Skip to main content

Gdy Robert Lewandowski trafiał do Barcelony, cała piłkarska Polska była w ekstazie, że w końcu zobaczymy w tym klubie polskiego piłkarza. Nikt nie przypuszczał jednak, że za moment będziemy oglądać duet biało-czerwonych w koszulce Blaugrany. Pierwsza okazja już w najbliższą niedzielę, gdy Barcelona zagra z Sevillą. To spotkanie będzie prawdopodobnie debiutem dla Wojciecha Szczęsnego, który przed chwilą był szczęśliwym emerytem, a teraz będzie “dorabiać” sobie w roli pierwszego bramkarza katalońskiego klubu.

Zacznijmy jednak od chronologii. Była niedziela 22 września, gdy Barcelona prowadziła z Villarrealem 2:1 na wyjeździe. Ostatnie sekundy pierwszej połowy, Marc-Andre ter Stegen wyskoczył do dośrodkowania i… spadając zerwał więzadła krzyżowe. Niemiec padł jak rażony piorunem, a jego krzyk był niezwykle głośny i słyszalny także w telewizyjnym przekazie. Wtedy do bramki wskoczył Inaki Pena, ale niemal od razu było jasnym, że Blaugrana będzie szukać zastępstwa z prawdziwego zdarzenia. W Polsce najpierw pojawiły się nieco żartobliwe wpisy, że może Wojciech Szczęsny wróci z emerytury, ale początkowo nikt nie brał tego na poważnie. Po chwili jednak sprawy przybrały bardzo poważnego charakteru. Finalnie “Tek” już 2 października został oficjalnie nowym zawodnikiem Dumy Katalonii. To wszystko niecałe dwa miesiące po rozwiązaniu umowy z Juventusem. 14 sierpnia w teorii miał zakończyć karierę, a sprawy jednak mocno się zmieniły i skomplikowały.

Mocne tygodnie dla Barcy
Wiadomo, że jesienne granie liczy się na okresy pomiędzy kolejnymi przerwami reprezentacyjnymi. Dla większości można powiedzieć, że już pozostała “tylko” jedna – ta listopadowa – która zakończy temat na długie tygodnie/miesiące. Teraz jednak okres drugiej połowy października oraz początek listopada dla Barcelony łatwy nie będzie. Zaczynają od meczu z Sevillą, która oczywiście nie jest tą samą Sevillą, co w ostatnich latach, gdy walczyli o najwyższe lokaty w LaLiga. Ale za chwilę Blaugranę czekają kolejno mecze z: Bayernem, Realem Madryt, Espanyolem, Zvezdą i Realem Sociedad. Nie ma co się oszukiwać, ale zagrają z najmocniejszym rywalem, jakiego mają w Lidze Mistrzów, dodatkowo El Clasico, derby miasta i nadal mega niewygodny wyjazd do San Sebastian. Takie wejście dla Wojciecha Szczęsnego trzeba przyznać, że będzie dobrym testem. W ostatnim wywiadzie dla lokalnych mediów przyznał jednak, że już fizycznie czuje się na 100% gotowy na debiut. – Pierwsze dni były trudne z fizycznego punktu widzenia, ponadto my bramkarze trenujemy sami, co nie jest zbyt fajne, ale w tym tygodniu, kiedy dołączyłem do reszty zespołu, było już naprawdę zabawnie, ponieważ możesz grać i żartować ze swoimi kolegami z drużyny – powiedział Polak. Oczywiście pozycja bramkarza nie jest tak obciążająca pod względem fizycznym, jak gra w polu. Tutaj jednak mecze o najwyższą stawkę to większe obciążenie głowy. Wydaje się jednak, że ten aspekt nie jest kłopotem w przypadku Szczęsnego. Przy okazji jednak warto dodać, że ostatni zagrany mecz przez wielokrotnego reprezentanta Polski miał miejsce 21 czerwca w Berlinie, czyli niemal równo cztery miesiące temu!

