Skip to main content

Legia Warszawa przed tygodniem, nieco w cieniu wydarzeń na Wimbledonie i na Euro 2020, zrobiła pierwszy krok w dobrym kierunku w europejskich pucharach 2021/22. Takich kroków do wykonania zostało jeszcze mnóstwo, a dziś krok nr 2. Trzeba utrzymać zaliczkę z pierwszego spotkania z Bodo/Glimt i zameldować się w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów.

Przed spotkaniem z Norwegami było sporo niepokoju. Mistrz Norwegii był niewątpliwie najtrudniejszym rywalem, na jakiego mogli trafić mistrzowie Polski. Drużyna Kjetila Knutsena zdobyła mistrzostwo kraju w naprawdę znakomitym stylu, bijąc przy okazji kilka rekordów. Legia musiała się więc liczyć z ciężką przeprawą, choć na pewno zastrzykiem optymizmu było to, że po wygraniu ligi Bodo/Glimt osłabiło się. Trzech najlepsi ofensywni gracze opuścili klub.

Ta osłabienia wpływają na formę drużyny w bieżącym sezonie (w Norwegii gra się wiosna-jesień). Bodo nie dominuje w lidze, tak jak przed sezonem, ale wciąż walczy o czołowe lokaty. W meczu z Legią gospodarze od początku nie ustrzegli się błędów, a Legia robiła swoje i karciła błędy miejscowych. Ostatecznie po emocjonującym i dość otwartym meczu podopieczni Czesława Michniewicza wygrali 3:2. To niezła zaliczka, ale należy pamiętać, że wobec zniesienia zasady goli wyjazdowych, tak naprawdę skromne 1:0 starcza Bodo/Glimt do dogrywki. Jednak za Legią przemawiać będzie atut własnego boiska i doping własnej publiczności.

Trenera Knutsena dręczą kontuzje podstawowych zawodników, co także nie było bez wpływu na przebieg pierwszego meczu.  Ola Solbakken, Sondre Sorli i Victor Boniface – tych graczy zabrakło tydzień temu. W dodatku w 40. minucie wypadł kolejny zawodnik – Fredrik Bjorkan. Dziś prawdopodobnie również go zabraknie.

Jednym z bohaterów Legii w pierwszym meczu był Mahir Emreli. To azerski napastnik, sprowadzony z Karabachu Agdam. W dwóch sezonach potrafił zdobywać tytuł króla strzelców ligi azerskiej, zatem na pewno strzelanie goli nie jest mu obce. Udowodnił to w Norwegii, zdobywając dublet.

Czesław Michniewicz zdaje sobie sprawę, że wynik pierwszego meczu nie daje żadnej gwarancj. Chwile gapiostwa mogą kosztować Legię bardzo drogo. Bodo/Glimt będąc zespołem znacznie słabszym potrafiło zdobyć dwa gole, co pokazuje, że drużyna ma spory potencjał. – Cieszymy się ze zwycięstwa, ale mamy świadomość, że ten rezultat jeszcze niczego nie przesądza. Tak podchodzimy również do jutrzejszego spotkania. Chcemy na chwilę zapomnieć o meczu w Bodo, wyciągnąć wnioski i dobrze przygotować się na rewanż. Nie będziemy bronić wyniku z pierwszego spotkania – powiedział szkoleniowiec Legii.

Początek meczu o 20:00. W przypadku awansu mistrzowie Polski w kolejnej rundzie zagrają z estońską Florą. Zespół ten wyeliminował maltański Hibernian, fundując w dwumeczu wyspiarzom pięciobramkowy bagaż.

Related Articles