Sześć spotkań w pierwszym składzie, 16 oddanych strzałów i… zero goli. Krzysztof Piątek marnuje okazję za okazją. Ostatnio trener Cagdas Atan nie wytrzymał i zdjął Polaka już w 31. minucie. Ile jeszcze można jechać na jednym udanym sezonie?
82 minuty z Alanyasporem, całe spotkanie z Karagümrük, 63 minuty z Konyasporem, 89 minut z Istanbulsporem, cały mecz z Galatasaray i 31 minut z Fenerbahce. Przy czym ten ostatni wynik to nie wejście z ławki rezerwowych na końcówkę, ale perfidna zmiana jeszcze w pierwszej połowie. Trener Cagdas Atan stracił cierpliwość, jego zespół przegrywał 0:3 po 20 minutach. Po drugiej stronie szalał Sebastian Szymański, do czego już zdążył przyzwyczaić. Szkoleniowiec Basaksehiru musiał coś zmienić. Wybór padł na przeciętnego Krzysztofa Piątka. Nie chodziło jednak o to, że zmarnował wcześniej jakąś stuprocentową okazję. Nie, bo nawet jej nie miał. Praktycznie nic nie działo się pod bramką Dominika Livakovicia. Po prostu padło na Piątka, bo nazbierało mu się od początku sezonu. Po zmianie był wściekły, udał się od razu do szatni, jego duma ucierpiała. Nie odniósł żadnej kontuzji, nic go nie bolało. Dlatego zareagował wybuchowo.
Ta zmiana w 31. minucie jest podsumowaniem dotychczasowej kariery Krzysztofa Piątka w Turcji. Dość powiedzieć, że w kalendarzowym roku 2023 zdobył zaledwie… jedną bramkę. Miało to miejsce 8 maja. Było to jedno z jego czterech ligowych trafień w całym sezonie dla Salernitany. Potężne 25% całości. Czas pogodzić się z tym, że Piątek to one season wonder, one season man, czy jakkolwiek to można jeszcze ująć. Człowiek jednego sezonu, który może sobie jechać na tej opinii do końca piłkarskiej kariery. Te 19 bramek dla Genoi i 11 bramek dla Milanu w sezonie 2018/19 to coś abstrakcyjnego. Wszystkie późniejsze przygody i kolejne rozgrywki to za każdym razem klapa. Zaczęło się nawet w Milanie, gdy dostał numer dziewięć na koszulce. Nabrała się na niego Hertha Berlin i za cholerę nie mogła go pozbyć, choć tego szczerze pragnęła. Obciążał klub gigantyczna tygodniówką, a wnosił niewiele.
Kolejne przygody we Fiorentinie i Salernitanie to inne klapy. Jeżeli taki snajper w ponad 2000 minut strzela tylko cztery gole, to naprawdę coś musi być nie tak z jego celownikiem. To nie Piątek ma problem z klubami, ale one mają problem z Piątkiem. Sytuacja powtarza się za każdym razem. Udało mu się trafić do Basaksehiru Stambuł. W Hercie nie chcieli go widzieć na oczy, dlatego nie pojechał nawet na przedsezonowe tournee. Mówiło się o romantycznym powrocie do Genoi, gdzie przecież czuł się jak ryba w wodzie, ale skończyło się na przeprowadzce do Stambułu. Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki informował, że piłkarz odszedł bez kwoty odstępnego, ale Turcy muszą płacić bonusy w zależności od jego występów w Super Lig. 445 minut, wiele oddanych strzałów i znów jedna wielka frustracja.
Opinie ekspertów od ligi tureckiej na Twitterze był takie, że Basaksehir to fajny klub dla napastnika, bo gra typowo pod snajpera, kreując mu mnóstwo okazji. Nawet przeciętni Stefano Okaka czy też João Figueiredo byli w stanie wcisnąć dwucyfrową liczbę bramek. Oczywiście nie jest powiedziane, że polski napastnik zaraz nie zacznie strzelać, ale jakoś trudno w to uwierzyć. Jeśli już, to prędzej po takim “fochu” wyląduje na ławie. Jego 16 oddanych strzałów na bramkę przeciwników to piąty wynik w lidze. Tylko czterech piłkarzy oddało uderza częściej – Edin Dzeko (30 strzałów; 4 gole), Mauro Icardi (20 strzałów; 7 goli), Aytaç Kara (17 strzałów; 4 gole) oraz Sebastian Szymański (17 strzałów; 4 gole). Trudno znaleźć drugiego tak nieskutecznego zawodnika, który tyle razy by próbował, a na koncie miałby okrągłe zero. Kevin Lasagna (13 strzałów) też nie może się wstrzelić. Jest kilku, którzy mają po 10-11 uderzeń, ale nikt nie ma podjazdu do Polaka.
Najczęściej i najwięcej próbował z Istanbulsporem. To jedna z najgorszych drużyn w lidze i też absolutnie najgorszy mecz Piątka. Były piłkarz Milanu uderzał na bramkę aż siedmiokrotnie, z czego trzy to strzały celne. Przeanalizujmy te okazje: w 35. minucie otrzymał doskonałę podanie z lewego skrzydła, nabiegł na piłkę i z pięciu metrów trafił prosto w bramkarza. Cóż, nie popisał się. Coś takiego trzeba trafić, to jest ewidentna “setka”. Jeszcze w pierwszej połowie ładnie uprzedził obrońcę, tym razem dostał dośrodkowanie z prawej strony. To już nie był tak łatwy strzał, ale poprawnie interweniował golkiper, zbijając piłkę do boku. W drugiej połowie… nie trafił w piłkę, gdy dostał podanie praktycznie na pustą bramkę, w innej sytuacji znowu z sześciu metrów uderzył prosto w bramkarza. Basaksehir stworzył mnóstwo szans, a Piątek nic z nich nie wykorzystał.
Inny mecz. Konyaspor. Zespół Polaka przegrał 0:1, ale to dlatego, że przez całą drugą połowę grał w dziesiątkę. To nie oznacza, że Piątek nie miał okazji. Jasne, że miał. Na przykład w pierwszej połowie, gdy otrzymał prostopadłe podanie. Mógł próbować lobować bramkarza, ale postanowił go minąć i dobiec do piłki. Nie udało się. Zła decyzja. Oddał tam w sumie cztery strzały, wszystkie odnotowano jako niecelne. Jeszcze inny mecz, Karagumruk i druga kolejka. Tam nasz reprezentant też miał jedną świetną szansę, ładnie wszedł pomiędzy dwóch obrońców, ale oczywiście uderzył w środek bramki. Za każdym razem Piątkowi brakuje instynktu, rozejrzenia się, jakiejś technicznej próby. Wszystko ładuje w środek. Być może strzeli gola, jak któryś z rywali zostawi miejsce pomiędzy nogami. Na razie nie wygląda to za dobrze. Ciągle czeka na przełamanie. Statystyka 16 strzałów i żadnego, który wylądował w siatce, jest zatrważająca.