To miał być "ten sezon" dla szczecińskiej Pogoni. Drużyna, która w swojej historii nigdy nie wygrała żadnego trofeum – była niedawno liderem tabeli. Dwie porażki z rzędy sprawiły jednak, że "Portowcy" stracili Legię z radaru, mając już cztery punkty straty.
63% posiadania piłki, ponad dwa razy więcej podań, 18 strzałów, w tym 6 celnych, więcej podań kluczowych, więcej rzutów rożnych, więcej wygranych pojedynków. Praktycznie wszystkie statystyki po tym meczu przemawiają na korzyść Pogoni. Wszystkie, oprócz tej najważniejszej – wyniku spotkania. Co więc poszło nie tak? Pogoń Szczecin od początku narzuciła swoje warunki gry. Gospodarze długo sprawiali wrażenie zamroczonych. Ostatecznie jednak skończyło się na wyniku 2:1, a Śląsk wygrał swoje pierwsze spotkanie po przerwie zimowej.
Wszystko zaczęło się dla Pogoni bardzo dobrze. W kilka minut "Portowcy" oddali dwa celne strzały, najpierw próbował Kozłowski, później Gorgon. A już w 11. minucie było 1:0. Niepilnowany w polu karnym był Jakub Bartkowski i wykorzystał swoją okazję. Cały czas to Pogoń dyktowała warunki, próbując powiększyć przewagę. Do pierwszego składu wrócił Kacper Kozłowski, w środku pola pomagali mu Dąbrowski i Gorgon, dominując nad rywalami w tej strefie. Pogoń miała dwie okazje, po których powinno być już 3:0. Po strzale Kozłowskiego piłka odbiła się od Bejgera i przeleciała obok słupka. Putnocky nie miałby szans, bo już "leciał" w drugą stronę. "Portowcy" totalnie schrzanili też kontrę 4vs2.
A jak się takie okazje marnuje, to można stracić gola z tak zwanej… czapy. Nawet Dante Stipica nie jest bezbłędny i pomylił się dokładnie w 44. minucie. Dośrodkował Dino Stiglec, a Stipica źle wyszedł z bramki, nie zrozumiał się z Matą i pokonał go Erik Exposito. Był to gol z niczego, bo totalnie nic nie zwiastowało, że Śląsk jest w stanie coś zrobić, a za chwilę… zrobiło się 2:1. Rzut z autu, przebitka i pierwszy strzał z woleja Scaleta został jeszcze zablokowany, ale strzał Exposito trafił już prosto do siatki. Śląsk wyszedł na boisko w 44. minucie, a mimo to do przerwy prowadził 2:1, wyprowadzając w końcówce dwa mocne sierpowe.
Po przerwie Pogoń miała kilka okazji. A to próbował głową Gorgon, a to strzał Kucharczyka obronił właśnie Putnocky, ale nie było w tym werwy i iskry. Najbliżej powodzenia był Kamil Drygas, który trafił w poprzeczkę. Śląsk miał na boisku dużo miejsca i mógł sobie pozwalać na kontry, ale także nikt nie zdołał powiększyć wyniku. To druga porażka z rzędu "Portowców". W poprzedniej kolejce przegrali w Krakowie z Wisłą. Najlepsza obrona w lidze wpuściła w tym sezonie 12 bramek, ale cztery z nich to właśnie mecze z Wisłą i Śląskiem. Nie da się zawsze wygrywać po 1:0, a nieskuteczność w ataku sprawiła, że Legia oddaliła się już na 4 punkty i marzenia o mistrzostwie trzeba schować gdzieś głębiej do kieszeni.