z drugiej strony Real Madryt wcale nie ma lepszej sytuacji kadrowej, a daje sobie radę. Od każdego gracza można wymagać dorzucenia pierwiastka swojej magii. Zaczynając od linii defensywnej, gdzie Joao Cancelo błyszczy zdecydowanie zbyt rzadko. Przez linię pomocy, w której Ilkay Gundogan czy Frenkie De Jong są w stanie pokazywać znacznie więcej. Podobnie sprawa ma się z zawodnikami ofensywnymi wśród, których najlepiej wygląda Joao Felix. Portugalczyk potrafi zagrać świetne zawody, jak z Atletico, by potem znikać w meczach z Gironą czy Almerią! Ten ostatni występ był bardzo słaby, a dotyczył meczu z najgorszym zespołem ligi i skończył się dla wychowanka Benfiki po 45. minutach.
Kierunek: Europa
W następnym akapicie będzie o dwóch klubach, które najbardziej zawodzą. Jednak dzięki nim, tercet znajdujący się tuż za strefą Ligi Mistrzów ma – póki co – względny spokój w rywalizacji o europejskie puchary. Baskijski duet – Athletic oraz Real Sociedad – wsparty Realem Betis to w tym momencie drużyny rywalizujące właśnie o miejsca 5-7, ale z jakimiś aspiracjami na Champions League. Największe mogą być w Bilbao z kilku powodów. Przede wszystkim najmniejsza strata do miejsc 3-4, gdyż mowa o zaledwie trzech punktach. Do tego bardzo wysoka dyspozycja w końcówce roku. Jej potwierdzeniem znakomity mecz przeciwko Atletico. Ponadto ekipa Ernesto Valverde ma pewien “atut”, którego nie mają inni – wolne w terminach europejskich pucharów. Pozostałe ekipy będą grać na trzech frontach, co znacznie obciąża. Los Leones mogą się skupić na lidze, a oczywiście także Copa del Rey, gdzie od lat regularnie meldują się w najdalszych rundach. Tyle że przed Valverde spore wyzwanie. W najbliższym miesiącu nie skorzysta z Inakiego Williamsa. To efekt wybrania kadry Ghany – kraju rodziców – i powołania na Puchar Narodów Afryki. Patrząc na statystyki: 8 goli i 3 asysty nikt nie ma wątpliwości, ile znaczy dla zespołu starszy z braci. Zresztą kwartet ofensywny drużyny z Bilbao jest stały od… 10 meczów ligowych. Bracia Williams po bokach, Gorka Guruzeta jako “9” oraz Oihan Sancet za jego plecami. W tym czasie zespół przegrał tylko z Barceloną, poza tym wygrał sześciokrotnie i zremisował trzy kolejne spotkania.
Znacznie bardziej zróżnicowany skład jest po stronie Realu Sociedad. Trudno się dziwić, skoro txuri-urdin rozegrali w tym sezonie o sześć meczów Ligi Mistrzów więcej. Przed nim przynajmniej dwa kolejne – z PSG. Dodatkowo w Nowy Rok ekipa Imanola Alguacila wejdzie derbowymi meczami ligowymi. Najpierw u siebie nie powinni mieć kłopotów z Deportivo Alaves, ale już w połowie stycznia czekać ich będzie wyjazd na San Mames. Lekko nie będzie, bo lokalny rywal zechce się zrewanżować za 0:3 na Reale Arena na koniec września.
Wspomniany Alguacil to jedna z największych wartości zespołu z San Sebastian. Podczas ostatniego meczu w 2023 roku, w Kadyksie, “stuknęło” mu 200 gier w roli pierwszego trenera La Real. Pierwszych dziewięć jeszcze w sezonie 2017/2018, gdy kończył rozgrywki po Eusebio Sacristanie. Wrócił do rezerw, by za pół roku – od 27 grudnia 2018 – ponownie objąć pierwszą ekipę. Dzisiaj mija pięć lat od tamtego czasu, a 52-latek może być zadowolony z tego, co udało się zrobić. Zdobyty Puchar Króla, powrót do Ligi Mistrzów oraz niesamowity rozwój klubu i zawodników. Swego czasu wydawało się, że Xabi Alonso to naturalny kandydat do trenowania Realu Sociedad, ale… Jokin Aperribay nie miał pół argumentu, by dokonać zmiany. Możliwe, że gdyby nie znakomita praca Alguacila, to nie byłoby całej historii z Xabim Alonso w Bayerze Leverkusen!
