Skip to main content

Trzy kolejki ligowe w Ekstraklasie oraz dwie na zapleczu musiały wystarczyć uczestnikom 1/4 finału Pucharu Polski na rozpędzenie swoich maszyn. W tym tygodniu czekają nas cztery spotkania, które wyłonią czterech półfinalistów, zaś tyle samo ekip marzenia o grze na Narodowym 2 maja odłoży przynajmniej na następny rok. Czas na zapowiedź nadchodzącej rundy Pucharu Polski!

Tradycyjnie dla kibiców telewizyjnych będzie to uczta, gdyż chętni mogą obejrzeć komplet spotkań, nie odchodząc od odbiorników we wtorkowy i środowy wieczór. Zanim jednak przyjrzymy się uczestnikom 1/4 finału, warto poznać rozkład jazdy:

Wtorek
17:30 Piast Gliwice – Raków Częstochowa
20:30 Lech Poznań – Pogoń Szczecin

Środa
17:30 Jagiellonia Białystok – Korona Kielce
20:30 Wisła Kraków – Widzew Łódź

W losowaniu nie było żadnych obostrzeń, a jedyną wiadomą był fakt, że Wisła Kraków jako jedyny pierwszoligowiec w stawce, zagra swoje spotkanie w domu. Biała Gwiazda zamknie rundę spotkaniem przyjaźni z Widzewem przy Reymonta. Będzie to rzadka okazja do zobaczenia kibiców obu drużyn na tym obiekcie w tym sezonie. Nie zmienia to faktu, że faworytem będzie drużyna z Ekstraklasy. Swoją drogą porównując obsadę do ubiegłej edycji, teraz mamy praktycznie brak niespodzianek i 7 z 8 drużyn to ekstraklasowicze, z czołówką włącznie.

Były i aktualny mistrz znowu na swojej drodze
Dokładnie 10 dni przerwy będzie pomiędzy pierwszym a drugim spotkaniem Piasta z Rakowem w 2024 roku. Podczas 21. kolejki Ekstraklasy zanosiło się na niespodziankę w Częstochowie. W 56. minucie wynik otworzył Patryk Dziczek, ale finalnie końcówka należała zdecydowanie do aktualnego mistrza Polski. Ante Crnac wyrównał, a w 101. oraz 104. minucie (!) zwycięskie bramki dla Medalików strzelali Łukasz Zwoliński oraz Marcin Cebula zapewniając jedyne, jak dotychczas, zwycięstwo w tym roku. Raków ewidentnie nie najlepiej wszedł w rundę wiosenną. Wygrana z Piastem wymęczona, a poza tym porażka w Grodzisku i tylko remis w Mielcu. Rywale nie byli z najwyższej półki, a pięć punktów już straconych, co w kontekście dobrych występów Pogoni czy Lecha na pewno nie może być przyjęte pozytywnie pod Jasną Górą. Oczywiście można napisać słynne zdanie, że “puchary rządzą się swoimi prawami”, ale forma sama z siebie się nie weźmie. Tyle że Dawid Szwarga i spółka mają niejako obowiązek dalszej gry w Pucharze Polski, patrząc przez pryzmat ostatnich trzech edycji. Dwie z nich padły łupem Rakowa, a 2 maja 2023 lepsza okazała się Legia Warszawa w finałowym meczu. Teraz celem oczywiście także czwarty finał z rzędu, ale z zakończeniem podobnym do tych meczów z Arką w Lublinie i Lechem w Warszawie. Najpierw jednak trzeba będzie odprawić Piasta.

