Skip to main content

Strzelili po 10 goli, stracili niemal identyczną liczbę bramek, a mimo tego w tabeli dzieli ich sześć pozycji oraz osiem punktów. Real Madryt jedzie w roli faworyta na derby z Atletico, które w ostatnich dniach i tygodniach nie może być zadowolone ze swojej postawy. Trochę punktów uciekło ekipie Cholo Simeone, zatem będzie okazja na rehabilitacje. Czy zwycięski Real na to pozwoli?

Sześć meczów, sześć zwycięstw to bilans tego sezonu w wykonaniu Realu Madryt. 100% skuteczność daje dobre humory, mimo że najmocniejsi przeciwnicy dopiero przed nimi. W dodatku Los Blancos nie aplikują rywalom wielkich liczb goli. W końcu tylko raz strzelili trzy gole, trzykrotnie notując dublety i dwukrotnie zadowolili się jednym trafieniem. Dopóki jednak daje to wygrane, dopóty nikt na Santiago Bernabeu nie będzie sobie zaprzątał myśli o jakichkolwiek kłopotach z efektywną grą.

Warto dodać jednocześnie, że ekipa Carlo Ancelottiego trzykrotnie traciła gole w tym sezonie i trzy razy to rywal otwierał wynik spotkania. Za każdym razem jednak udało się odwrócić losy spotkania. Najtrudniej było z Realem Sociedad, gdzie goście mogli prowadzić przecież wyżej. W pozostałych dwóch pojedynkach lekko nie było, ale mecze z Almerią(3:1) oraz Getafe(2:1) kończyły się remontadami. Co ciekawe wówczas przeciwko Realowi gole strzelali jego… wychowankowie – Sergio Arribas oraz Borja Mayoral.

Ponadto Real Madryt dwukrotnie wygrywał w doliczonym czasie gry – wspomniane Getafe oraz ostatnio z Unionem Berlin. Dodajmy do tego triumf z Celtą po golu z 81. minuty i wszystkie remontady, to widzimy ekipę, która gra do końca i trudno ją powstrzymać. Wszystkie te wygrane w końcówkach to zasługa trafień Jude’a Bellinghama. Anglik strzelił już 6 z 11 goli w tym sezonie dla Realu i jest zdecydowanym numerem jeden w talii Ancelottiego, o czym dwukrotnie już pisaliśmy. Warto dodać, że Anglik nie pojawił się na piątkowym treningu przez kłopoty żołądkowe, które jednak nijak nie powinny wpłynąć na jego występ w niedzielę.

Tymczasowy szpital trwa
Grono kontuzjowanych po stronie lidera LaLiga nie zmniejsza się. Co prawda już do zdrowia doszedł Dani Ceballos, ale przed chwilą, tuż po meczu z Realem Sociedad, wypadł Dani Carvajal. Prawy obrońca w dobrym stylu rozpoczął nowy sezon, lecz teraz wypada przynajmniej na dwa tygodnie. Mówi się, że wróci na początku października. Jednak, jeśli nie będzie pewności, co do jego sprawności, wówczas powrót nastąpi po październikowej przerwie reprezentacyjnej.
W ostatnich wypowiedziach Carlo Ancelottiego było mnóstwo optymizmu dotyczącego powrotu na boisko Viniciusa Juniora. Brazylijczyk wypadł pod koniec sierpnia w meczu z Celtą Vigo. Wg włoskiego szkoleniowca pewnym jest, że gwiazda Realu Madryt zagra już w następną środę z Las Palmas. Wspominał, że jest także szansa na występ w derbach. Jednak tutaj mocno hiszpańskie media tonują nastroje. Derbowego grania na pewno nie będzie, a i występ przeciwko Kanaryjczykom stoi pod dużym znakiem zapytania. Większe szansę dotyczą wyjazdowych starć z Gironą(30 września) czy Napoli(3 października). Nikt jednak nie będzie naciskał na Viniciusa, gdyż jedno spotkanie wcześniej niewiele da, a może ewentualnie pogłębić kontuzje.

Długa przerwa nie pomogła
Ekstremalnie długa była przerwa pomiędzy trzecim a czwartym meczem Atletico w LaLiga. 28 sierpnia rozbili przecież Rayo Vallecano 7:0 w niesamowitym stylu. Tydzień później mieli grać z Sevillą, ale na Civitas Metropolitano była powódź po ogromnych opadach deszczu. Odwołanie tego spotkania w połączeniu z przerwą reprezentacyjną sprawiły, że Los Colchoneros zostali bez meczu o stawkę przez trzy tygodnie! W momencie, gdy wszyscy wchodzą w sezon i jeszcze nie są w rytmie meczowym, to po prostu “zabójcza przerwa” dla każdego klubu. Z drugiej strony dla Diego Simeone to była okazja do trenowania, zamiast grania i podróżowania tak, jak to było w okresie przygotowawczym, o czym pisaliśmy w tekście zapowiadającym sezon LaLiga.

Długa przerwa chyba jednak miała odzwierciedlenie w wynikach uzyskanych na przestrzeni ostatnich siedmiu dni. Najpierw kompromitacja na Mestalla. Porażka z Valencią dzisiaj nie przynosi chluby, bowiem z Los Ches została sama nazwa. Ale już 0:3 to po prostu ogromna wpadka, tym bardziej że dzisiaj Valencia to bardzo młoda i niedoświadczona drużyna, a nie miała kłopotów z rozjechaniem Atletico. Kilka dni później byli o krok od rozpoczęcia fazy grupowej Ligi Mistrzów od wygranej. W przeciwieństwie do Realu Madryt, Atletico straciło w ostatnich sekundach spotkania z Lazio trzy punkty. Na domiar złego ekipa Cholo Simeone straciła bramkę na 1:1 za sprawą… bramkarza rywali. Ivan Provedel wykorzystał gapiostwo defensorów hiszpańskiej drużyny i zabrał wygraną na ostatniej prostej. Teraz przecież łatwiej nie będzie, bowiem Real to drużyna na znacznie wyższym poziomie, aniżeli Valencia czy Lazio razem wzięci.

Niełatwa sytuacja kadrowa
Warto dodać, że Atletico także nie jest w dużo lepszej sytuacji kadrowej od Realu Madryt. Kontuzjowani przecież są Lemar, Soyuncu, Barrios, De Paul czy Reinildo. Dobrymi wiadomościami jednak są możliwe powroty Koke oraz Memphisa Depaya. Jeśli to wypali, wówczas możliwości kadrowe Cholo Simeone będą znacznie większe. Nie ma jednak to raczej przełożenia pod kątem wyjściowej jedenastki, w której żaden z nich się nie znajdzie wg hiszpańskich mediów. Ponownie argentyński trener zdecyduje się na ustawienie z trójką lub też z piątką – w fazie obrony – z tyłu. Celem numer jeden będzie rzecz jasna zatrzymanie Jude’a Bellinghama.

***

Początek niedzielnych derbów Madrytu o godzinie 21:00.

Related Articles