Najwięcej zmian trenerów i największy zawód
Patrzymy w tabelę i nie ma wątpliwości, kto jest największym negatywnym zaskoczeniem tego sezonu. Villarreal na miejscu 13., zaś Sevilla dwie lokaty niżej. Fatalna pierwsza część sezonu w obu klubach, gdzie ambicje sięgają Ligi Mistrzów. W tym momencie można powiedzieć, że te ambicje trzeba odłożyć na kolejne rozgrywki. Jednym i drugim bliżej do strefy spadkowej – trzy i sześć punktów przewagi nad Celtą Vigo. Są jednak aspekty, w których oba zespoły się wyróżniają. To rzecz jasna zmiany trenerów. Zarówno na Estadio de la Ceramica, jak i Ramon Sanchez Pizjuan doszło już do dwóch roszad na ławkach trenerskich. W Sevilli był Jose Luis Mendilibar i Diego Alonso, a jeszcze przed świętami zdążył zadebiutować Quique Sanches Flores. Przy okazji Los Nervionenses warto dodać, że Urugwajczyk Alonso zanotował kompletnie kompromitujący bilans – ani jednej wygranej w LaLiga czy Champions League. Jedyne zwycięstwa odniósł w Copa del Rey, gdzie Sevilla wyeliminowała drużyny z niższych lig.
W Villarrealu sezon zaczynał Quique Setien, ale wyleciał wraz ze startem pierwszej przerwy reprezentacyjnej. Nowym wyborem okazał się być Pacheta, ex-trener Korony Kielce. Jednak czym innym jest prowadzenie drużyn w drugiej lidze i awans, a czym innym ekipa z dużymi aspiracjami i możliwościami kadrowymi oraz finansowymi. Jego także od półtorej miesiąca nie ma w Vilareal. Miejsce zajął Marcelino Garcia Toral. Punktowo wygląda to nieco lepiej, ale na pewno nie dobrze tak, jak miało to być. Jednak z dwójki zawodzących ekip Villarrealowi zostały przynajmniej europejskie puchary. Wiosną nadal będą grać w Lidze Europy, do której nie udało się trafić Sevilli. Andaluzyjczycy skompromitowali się w Lidze Mistrzów. Tak należy nazwać czwarte miejsce w grupie za PSV czy Lens.
Plusy dodatnie i plusy ujemne
Oczywistym jest, że największe skupienie towarzyszy najlepszym. Jednak trzeba zerknąć nieco niżej i wrzucić kilka drużynowych oraz indywidualnych cenzurek. Będę chwalić, ale będę także ganić. W pierwszej grupie na pewno znajdą się kluby takie, jak Getafe oraz Las Palmas. Indywidualnie dorzucamy: Borje Mayorala i Masona Greenwooda ze stołecznej ekipy oraz golkipera Alvaro Vallesa z Wysp Kanaryjskich.
Getafe zadziwia swoją grą. Od lat drużyna Pepe Bordalasa uchodziła za zespół grający nudny, twardy, fizyczny, a momentami brutalny futbol. Owszem, pod wieloma względami nic się nie zmieniło. Ale mają indywidualności, które robią różnicę. Mayoral wyróżniony został już wyżej, gdyż napastnika zazwyczaj najlepiej opisują liczby. Dzisiaj wychowanek Realu Madryt jest drugim najlepszym strzelcem ligi, tuż za Judem Bellinghamem. Rok zakończył zjawiskowo, gdyż w listopadzie i grudniu rozegrał siedem meczów ligowych i strzelił 7 goli. Co więcej trafiał w kluczowych momentach. Gdyby odjąć jego bramki od końcowych wyników, to Azulones nie wygraliby z Cadizem, Almerią i Valencią, a także nie zremisowaliby z Granadą czy Atletico. Razem daje to 8 punktów różnicy, a bez nich ekipa spod Madrytu byłaby w okolicach 14. Mallorki!