Jasnym jest, że murawa nie będzie sprzyjać efektownej grze w piłkę. To będzie już trzecie spotkanie przy Okrzei w Gliwicach, a płyta podczas spotkań z Górnikiem Zabrze i Cracovią wołała o pomstę do nieba. Niestety, ale w Gliwicach murawa bez względu na porę roku, pogodę i inne okoliczności, zawsze jest tragiczna. Teraz zima była/jest bardzo łaskawa dla naturalnych muraw, a mimo tego w wielu miejscach ekstraklasowych jakby greenkeperzy nie wykorzystali tego faktu. Podobnie jest w Gliwicach, gdzie do jakości murawy dostosowali się – póki co – piłkarze Piasta. O ile jesienią wszyscy się śmiali, że to Piast “Remis” Gliwice, o tyle teraz trzy podziały punktów każdy wziąłby z pocałowaniem ręki. Udało się dopiero w ostatni weekend – 0:0 z Cracovią. Wcześniej dwukrotnie 1:3. W Częstochowie bolało przez minuty, w których tracili gole. Porażka z Górnikiem to zawsze policzek, w końcu dla gliwiczan to najważniejsze derby, ale tam sąsiedzi byli o klasę lepsi, prowadząc w pewnym momencie już 3:0. Kłopotem drużyny Aleksandara Vukovicia nieustannie jest skuteczność, a raczej jej brak. Wiosną dwa gole, w tym jeden z rzutu karnego. To wszystko w momencie, gdy do zdrowia doszedł Kamil Wilczek, a z… Rakowa trafił Fabian Piasecki. Obaj jeszcze nie trafili do bramki przeciwnika. Czy to się zmieni? Najlepszym momentem byłby we wtorek!

Przerwać pucharową złą serie vs zero tituli
Lech Poznań regularnie melduje się w najdalszych fazach Pucharu Polski. Szkopuł w tym, że od 2009 roku Kolejorz nie wygrał tych rozgrywek. Co więcej przegrał pięć finałów, w tym trzy z rzędu w latach 2015-2017. Trzy z tych pięciu porażek to sprawka Legii, a dwa kolejne to Arka Gdynia i Raków. W ostatnich latach częściej – co nie znaczy często – triumfowali w lidze, niż we wspomnianych rozgrywkach. Teraz czysto teoretycznie są w czubie drużyn, które mają największe szansę na podwójną koronę. W lidze, gdyby wygrali ze Śląskiem ponownie zasiedliby na pierwszej pozycji. Ugrali zaledwie remis i pozostali na najniższym stopniu podium. Do meczu z Pogonią jednak przystępują z pozycji faworyta, ale czeka ich kolejna trudna przeprawa. Zresztą start rundy to niemal same potyczki z górnej półki. W lidze poza Śląskiem mierzył się przecież także z Jagiellonią, którą pokonali w Białymstoku jako jedni(dotychczas). Mariusz Rumak może być zadowolony, ale też czujny. Ścisk w tabeli Ekstraklasy niezwykle duży, jeśli chodzi o czołówkę. Ponadto Kolejorz zagra z najlepszym – jak dotąd – zespołem w Polsce w 2024 roku.

Pogoń Szczecin wygrała wszystkie mecze, notując bilans bramkowy 9:2! 1:0 we Wrocławiu, 4:0 w Radomiu, a teraz 4:2 z ŁKS-em to wyniki, które muszą robić wrażenie. Oczywiście Śląsk zaliczył falstart, Radomiak grał godzinę w osłabieniu, a ostatni rywal to czerwona latarnia. Mimo tego wykorzystali słabości rywali i zgarnęli jako jedyni komplet punktów. Jeszcze na początku lutego wydawało się, że liga ma służyć do zapewnienia sobie spokojnego startu w europejskich pucharach, a Puchar Polski rywalizacji o trofeum. Tymczasem minęły trzy tygodnie, a Portowcy mają tylko trzy punkty straty do liderującego duetu Jagiellonia i Śląsk. Szansa na walkę o mistrzostwo całkiem realna, ale droga po trofeum znacznie krótsza w krajowym pucharze. Tutaj trzeba ograć “tylko” trzech przeciwników. W ostatnich latach Pogoń głównie zawodziła w tych rozgrywkach, przegrywając w różnych miejscach z niższych lig – Kalisz, Mielec (I liga), Katowice, Bytów itd. W historii trzykrotnie dotarli do finałów. Dwukrotnie to czasy… Stanu Wojennego – 1981 i 1982. Najświeższym przykładem był rok 2010 i porażka z Jagiellonią w Bydgoszczy. Teraz teoretycznie taki finał również jest możliwy, ale już w Warszawie.

