W Szczecinie święto futbolu. Wreszcie otwarto wszystkie trybuny na stadionie, a bilety rozeszły się błyskawicznie. Ponad 20 tysięcy widzów oglądało, jak Pogoń pokonała 2:1 Lechię Gdańsk i wskoczyła na miejsce lidera. Wszystko to miało miejsce przy komplecie publiczności.
Splot sprzyjających okoliczności sprawił, że Pogoń Szczecin mogła hucznie świętować ten historyczny dzień. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem było wiadomo, że Legia zgubiła punkty w Poznaniu i jest to doskonała okazja, żeby wskoczyć na pierwsze miejsce. Wystarczy tylko pokonać zdecydowanie najgorszą w lidze Lechię. W końcu to idealny przeciwnik do otwarcia czwartej trybuny stadionu, zespół pogrążony w kryzysie organizacyjnym i sportowym. Pogoń Szczecin grała w tym meczu tak, jakby to był dla wielu zawodników najważniejszy mecz w życiu, piłkarze mieli świadomość, że nie mogą nawalić, skoro spotkanie było tak dobrze opakowane, a bilety rozeszły się jak świeże bułeczki z najlepszej lokalnej piekarni. Po stracie bramki w 15. minucie – później już tylko jedna drużyna grała w piłkę. Byli to oczywiście gospodarze. 2:1 to niski wymiar kary, natomiast nie to jest najważniejsze.
Świętowanie można było nawet przedłużyć o kolejny dzień, ponieważ Raków Częstochowa zremisował 0:0 z Widzewem i zmarnował okazję na wskoczenie na pierwsze miejsce. Co prawda ma jeszcze mecz zaległy, ale kogo to w Szczecinie interesuje? Fakty są takie, że pierwszy mecz przy komplecie publiczności zapisał się w historii udanym come backiem, efektownym zwycięstwem, bramką Kamila Grosickiego – symbolu obecnej ekipy Pogoni. Na dokładkę udało się jeszcze wskoczyć na pozycję lidera Ekstraklasy, bo dwie inne drużyny potraciły w tej kolejce punkty. Lepiej po prostu być nie mogło. Może być jednak na koniec sezonu, bo widać, że szczecinianie kolejny raz konsekwentnie walczą o pierwsze w historii mistrzostwo. Spuentowanie otwarcia obiektu, na który Szczecin czekał wiele lat, byłoby niesamowitą klamrą. O tym w Szczecinie marzą.
Zwycięstwo z Lechią było zwieńczeniem starannie przygotowanego eventu. Nie trzeba było mieć nawet biletu na mecz, ponieważ atrakcje czekały jeszcze przed kołowrotkami. Na specjalnej scenie miały miejsce wywiady z byłymi piłkarzami Pogoni, z którymi każdy kibic mógł sobie zrobić zdjęcie. Sporą frajdę miały też dzieciaki, które już od godziny 11:00 mogły przyjść i pozjeżdżać lub poskakać na specjalnych dmuchańcach, a oprócz tego także potrenować z trenerami Pogoń Szczecin Football Schools i zdobyć różnego rodzaju nagrody. Był to ukłon dla wszystkich mieszkańców, a przede wszystkim tych najbardziej rozczarowanych, którym nie udało się zdobyć biletów na mecz i być częścią tego święta. Chętnych było zdecydowanie więcej niż 21 tysięcy. Można było pograć w piłkarzyki, piłkarskiego bilarda czy pomalować sobie twarz w specjalnym miejscu. Swoje stoiska mieli także biznesowi partnerzy Pogoni.
Obiekt został otwarty przez trzy osoby – prezydenta miasta Piotra Krzystka, prezesa klubu Jarosława Mroczka oraz Zbigniewa Bońka, który symbolicznie kopnął piłkę po raz pierwszy. Krzystek wypuścił w powietrze niebieskie balony, Boniek żółte, a Mroczek bordowe. To nie tak, że były prezes PZPN przyszedł spić śmietankę. On także miał swój udział w tym projekcie, zanim w ogóle ruszyła budowa. Odbył się także specjalny, efektowny pokaz świateł. Ponad trzy lata kibice czekali aż wszystkie trybuny zostaną otwarte. Towarzyszyły temu różne dziwne okoliczności, jak choćby znalezienie pod fundamentami pocisków czy broni z czasów II wojny światowej. Na koniec została trybuna północna, czyli ta, która zawiera między innymi strefę VIP. Mecz był tylko zwieńczeniem. Pontus Almqvist zadbał o to, żeby trzy punkty zostały w domu, popisując się bramką i asystą do Grosickiego.