Greenwood odbudowuje się po głośnym skandalu obyczajowym. 22 stycznia 2022 roku Anglik rozegrał swój ostatni mecz w barwach Manchesteru United. Na kolejny na profesjonalnym poziomie musiał poczekać do 17 września 2023. Ponad 20 miesięcy bez gry w tym wieku dla większości byłoby ogromnym wyhamowaniem kariery i tak de facto było. Tyle że Greenwood szybko wskoczył do podstawowego składu Getafe i jest jego bardzo ważny ogniwem. Jeśli dorzuca punkty do klasyfikacji kanadyjskiej(3 gole + 4 asysty), to jego ekipa zawsze punktuje do tabeli ligowej. Przy okazji drużyny warto dodać, że drużyna Bordalasa przegrała tylko trzy mecze od początku sezonu – 1:2 z Realem Madryt, 3:4 z Realem Sociedad(!) oraz 0:2 z Las Palmas. Z innymi dużymi firmami punktowali – 2:2 w Bilbao, 1:0 z Valencią, 1:1 z Betisem, 3:0 z Sevillą na wyjeździe(!) i teraz 3:3 na Metropolitano z Atletico!
𝗪𝗛𝗔𝗧 𝗔 𝗦𝗧𝗔𝗥𝗕𝗢𝗬! 💫 @masongreenwood
3️⃣ goals
4️⃣ assistsIn his first months in @LaLigaEN @laliga | #LALIGAhighlights
— Getafe C.F. English (@GetafeCFen) December 26, 2023
***
Kilka lat temu Real Betis machnął ręką na niejakiego Alvaro Vallesa. 5,5 roku temu golkiper miał ledwie 21 lat i raczej nie uchodził za duży talent. Tymczasem wyspiarskie powietrze posłużyło Vallesowi. Na tyle, że od dłuższego czasu jest kluczową postacią Las Palmas. Jednak dopiero w tym sezonie zadebiutował w LaLiga. Lada moment rozpocznie się styczeń, a zatem kluby będą mogły podpisywać kontrakty z zawodnikami, których umowy skończą się 30 czerwca 2024. Wśród nich będzie Valles i będzie łakomym kąskiem dla wielu klubów po takich występach. Zaledwie 15 puszczonych goli i cztery czyste konta to znakomity wynik dla golkipera beniaminka. Przed chwilą niewiele zabrakło do kolejnego czystego konta. Alvaro Valles dostał nagrodę MVP za spotkanie na San Mames z Athletikiem, ale na pewno czuł ogromny niedosyt. Wybronił rzut karny i wiele innych sytuacji i na sam koniec zanotował pechową interwencje, niejako przyczyniając się do gola Unaia Gomeza, który zabrał punkt jego Las Palmas.
Wyróżniający się postaci w Las Palmas znajdziemy wiele. Jednak największym wygranym 2023 został Kirian Rodriguez. 27-letni wychowanek klubu niemal równe dwanaście miesięcy temu ogłosił światu, że po wielu miesiącach wygrał walkę z rakiem. Potem udało mu się awansować z klubem do LaLiga, gdzie jest jedną z ważniejszych postaci Kanaryjczyków. Dzięki temu zameldował się na ostatnim, setnym miejscu w rankingu najbardziej wpływowych ludzi hiszpańskiej piłki za miniony rok wg Relevo.
Bida z nędzą
Na samym dnie dwie andaluzyjskie drużyny. Na dzisiaj nie ma jakiejkolwiek nadziei na utrzymanie Granady oraz Almerii. Pierwsi zgarnęli 8 punktów, drudzy pięć. Wyniki absolutnie kompromitujące, gdyż obie te ekipy wygrały łącznie… jedno spotkanie. Pierwsi mają jakieś pojedyncze przebłyski, a przynajmniej mecze, na których można budować choćby minimalne szansę pod kątem walki o pozostanie. Potrafili zremisować w domu z Betisem, Barceloną czy Athletikiem oraz dogonić wspomnianą Almerię, gdy wyciągnęli z 0:3 na 3:3. Mają do końca sezonu ponadto gościa, jakiego nie posiadają pozostałe ekipy dołu tabeli. Mowa o Bryanie Zaragoza. To pierwszy od kilkudziesięciu lat piłkarz Granady, który trafił do dorosłej reprezentacji kraju. W międzyczasie Bayern zaklepał sobie transfer tego filigranowego skrzydłowego. To przedstawiciel “wymiarającego” gatunku piłkarzy ulicznych na najwyższym poziomie. Bryan Zaragoza to zawodnik mający najwięcej dryblingów w całej lidze. Wg danych Wyscouta z połowy grudnia prowadził w klasyfikacji ze 139 próbami pojedynków 1 na 1. Podium w tym aspekcie uzupełniali Savio oraz Nico Williams ze 126 takimi próbami. W dalszej kolejności inni zawodnicy, których – wydawać by się mogło – non stop widzimy naprzeciw swoich rywali, czyli Rodrygo(118) i Takefusa Kubo(113).