Podobne barwy, ale inne granie
Barwy klubów z Białegostoku i Kielc bardzo podobne. Wyniki w tej rundzie również. Wygrana na inauguracje, porażka w drugim meczu i remis tuż przed 1/4 finału. Idą łeb w łeb, ale na tym podobieństwa się kończą. Przypomnijmy, że Jagiellonia nadal jest liderem Ekstraklasy, a Korona jest tuż nad kreską. W pierwszym przypadku mówimy o wyniku ponad oczekiwania i ponad stan. W drugim oczywistym było, że kielczanom lekko nie będzie, ale też trzeba docenić pracę Kamila Kuzery. Zresztą Adrian Siemieniec i Kuzera to dobrzy znajomi z kończącego się kursu UEFA Pro.

Korona zimą dokonała ciekawych zakupów wśród, których jest Danny Trejo. Amerykanin po raz pierwszy opuścił swoją ojczyznę, ale wejście w Kielcach ma bardzo dobrze. Zaczęło się golem na wagę trzech punktów z ŁKS-em, a w niedzielę dorzucił do tego dwie asysty dające wyrównanie z Legią. W obu przypadkach wchodził z ławki. Liczb nie dał jedynie, gdy rozpoczął mecz z Górnikiem Zabrze. To ciekawy dylemat dla Kuzery – czy dać Trejo od pierwszej minuty, czy użyć w roli jokera? W każdym razie niespełna 26-latek ma wiele ku temu, by za kilka miesięcy grać nie w klubie z dołu tabeli, ale czołówce Ekstraklasy. Tyle że to jedna z nielicznych pozytywnych sytuacji wokół klubu w ostatnich dniach. Głośno jest o zamieszaniu na linii: miasto – klub. Bogdan Wenta jako prezydent Kielc już został “pozdrowiony” na Suzuki Arenie za to, że magistrat zaczyna się mieszać w sprawy klubowe. Oczywiście miasto jest większościowym udziałowcem Korony, ale wydaje się, że w tym klubie idzie ku dobremu. Tymczasem już podziękowano prezesowi rady nadzorczej Piotrowi Dulnikowi, który jest jednocześnie prezesem Suzuki Motor Poland – głównego sponsora Korony. Ciemne chmury podobno zbierają się także nad prezesem zarządu – Łukaszem Jabłońskim. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, skoro klub wychodzi na finansową prostą, w dodatku notując wyjątkową, bo ponad 10-tysięczną średnią frekwencję na domowych meczach! Niedawno te liczby były zestawiane z węgierskim gigantem Ferencvarosem i wychodziło, że zainteresowanie meczami jest większe w Kielcach, niż w Budapeszcie!

Jagiellonia weszła w rok od wygranej w Łodzi, a potem wrócili w miejsce, gdzie teoretycznie o komplety punktów im najłatwiej – do Białegostoku. Tymczasem mecze z niebiesko-białymi i niebieskimi przyniosły zaledwie oczko. Najpierw pierwsza domowa porażka za kadencji Siemieńca – 1:2 z Lechem. Bolesne, ale do przełknięcia, skoro rywal był z wysokiej półki. Weekendowe 1:1 z Ruchem można poczytywać jako wpadkę, ale ta mogła być przecież większa. Jesus Imaz wyrównał dopiero w ostatnich sekundach spotkania, zatem bez tego gola ponownie fotel lider objąłby Śląsk Wrocław. Jagiellonia bez wątpienia ma coraz trudniej, gdyż przeciwnicy nie chcą wchodzić z nimi w wymiany ciosów. Nikomu się nie dziwmy, bo jesienią takie wymiany kończyły się często i gęsto bardzo boleśnie – wieloma straconymi golami. Stąd naprawdę trzeba uważać w starciach z Jagą. Gdy drużyna posiadająca takie indywidualności, jak Imaz, Pululu, Nene, Marczuk czy Wdowik wejdzie na swoje optymalne obroty, wówczas trudno ich zatrzymać. Kij w szprychy może pomóc, ale nie zawsze ktoś zdąży go włożyć…