Dobre informacje dla Hansiego Flicka
Poza tym, że niemiecki szkoleniowiec będzie miał już do dyspozycji klasowego bramkarza, będzie także mógł skorzystać z większej liczby piłkarzy niż ostatnio. Do zdrowia wrócił Dani Olmo, który ma znaleźć się w kadrze meczowej, lecz media nie dają szansy na dłuższy występ niż 20-25 minut. Celem w jego przypadku mają być kolejne, ważniejsze, mecze. Pozwolenie na grę otrzymają także Fermin Lopez oraz Gavi. Do pełni zdrowia po niezwykle groźnym wejściu Dominika Livakovicia we wtorkowym meczu wraca Robert Lewandowski. Chorwat mógł zrobić ogromną krzywdę kapitanowi reprezentacji Polski, lecz skończyło się na mocnym stłuczeniu i strachu. Wszyscy zgodnie powtarzają, że niesamowity atletyzm i prowadzenie się Lewego były dla niego prewencją właśnie w sytuacji, w której zdecydowana większość piłkarzy doznałaby poważnej kontuzji.
Coraz bliżej powrotu jest także Andreas Christensen, co także jest dobrą wiadomością dla Hansiego Flicka, który w początkowej fazie sezonu musiał radzić sobie bez wielu piłkarzy. Teraz systematycznie wracają i wzmacniają lidera LaLiga.

Dobry czas Sevilli
10 punktów w ostatnich pięciu meczach to zdecydowanie dobry czas dla Sevilli. Paradoksalnie porażki doznali w niezbyt oczekiwanym miejscu – 1:2 z Alaves na wyjeździe. Poza tym ograli Getafe, Valladolid, a ostatnio także Real Betis w derbach. Po drodze był remis na San Mames wywalczony w ostatnich minutach meczu. Krótko mówiąc trener Garcia Pimienta powoli zgasił pożar, który powstał po fatalnym starcie, gdy mieli zaledwie dwa oczka po czterech spotkaniach. Zresztą start rozgrywek był fatalny także z innego względu – doboru rywali. Trudno być zadowolonym z dwóch remisów, gdy gra się z Mallorką, Las Palmas, Villarrealem i Gironą. Oczywiście bywały łatwiejsze zestawy, ale nadal to Sevilla – zespół o bardzo wysokich aspiracjach. Oczywiście teraz ze względów finansowych już nie tak silny, ale nadal kibice na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan nie wyobrażają sobie pobytu w drugiej połowie tabeli. Tym bardziej że w tym sezonie nie grają w europejskich pucharach. To przecież rzadkość, w końcu od 2004 tylko raz w tym czasie zdarzyło się, by zabrakło Sevilli na arenie europejskiej, a mowa tutaj o sezonie 2012/2013! Na 20 lat, jedna nieobecność to wynik kapitalny i w tym aspekcie w zasadzie byli przez dwie dekady trzecią siłą LaLiga.

***

Wyniki zespołu coraz lepsze, ale ponownie o sobie dają znać kłopoty… z dyscypliną. 4 z 9 meczów kończyli w osłabieniu. Tanguy Nianzou podczas ostatnich Gran Derbi dołączył tym samym do Marcao, Juanlu Sancheza i Saula, którzy wcześniej oglądali czerwone kartki. Co ciekawe jednak… trudno powiedzieć, by musieli się do tego bardzo przyzwyczajać, gdyż najwcześniej dostali takową w 87. minucie Pozostałe to albo 89. minuta, albo doliczony czas gry. Krótko mówiąc nie trzymają ciśnienia w końcówkach, ale nijak się to nie przekładało na wyniki, bowiem wygrali trzy z czterech meczów, gdy kończyli w osłabieniu. Dodatkowo wiedzą, jak wykorzystać przewagę liczebną, co zrobili w Bilbao po kuriozalnej – bardzo słusznej – czerwonej kartce dla Julena Agirrezabali i finalnie odrobili straty zdobywając jeden punkt.

***

Początek niedzielnej potyczki o godzinie 21:00.

Related Articles