Almeria latem zarobiła naprawdę potężne, jak na dół tabeli, pieniądze. Niemal 30 milionów euro wpłynęło ze sprzedaży El Bilala Toure do Atalanty. Tym samym andaluzyjska drużyna udowodniła, że w ostatnich latach nieźle potrafi zarabiać na promowanych przez siebie napastnikach. Przypomnijmy, że reprezentant Mali wskoczył na podium najdrożej sprzedanych graczy przez Indalicos, pomiędzy Darwina Nuneza(34 mln) oraz Umara Sadiqa(20). Duża część tej kwoty została zainwestowała w nowych graczy. Wydawać by się mogło, że kierunki niezłe – Sergio Arribas gwiazda Realu Madryt Castilli, ponadto gracze z LaLiga2 plus z Ligue 1. Efekt jednak opłakany. Almeria nadal jako jedyna w lidze czeka na pierwsze zwycięstwo. Nie zapewnił im tego Vicente Moreno, który latem zmienił Rubiego na stanowisku szkoleniowca. Nie zapewnia – jak dotąd – następca Vicente, czyli Gaizka Garitano. Licznik bije, a rok 2023 zamknęli 21. kolejnymi grami bez wygranej, licząc także poprzedni ligowy sezon. Ostatni raz pokonali Mallorce, 20 maja 2023 – 3:0!
Marzenia rozjechały się z rzeczywistością
Wspominałem na początku tekstu o tabeli za rok kalendarzowy w LaLiga. W niej wziętych zostało pod uwagę 17 drużyn. Wszystko dlatego, że tyle grało przez dwanaście miesięcy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Las Palmas, Granada oraz Alaves wróciły do najwyższej klasy rozgrywkowej, zaś Valladolid, Espanyol i Elche zawitały do LaLiga2.
Było o czołówce, ale warto zerknąć na taką ekipę, jak Celta Vigo. Drużyna z Galicji zdobyła 43 punkty i była lepsza jedynie od Almerii. Marne to pocieszenie, bowiem Andaluzyjczycy szorują po dnie ligowej tabeli. Nikt się tego nie spodziewał, ale nikt także nie pomyślałby o takim roku dla Celestes. Jeszcze kilka lat temu Celta przecież grała w półfinale Ligi Europy z Manchesterem United, a przez kilka sezonów można było ich umieścić w gronie zespołów, które przyjemnie się ogląda. Dodatkowo mieli naprawdę wielu ciekawych graczy. Teraz “zgadza się” tylko to ostatnie. Nadal wiele nazwisk budzących nadzieje kibiców w Vigo na dobre występy. Nadal wielu graczy, którzy powinni “odpalić” i… znowu zawód. Kto jest za to odpowiedzialny? Nazwisk zapewne można wskazać wiele, ale w pierwszej kolejności rzucają się trzy – Luis Campos, Rafa Benitez oraz Iago Aspas.
🔔 𝐎𝐅𝐈𝐂𝐈𝐀𝐋 | Marco Garcés, nuevo Director de Fútbol del RC Celta.
🗣️ “Los jóvenes de la cantera tienen que creer que pueden llegar al primer equipo y el primer equipo que su lugar es la élite. Nadie debe rendirse nunca”.
🩵 Benvido! ¡Bienvenido!