Klasyk na Reymonta
39 lat temu Widzew wygrał po raz pierwszy i jedyny w swojej historii (!) wygrał Puchar Polski. W 1985 roku pokonał GKS Katowice na stadionie… Legii. Aż trudno uwierzyć, że tak zasłużony klub dla polskiej piłki zdobył tylko raz to trofeum i co więcej był to jedyny finał RTS-u w decydującym meczu. Wisła Kraków pod tym względem jest na czwartym miejscu w tabeli wszech czasów z czterema triumfami (razem z Zagłębiem Sosnowiec). Warto przy okazji dodać, że Biała Gwiazda ma także sześć przegranych finałów. Ostatnim z nich był ten z 2008 roku, który odbył się w Bełchatowie, a zapamiętany został głównie, dzięki potyczce kibiców krakowskich z fanami Legii. Paradoks polega również na tym, że Wisła także długo czeka na swój triumf w pucharze. W tym roku mija 21 lat od pokonania Wisły Płock w dwumeczu. Paradoks bowiem pierwsza dekada XXI wieku pod względem mistrzowskim to była prawdziwa dominacja krakowskiego klubu – 6 tytułów w latach 2001-2009!

W obu przypadkach mówimy o klubach zasłużonych, ale mających swoje kłopoty – albo przed chwilą, albo obecnie. Widzew po kilku latach tułaczki po niższych ligach, wrócił do Ekstraklasy, w której jest drugi sezon. Trzeba przyznać, że wiosna zaczęła się dla nich całkiem nieźle. Ekipa Daniela Myśliwca, co prawda przegrała z Jagiellonią w domu, ale w dwóch grach zgarnęła komplet punktów. Co więcej były to bardzo prestiżowe mecze. Najpierw odprawiony lokalny rywal w derbach, a teraz Górnik Zabrze. Z pewnością uspokoiło to sytuacje przy Piłsudskiego, bowiem udało się uciec od strefy spadkowej na 6 punktów.

Z kolei Wisła Kraków drugi sezon siedzi w I lidze i wcale nie jest powiedziane, że się z niej szybko wygrzebie. Ubiegły sezon już pokazał, że wielki klub na tym poziomie musi zachować nieco pokory. Brak awansu był sporym zawodem przy Reymonta, ale teraz ewentualna powtórka może mieć coraz większe konsekwencje. Zewsząd dochodzą głosy, że pozostanie w I lidze wiązałoby się z dużymi kłopotami finansowymi. Jarosław Królewski i spółka postawili niemal wszystko na jedną kartę. Tymczasem start rundy nie zwiastuje zwycięskiej serii. W Rzeszowie wygrali 2:1 po golu w ostatnich sekundach, chociaż chwilę wcześniej sami powinni stracić bramkę z… rzutu karnego. U siebie z GKS-em Tychy już polegli, a przed nimi bardzo trudny ligowy terminarz. Zaraz po meczu z Widzewem seria gier z Odrą Opole (6. miejsce), Arką (1) oraz Miedzią (8). Presja nie mała, a tylko będzie rosnąć przy każdym najmniejszym niepowodzeniu. Puchar oczywiście będzie dodatkiem, ale cel numer jeden to powrót do Ekstraklasy.

***

Warto przypomnieć, że już w piątek 1 marca poznamy pary półfinałowe Pucharu Polski. Te spotkania zostaną rozegrane tuż po świętach Wielkanocnych, czyli w okolicach 3 kwietnia. Finałowe spotkanie tradycyjnie 2 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie!

Related Articles