— RC Celta (@RCCelta) December 26, 2023
Pierwszy jeszcze przed chwilą był zewnętrznym doradcą sportowym w klubie od półtorej roku. Portugalczyk miał być idealnym kandydatem, który wprowadzi swoje porządki transferowe, rodem z Lille czy innych miejsc, gdzie jego praca zdała efekty. W Vigo nie był jednak na cały etat, stąd brak roli dyrektora sportowego, a zaledwie doradca sportowy. W przededniu Wigilii Celta poinformowała o zakończeniu współpracy z Portugalczykiem. Święta jeszcze się nie skończyły, a galisyjski klub miał już następce. Został nim 51-letni Meksykanin Marco Garces. CV tego człowieka jest bogate i różnorodne. Pracował dla akademii Liverpoolu, był skautem w Manchesterze United, by później zostać dyrektorem sportowym meksykańskiej Pachuki. Z nią święcił duże sukcesy, m.in. wygrana Ligi Mistrzów CONCACAF oraz trzecie miejsce w Klubowych Mistrzostwach Świata. Stamtąd trafił na rynek amerykański – do Los Angeles FC. W Mieście Aniołów zgarnął dwukrotnie mistrzostwo konferencji zachodniej, a także Supporters Shield czy MLS Cup. W Europie to nadal nie jest głośne nazwisko, zatem Garces ma idealną okazje, by się wypromować na południowo-zachodnim zakątku Starego Kontynentu. Celta zresztą od lat jest znana z tego, że chętnie poszukiwała trenerów czy dyrektorów właśnie w obu Amerykach.
Latem przez jego poprzednika stanowisko trenera objął Rafael Benitez. Popularny Rafa najlepsze lata swojej szkoleniowej kariery ma już za sobą, stąd półtoraroczna przerwa po pracy w Evertonie, a przed Celtą. W Anglii zanotował słabą średnią punktową – 1,14 – ale w Hiszpanii jest jeszcze gorzej. Celestes pod jego wodzą wygrali zaledwie 2 z 18 meczów ligowych i zdobyli w tym czasie 13 punktów. Wynik kompromitujący, a ogólna średnia punktowa, nawet z wygranymi przeciwko ekipom z niższych lig w Copa del Rey to 0,95/mecz! Zapewne Benitez dawno by wyleciał, ale tutaj kluczową kwestią jest jego kontrakt. Nie jest mały, a dodatkowo obowiązuje do… 2026 roku. Niestety, ale na jego Celtę nie da się obecnie patrzeć, a dobre mecze można policzyć na palcach jednej ręki, nie angażując w to całej dłoni.
Po wielu udanych latach Iago Aspas również spuszcza z tonu. W ubiegłym sezonie sumarycznie 12 goli dawało raczej pozytywne komentarze na temat postawy kapitana drużyny. Tyle że w obecnych rozgrywkach wychowanek trafił do bramki rywala tylko raz – na San Mames przeciwko Athletikowi. Zresztą przerwał wtedy swoją bardzo długą serię bez gola. 18 marca strzelił Espanyolowi, a na kolejną bramkę czekał do 10 listopada – niemal osiem miesięcy! W tym czasie rozegrał 23 spotkania. Co naturalne wypadł z kadry Hiszpanii, do której wrócił po długiej nieobecności i wydawało się, że ma szansę powalczyć o Euro 2024. Teraz raczej celem jest po prostu powrót do regularnego strzelania.
Oczywiście dodatkowym aspektem jest ogromna strata względem poprzedniego sezonu. Jednak o odejściu Gabriego Veigi było wiadomo przynajmniej od początku 2023. Celta nie była w stanie utrzymać tak piekielnie utalentowanego zawodnika. Tyle że 30 milionów, które dostali od… saudyjskiego Al-Ahli było kasą, która powinna sprawić, że Celestes będą w stanie konkurować przynajmniej na poziomie środka tabeli. To kolejny kamyczek do ogródka tego pierwszego, który w pełni może skupić się na pracy w PSG. To wszystko obraz Celty powoli kończącej obchody swojego 100-lecia…
***
Pierwsza kolejka po Nowym Roku ruszy już 2 stycznia. Co ciekawe godziny meczów, jak na środek tygodnia będą dość wczesne, bowiem inauguracja grania w LaLiga 2024 odbędzie się o 17:00 we wtorek. Wtedy Getafe zagra z Rayo w mini derbach stolicy. W tym meczu powinniśmy poznać strzelca pierwszego gola w nowym roku. W 2023 strzelanie rozpoczął Iago Aspas, a skończył Marcos Llorente.